Tym razem to nie Misha. Dzisiaj ja Wam trochę opowiem o Mishy, bo Misha, choć zwyczajowo pisze w piątek, w tym tygodniu w piątek w ogóle u mnie nie był, właściwie do późnego wieczora się nie widzieliśmy, zresztą w tygodniu chyba u niego nic jakiegoś fascynującego się nie działo, wczoraj mógłby coś napisać, ale z kolei ja nie bardzo miałam czas na klecenie z nim jakiegoś dłuższego wpisu, a dzisiaj Misha znowu ma napięte terminy, a że wczoraj się troszkę wydarzyło, to zdecydowałam się wystąpić w jego imieniu, jak to zazwyczaj bywa.
Bo tak, ja zazwyczaj występuję w imieniu Mishy. My mamy z Zofijką taką jakby zabawę, że Misha umie rozmawiać. To znacznie ułatwia z nim komunikację. Zabawa polega na tym, że jeśli Misha chce, to może się podłączyć, tak jakby mózgiem, do kogokolwiek i jeśli ta osoba też podłączy się do niego, to Misha może sobie przez tę osobę na niby nawijać. Dla wygody wymyśliłyśmy tak, że Misha ma te nawijki na podobnych zasadach, jak ludzie rozmowy przez telefon, czyli jest jakiś konkretny zasięg, są pory najlepsze do rozmowy, bo wtedy się najmniej buli, czyli od dziewiętnastej do dwunastej w nocy. Misha najczęściej podłącza się do mnie, no bo ZOfijka nie ma pomysłu, co mógłby powiedzieć, no i wtedy te wypowiedzi Mishy są jakieś mało obiektywne, to znaczy no widać, że to Zofijka, a chyba tak być nie powinno, ona sama stwierdziła, że dla niej to jest nudne, bo nie wie, co Misha ma mówić i nie wie jak, zresztą to ona najwięcej z nim wtedy rozmawia, więc głupio tak gadać do siebie, 😀 więc Misha podłącza się do mnie i na ogół przed tym, jak Zofijka zaśnie, wtedy wszyscy troje leżymy chwilę u niej w łóżku i sobie gadamy i ona bardzo to lubi i lubi rozmawiać z Mishą. Także ja zazwyczaj występuję w imieniu Mishy i tak jest już od ponad roku.
A więc, najbardziej spektakularną rzeczą jest chyba to, że Misha dostał wczoraj nową xywkę, czy nawet może imię, bo jak dotąd jest ono w ciągłym użytku. Otóż, wczoraj wieczorem odkryłyśmy z Mamulką, że Misha zwraca uwagę, gdy mówi się do niego, używając słów z głoską sz. W sumie nic dziwnego, w słowie Misha to chyba najbardziej słyszalny dźwięk i najbardziej się wybijający, zwłaszcza, jak się szepcze, a on zaczął na Mishę reagować bardzo szybko, chyba jakoś półtora miesiąca po tym, jak do nas trafił. Poza tym chyba wszystkie koty na takie dźwięki w jakimś stopniu reagują, jakiś czas temu ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że chyba w Izraelu koty woła się mish mish. My tak wołałyśmy Mishę z Zofijką jeszcze zanim się o tym dowiedziałam. No więc, poczyniwszy to odkrycie z sz, zaczęłyśmy na nim robić różne experymenty i śmiesznie było, mówiłyśmy do niego z Mamulką po prostu szszszsz, a on się odwracał, albo podchodził bliżej, albo coś. W końcu Mamulka jakoś tak odruchowo powiedziała do niego Mishka Mishka Szyszka, a on tak już śmielej podszedł i się na Mamulę spojrzał. 😀 No to się zaczęłyśmy śmiać, że on woli być Szyszka, a nie Mishka. Co ciekawe, my mu wymyślaliśmy naprawdę dużo różnych przezwisk, innych imion, tak dla beki albo jakoś przypadkowo, bo one wcale do niego nie pasowały, ale Szyszka pasuje tak jakoś… no bardzo pasuje do niego w całości, nie wiem dlaczego, bo przecież nie wygląda jak szyszka ani nic z tych rzeczy. No i teraz jest Szyszka, Szyszunia, albo Szycha. 😀 Ale chyba nie chciałabym, żeby to się przyjęło, to brzmi śmiesznie pasuje do niego, ale Misha jest jednak ładniej. Mishy wybitnie to nowe imię się podoba, bo, zwłaszcza jak przeciągniesz trochę sz, i mi i Mamuli wydaje się, że bardziej chętnie wtedy przychodzi, to znaczy szybciej, bo często jeśli nie masz odpowiednich wabików to niby przyjdzie, ale tak się czai i na dystans jest, a jak do niego wyciągniesz rękę to ucieka. Ale szyszki to jedne z Mishy ulubionych zabawek, bardzo lubi, jak mu jakieś z lasu przynosimy, turla je wtedy, drapie, podgryza, wącha, bo tak ładnie pachną lasem… Chociaż oczywiście nie przypuszczam, żeby on wiedział, że to się nazywa szyszka i dlatego zdradzał takie upodobanie dla tego słowa.
Poza tym wczoraj nasz Szyszka miał też nowe doświadczenia kulinarne. Jakoś tak nigdy się nie złożyło, żeby miał okazję jeść salceson, u nas w domu w ogóle rzadko jest, bo tylko Tatul i Olek lubią, no nie wyszło wcześniej. Wczoraj jednak był, a że Tatula czasowo nie ma, bo jest na takiej jakby wycieczkopielgrzymce czy czymś takim, to nie miał kto tego dokończyć, a Mishka od rana chodził jakiś taki smutny i płaczliwy, no to na pocieszenie dostało się Mishce. Baardzo mu smakowało. No OK, nie rozmawiałam z nim na ten temat, nie wiem 😀 ale sądząc po tym, jak mu skakała miska i jak głośno mlaskał, był baardzo zadowolony.
A potem jeszcze była pasztetowa. Pasztetowa to jest Mishy odwieczna miłość, ja zupełnie tego nie rozumiem, ale dobra, nie moja rzecz. Z pasztetową też się historia powtórzyła i miska, wraz z Mishką, tańczyła niemal dosłownie po całej kuchni. TO jest u niego po prostu przepiękne, że on tak spontanicznie okazuje, że mu się coś podoba, że mu coś smakuje, że jest szczęśliwy i że się cieszy. Jest to jedna z rzeczy, które bardziej lubię w Mishy. Jednocześnie on się nie rozdrabnia, jak czegoś nie lubi, po prostu nie lubi i już, nie będzie udawał, że jest inaczej. Tak samo z ludźmi. Bardzo lubię tą jego naturalność.
O, aaale fajnie. Właśnie wpuściłam Mishę. No ale skoro ja już całą robotę za niego odwaliłam, to niech się chłop chociaż podpisze, bo chyba zresztą zmierza w kierunku mojego laptopa.
;SLDFKJaoiwrue pqfoqqqqqqqqqqxc no23u8oreypwouailsk,nxz cm
No, jeszcze chwila, a wszystko by mi usunął, także to by było chyba od nas na tyle.
Category: Wpisy bardzo Mishowe.
Hhrrru?
To ja Misha. Piątek z Mishą hihi. Co tam u Was w życiu?
Ja dopiero zlazłem z łóżka, ale jeszcze jestem śpiący jak skończę to pewnie znowu się położę.
Chciałbym Wam dzisiaj opowiedzieć o Bobim.
Mama cały czas mówiła, że już nie ma cierpliwości do Bobiego, że już go nie chce i że go komuś odda. Bo on ciągle uciekał, to naprawdę jest zdrajca. Nikt go już nie lubił, nawet Zofijka. I jeszcze się okazało, że on mnie też nie lubi, bo jak się na chwilkę zobaczyliśmy, to prawie na mnie skoczył, to wcale nie było zabawne. Zofijka mnie uratowała i zabrała. Mama mówi, że ja jestem dużo lepszy niż Bobi. Bobi jak ucieka, to zaczepia wszystkie psy i bardzo głośno szczeka, a na podwórku nie szczeka w ogóle. No i w końcu przyjechał taki pan i mama mu oddała Bobiego. Oni się obaj polubili. Może ten pan był taki sam jak Bobi i będą się dobrze rozumieli. A potem mama powiedziała, że Bobi pojechał w daleki świat, aż do Redłowa i wtedy Emi powiedziała, że przecież tam mieszka moja mama. Tam mieszka moja mama, Hansa Luft i moi bracia i moja inna rodzina i inne koty, które lubię i które mnie znają i ja się tam urodziłem. Ale mój tatuś tam nie mieszka, mój tatuś mieszka w Pradze i nazywa się Jupiter. Czyli ja jestem trochę polski, trochę czeski, ale oczywiście najbardziej rosyjski. Ja już prawie nie pamiętam tego, jak tam mieszkałem. Ciekawe, czy Bobi pozna moją mamę. Tylko że wtedy nie będzie wiedział, że to moja mama. Mam nadzieję, że jak ją pozna, to ona na niego skoczy tak, jak on na mnie. Ona jest bardzo odważna i piękna, Zofijka mówiła mi, że jest piękna, bo ja już jej prawie nie pamiętam, i tych ludzi, którzy mi tam dawali jeść też nie pamiętam, tylko wiem, że tam byli i nam dawali jeść, ale to nie było takie dobre jedzenie.
Tam nie jadłem flądry z puszki, tylko jakąś karmę, i najpierw mleko mamusi oczywiście i miałem tam brzydką sierść, a teraz mam taką miękką, Zofijka kiedyś powiedziała, że jestem miękki jak bita śmietana. To chyba nie był komplement. Ale ja lubię być miękki, nie obchodzi mnie, co myśli Zofijka. Dzisiaj właśnie dostałem na śniadanie wieeelką porcję flądry z puszki. I wiecie co jeszcze było? Mama rozmawiała z Emi, jak mi dawała tą flądrę i powiedziała ostatnio sobie pomyślałam że trzebac hyba Mishy zacząć częściej kupować tuńczyka. Taaak! Taaak! Taaak! Taki byłem szczęśliwy i tak głośno mlaskałem, jak jadłem, że aż się moja miseczka trzęsła i wszyscy się śmiali to znaczy mama, Emi i Zofijka, bo ja jestem dzisiaj jedyny chłop w domu na razie.
Ale w nocy nie było przyjemnie, bo spałem w kuchni. Widzicie, jak mnie tu traktują źle? Ja chciałem spać u mamy, ale mama nie lubi ze mną spać w nocy i mi nie pozwala, tylko w dzień mogę tam przychodzić, bo ja bardzo lubię mamy pokój. Tam jest dużo ładnych rzeczy. Są takie piękne firany, którymi można się bawić, w garderobie wiszą takie śmieszne kulki, których można dotykać i wtedy szumią, albo się na nie wspinać i wieszać się łapami, można wąchać różne rzeczy, tylko czasami jak chodzę na przykład po stoliku, żeby wszystko tam obwąchać, to źle postawię łapkę i coś może spaść, ale to przecież jest rzadko i niechcący, ja staram się być delikatny. I na łóżku jest taka śliska narzuta, można się po niej ślizgać, nawet jak ktoś pod nią śpi, to mi nie przeszkadza, chyba, że to jest tata, to wtedy jest bardzo źle, bo jak mu skoczę na głowę, to mnie bije. No i mama właśnie bardzo nie lubi, jak ja jestem w nocy u niej w pokoju i zawsze mnie wyrzuca, czasem nawet się bardzo długo gonimy, bo ja uciekam, a mama nie może mnie złapać, bo się chowam pod fotelem, potem w garderobie i gdzie się da. Wczoraj też się długo goniliśmy i było wesoło, ale potem w końcu mama mnie złapała, wzięła mnie tak mocno za kark, aż pisnąłem, bo nikt tak przecież nie lubi i zaniosła mnie do Emi. Powiedziała jej, żeby się mną zajęła, bo mama już mnie nie chce widzieć, bo inaczej mnie zabije. Ale ja nie chciałem być u Emi i miałem ochotę na zabawę, więc powiedziałem, żeby mnie wypuściła i w końcu mnie wypuściła. Pobiegłem szybko do mamy, ale tam były zamknięte drzwi, wołałem, żeby mnie wpuściła, ale nikt nie otwierał, posiedziałem chwilę pod drzwiami, a potem poszedłem coś zjeść. Bawiłem się z moim cieniem, kto pierwszy przebiegnie przez cały salon, kuchnię i jadalnię, długo się bawiliśmy, potem chciałem iść do piwnicy, ale nikogo tam chyba nie było, bo nikt mi nie otworzył. Zachciało mi się spać i głośno zawołałem "Hhrrru?", żeby się dowiedzieć, czy ktoś jeszcze nie śpi. Ale wszyscy już chyba spali, więc poszedłem do kuchni, wspiąłem się na szafkę, zaśpiewałem sobie moją piszczącą kołysankę, zwinąłem się w kuleczkę zasnąłem.
Dzisiaj jest znowu piątek i dzisiaj znowu Emi miała angielski i przyjechał jej nauczyciel i wszyscy się dziwili, że ja się przy nim tak dziwnie zachowuję. Wskoczyłem mu na kolana, potem do plecaka, mama bardzo się śmiała. Potem mama poszła robić jakieś ludzkie picia, a ja wyszedłem z plecaka, znowu wlazłem mu na kolana i zacząłem go lizać po rękach. Ja bardzo lubię lizać ludzi i sprawia mi to taką radość, że przestaję myśleć i często zaczynam wtedy gryźć. To nie boli, ale nikt mi na to nie pozwala, bo mama mówi, że ja mam od tego głupie myśli w głowie. No ale on nie wiedział, że mi nie pozwalają i bardzo się zdziwił, jak go ugryzłem i powiedział, że też mnie zaraz ugryzie, ale mnie nie ugryzł, a Emi powiedziała Misha ty śmierdzący głupku nie wolno.
No i potem oni skończyli tego inglisza i jeszcze coś tam się działo, ale byłem śpiący i nie wiem co, a potem mama, EMi i Zofijka gdzieś poszły, a ja przyszedłem do mojego łóżeczka się położyć. cały czas spałem, tylko teraz tak sobie myślę, jak już wróciły, że mógłbym wybrać sobie jakieś lepsze miejsce, bo się nie wyspałem i się ciągle budziłem, bo Emi jak przyszła, to miała cały czas włączoną jakąś wrzeszczącą muzę i teraz też, ale chyba zaraz znowu pójdę spać, a nie chce mi się gdzieś daleko iść więc pewnie będę spał tu. U Zofijki też jest jakaś muza, tylko nie wrzeszcząca, ale dudniąca, a Zofijka do niej wrzeszczy i Zofijki koleżanka. Też bym sobie chciał powrzeszczeć, ale aż tak głośno nie umiem.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha
Gumki są fajne.
Hhrrru?
To ja Misha. Mam dzisiaj całkiem przyjemny dzień. Wcale nie śpiący. Właśnie przyszedłem do Emi i pomyślałem sobie, że coś Wam poopowiadam o moim ciekawym, bardzo przebojowym, Mishowym, szarym życiu.
Mówiłem, że mam dużo zabawy, a to dlatego, że odkryłem na nowo gumki. Zofijka ma bardzo dużo gumek i ona z nich sobie robi jakieś bransoletki, ja się nie znam. W każdym razie fajne jest to, że ona ma te gumki i one się walają po całym domu. Nie dlatego, że Zofijka tak robi, tylko przeze mnie. Bo ja się uwielbiam bawić gumkami. Mam w główce wykrywacz gumek i nawet jak ktoś sobie macha taką gumką daleko ode mnie, to ja zaraz przybiegam i się rzucam. Na tą gumkę, albo na człowieka. No ale jakoś ostatnio o tych gumkach zapomniałem, bo one mi się ciągle gubią, a wczoraj mama znalazła jedną w swoim pokoju. "O, Misha, paatrz, twoja gumeczka". Bardzo się oczywiście ucieszyłem, ale potem byłem zły, bo mama nawet mi jej nie pozwoliła dotknąć, tylko wzięła mnie na ręce i cały czas trzymała tą gumkę. Pomyślałem sobie, że bez sensu. Zaniosła mnie do Emi, która jeszcze spała, postawiła mnie na podłodze, a tą gumkę rzuciła na kołdrę. Ja się wspiąłem na łóżko, a właściwie na Emi, żeby się tą gumką bawić, a Emi się od razu obudziła i bardzo się zdziwiła, że ja tu jestem i się mnie zapytała, czy sam chciałem tu przyjść. Ale ja się interesowałem gumką. Potem mama położyła tą gumkę Emi na oczach i ja się na nią rzuciłem, a one się bardzo śmiały. Trochę jeszcze się potem bawiliśmy tą gumką, a potem jeszcze wieczorem, jak byłem w domu sam z Emi, ale nam co chwilę wpadała pod łóżko i nie mogliśmy jej wyciągnąć, bo ja ją widziałem, ale nie mogłem złapać, a EMi by mogła złapać, ale jej nie widziała i się nie mogliśmy dogadać. A jak ją w końcu złapaliśmy, to znowu ja ją zrzucałem pod łóżko z drugiej strony i potem jęczałem, bo nie mogłem jej wyciągnąć, aż w końcu się nam zabawa znudziła. Dzisiaj też się bawiłem gumką z mamą. Jak Emi miała angielski, to w ogóle miałem fajnie, bo bawiłem się plecakiem tego pana, co do niej przychodzi i gumką Zofijki, ale szybko mi się znudziło, bo nikt się nie interesował tym, jak ja szybko biegam. Jak nauczyciel EMi pojechał, to poszliśmy razem do mamy do piwnicy, a potem one poszły na taras z jakimś ludzkim żarciem i jakimś ludzkim piciem i się śmiały, a ja stałem, przykleiłem się do szyby i płakałem. Tak długo płakałem, żew końcu mama wstała, podeszła do drzwi, chwilkę ze mną porozmawiała, że mam piękne, zielone oczy i takie tam, ale ja ciągle płakałem, tak długo, że aż mi w końcu otworzyła, włożyła mi smycz i mogłem też wyjść. Dużo ciekawych rzeczy się tam dowiedziałem. Najpierw mi kazały leżeć, tak jakby można było leżeć jak jest taki piękny wiatr i wrony kraczą i jakieś inne zwierzęta gdzieś tam daleko się odzywają i gałęzie się ruszają i wszystko się rusza. Emi mnie trzymała i ja się w ogóle nie mogłem ruszyć i kazały mi leżeć. No ale ze mną tak nie ma. Mama jest strasznie miękka i w końcu mnie wzięła i ze mną chodziła, a ja sobie oglądałem świat. Bardzo mnie interesowały drzewa, jak już zeszliśmy do ogrodu to nie mogłem się powstrzymać i ciągnąłem mamę do jednego drzewa, aż w końcu mama wrzuciła mnie na gałąź. Ja się chciałem wspiąć wyżej, aż się cały trząsłem, tak bardzo chciałem, ale głupi ludzie mi co chwilę obcinają pazurki i się zsuwałem, a mama się śmiała i mówiła Misha co z ciebie za kot nawet się nie umiesz wspinać. Potem się jeszcze śmiała, że się przewróciłem, że nie umiem iść, a jak nie chciałem wracać do domu to powiedziała, że jestem uparty osioł. Bardzo śmieszne.
No ale miałem Wam powiedzieć, czego się dowiedziałem, oprócz tego, że drzewa są bardzo fajne i fajnie jest się wspinać na gałęzie. Dowiedziałem się, że teraz będę dostawał bardzo dużo prezentów. Emi powiedziała, że tak powinno być, bo ja jestem najmłodsze dziecko i trzeba mnie rozpieszczać, a mama powiedziała, że to prawda, ale nie tylko dlatego będę teraz dostawał prezenty. Będę dostawał prezenty dlatego, że u Zofijki w pokoju jest teraz taka piękna, ogrrrroooooomna kanapa. Co to ma do rzeczy? Ona mi się bardzo podoba i ja myślałem, że to dla mnie. Myślałem, że to dla mnie, bo jak ja rozłożyli, to wszyscy mnie wołali Misha chodź zobacz i słyszałem, że się zastanawiaja, co ja na to powiem. Ja sobie chodziłem po Zofijki pokoju, oglądałem, oceniałem, bo było przemeblowanie, spodobało mi się, a potem w końcu obszedłem ten mój wielki prezent ze wszystkich stron, obwąchałem, pomyślałem chwilę, jak to ja, no i zabrałem się do zabawy. Wskakiwałem na tą kanapę i ją drapałem. Bardzo się cieszyłem, że będę miał takie wielkie, własne łóżko. Bo Zofijki łóżko cały czas stoi w takim jej drugim, mniejszym pokoju, więc myślałem, że ona będzie spała tam. Wtedy wszyscy się rzucili i zaczęli wrzeszczeć Misha debilu co ty robisz masz źle w głowie zostaw to idź sobie spadaj, a tata nawet powiedział spieprzaj dziadu i mnie kopnął. Ale ze mną tak nie ma. Jak już sobie wszyscy poszli, to Zofijka mnie zaprosiła do swojego pokoju, ja wszedłem, bawiłem się z nią chwilkę, a potem Zofijka robiła jakieś laurki, a ja bawiłem się moim prezentem. Zofijka tylko się odwróciła i krzyknęła Misha przestań, ale nic więcej nie powiedziała, a ja dalej się bawiłem. Dopiero potem mama to usłyszała i narobiła strasznego szumu i uciekłem. Teraz mama każe Zofijce zamykać drzwi do pokoju, żebym ja nie przyszedł, ale Zofijka lubi ze mną być i i tak mnie czasem zaprasza. Więc Emi powiedziała mamie, że skoro ja myślę, że to jest prezent, to trzeba mi dać jakiś prawdziwy prezent dla mnie, żebym się nim zajął i przestał męczyć kanapę. Mama powiedziała, że to prawda i kazała tacie zrobić mi taką zabawkę do wspinania, drapania i do snu. Tata teraz nie ma czasu, ale musi mi zrobić, bo inaczej Zofijka będzie miała obdrapaną kanapę, zresztą już trochę ma, no ale nie tak bardzo. Ja już teraz wiem, że to nie jest prezent dla mnie, ale sobie poczekam, aż mi coś dadzą i wtedy przestanę drapać. No i dzisiaj mama i Emi rozmawiały właśnie o tej zabawce i jeszcze o tym, że mama mi kupi huśtawkę. Taką huśtawkę niby w kształcie muszli, którą się zawiesza na grzejniku i będę mógł się w niej bujać, marzyć i spać. I jeszcze mama powiedziała, że bardzo chciałaby mi kupić brata, ale musi się dowiedzieć, jak to jest mieć dwa koty i pomyśleć. Emi się śmiała, że jeszcze zanim skończy myśleć to się jej odechce, ale ja mam nadzieję, że nie. Mama powiedziała, że jest jej mnie żal, bo zawsze jestem sam i mi się nudzi i powinienem mieć przyjaciela. Mama miała mi kupić tuńczyka,ale jednak na razie nie kupiła. I jeszcze się dowiedziałem, że bardzo pięknie i zgrabnie skaczę. Ale potem mama i tak się znowu ze mnie śmiała, bo się przestraszyłem kamienia.
Bardzo jestem ciekawy, jakie będą te moje prezenty czy mi się spodobają. Teraz znowu byłem sam, bo wszyscy sobie gdzieś poszli, ale teraz już nie jestem sam na szczęście. Zaraz chyba pójdę spać.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha
Ja Misha i ciężki dzień.
Hhrrru?
To ja Misha. Emi chciała, żebym wczoraj coś napisał. Ja też chciałem. Ale się nie udało. Miałem bardzo ciężki, okropny, smutny, niemiły i nieprzyjemny dzień. Jeszcze nigdy nie było tak okropnie. A nie, było trzy razy gorzej. Jak mnie moja ludzka mama zabrała od mojej prawdziwej Mamusi i ja ciągle płakałem i miałem podobno bardzo smutne oczy, jak miałem operację, ale tego to i tak prawie już nie pamiętam i jak miałem bardzo chore oko. A, no i jeszcze raz, jak Emi mnie przytrzasnęła łóżkiem, bo ja się tam schowałem i nie chciałem wyjść, a ona mnie nie widziała, to bardzo bolało i ja wrzeszczałem, a nie miauczałem. Nic mnie tak wcześniej nie bolało. Ale ja nie chciałem o tym opowiadać, bo to jest bardzo nieprzyjemne i już się dawno skończyło. Chciałem opowiedzieć o tym, co było wczoraj.
Wczoraj rano było całkiem fajnie. Zofijka wcześnie rano wstała i ja też wstałem bardzo wcześnie i razem oglądaliśmy telewizję, a Zofijka była dobra, lepsza niż mama i Emi, bo dała mi aż trzy moje kabanosiki, te o których Wam pisałem, że wszystko za nie zrobię. Nigdy tak dużo nie dostaję, no czasem od Zofijki dwa, ale trzech jeszcze nigdy nie dostałem i dlatego byłem bardzo szczęśliwy i zadowolony i głośno mlaskałem. Potem Zofijka poszła z mamą do szkoły, a ja myślałem, że zostałem sam, ale był tata i była Emi, ale daleko ode mnie i ja nie słyszałem, że ktoś jest i płakałem, bo byłem samotny. A nie chciałem być samotny, wiadomo. Lubię być sam, ale nie samotny. No to żebym się nie czuł samotny chciałem coś porobić przyjemnego. Zawsze wtedy albo oglądam moją własną Mishową telewizję, czyli rybki w akwarium i zawsze mam nadzieję, że kiedyś jakąś złapię i zjem, ale jeszcze mi się nigdy nie udało, albo idę gryźć taką trawę, którą mama dostała od takich ludzi, którzy tu blisko mieszkają. Ja lubię obgryzać kwiaty i inne rośliny i czasami wyleję wodę z kwiatów na ziemię, ale staram się być d"likatny, ale najbardziej tą trawę lubię. Tylko że potem zawsze rzygam i to już nie jest przyjemne. Ale tą trawę lubię, więc poszedłem ją poobgryzać. Szkoda, że nie umiem pluć, wtedy bym ją gryzł i wypluwał, ale jeszcze mnie nikt nie nauczył, a szkoda, bo ja się lubię tresować. Jadłem tą trawę i jadłem i jadłem i jadłem, ona tak fajnie chrupie i tak ładnie wygląda, lubię zielony kolor, mam zielone oczy, takie baaardzo zielone. Ale potem mi się znudziło i chodziłem sobie po domu. Potem przyszła mama i bardzo się ucieszyłem, ona też się bardzo ucieszyła, jak mnie zobaczyła i mówiła do mnie śliczny Mishka i mnie przytuliła i pocałowała. Potem poszliśmy do kuchni i mama coś tam robiła i powiedziała Mishka ty w ogóle masz co jeść? Ja miałem, ale chciałem coś lepszego, a nie tą moją karmę i ciągle tylko karmę, więc powiedziałem po Mishowemu, że nie, podszedłem do mamy i się miziałem. Mama trochę rozumie po Mishowemu i dostałem kawałek indyka. Taki dosyć duży kawałek. Bardzo mi smakował. Potem się oblizywałem i głaskałem łapką po główce, zawsze tak robię, jak mi coś smakuje i siedziałem na podłodze jak taka mała figurka, mama tak powiedziała. Potem jeszcze różne rzeczy robiłem i w końcu przyjechał ten facet, który uczy Emi angielskiego. Ja się z nim ładnie przywitałem, ale nie hhrrru? bo hhrrru? jest tylko czasami i jak naprawdę warto, po prostu dałem się pomiziać. Potem znowu się bawiłem jego kurtką i wspiąłem się na jego torbę. Emi się z tego bardzo śmiała, wszyscy się śmiali, a Mamulka powiedziała, że Mishka zawsze tak robi, że kogoś sobie wybiera i nigdy nie wiadomo kogo, a czasem na człowieka jakiegoś w ogóle nie zwraca uwagi i to jest prawda. Niektórzy ludzie mnie bardzo interesują albo ich lubię, a niektórzy mnie nie interesują w ogóle i wtedy z nimi nie gadam, chyba, że mi każą, to pozwalam, żeby sobie na mnie popatrzyli przez chwilkę, bo ja wiem, że dla ludzi to jest przyjemność. I wiem, kto mnie lubi, a kto nie. No i siedziałem sobie na jego torbie i nie chciałem zejść i poszliśy razem na górę. Siedziałem na tej torbie bardzo długo, ale jak oni jeszcze siedzieli i gadali, ja wstałem z tej torby i chciałem sobie pójść. Emi mnie wypuściła, zszedłem na dół, ale nikogo nie było, więc nie wiedziałem co robić. Więc męczyłem trawę. Potem zachciało mi się kupkę tak nagle i musiałem pobiec. Fuuuj! To chyba nie mnja, moja tak nigdy nie śmierdzi. Potem znowu poszedłem na górę do Emi i Emi się spytała, czy to ode mnie tak jedzie, ale nie chciało mi się rozmawiać, nie mogłem się zdecydować, co chcę robić. Jakoś źle się czułem. Nauczyciel Emi na mnie patrzył, co ja teraz zrobię i powiedział, że jestem bardzo tajemniczy, bo wyglądam tak, jakbym miał jakiś plan i że o czymś bardzo dużo myślę, ale mi się bardzo ciężko myślało. Nawet ciężko mi było się ruszać, zrobiłem się taki słaby i miękki. Nie taki normalnie miękki, bo taki normalnie miękki to ja już jestem, tylko taki miękki w środku, a zawsze normalnie w środku jestem twardy i mam bardzo silne mięśnie. W końcu jednak zdecydowałem się co chcę robić. Chcę do łóżka. Wszedłem na biórko i bardzo wolno zacząłem iść do łóżka. Potem przed nim stałem i nie wiedziałem co robić. Zawsze umiem sobie sam otworzyć łóżko, wystarczy lekko podnieść górę główką, ale teraz jakoś nie mogłem i dobrze, że mi w końcu Emi otworzyła, bo inaczej to bym się chyba przewrócił i leżał obok łóżka. Położyłem się i od razu zasnąłem. Obudziłem się jak już Emi nie miała lekcji, ale siedziała obok mnie i mnie głaskała. Ale ja musiałem szybko wyskoczyć z kartonu. I wyskoczyłem. Pobiegłem do Mamulki do pokoju i zwymiotowałem obok mojej walizki w garderobie. Nikt się nawet nie zainteresował, a ja zawsze tak specjalnie miauczę jak mi się chce wymiotować. Położyłem się, zwinąłem w kuleczkę i spałem, tylko we śnie słyszałem, jak Emi powiedziała mamie, że Misha się zrzygał i mama przyszła ze szmatą i bardzo krzyczała, ale mnie to nie obchodziło, co krzyczała, pewnie znowu Misha ty baranie.
Jak się obudziłem to było już chyba bardzo późno, w domu było bardzo cicho, byłem całkiem sam. Znowu chciało mi się wymiotować i bardzo, bardzo źle się czułem. I nikt nawet do mnie nie przyszedł, bo nikogo nie było. Wszyscy mnie zostawili. Ciekawe dlaczego? Potem znowu przysnąłem na chwilkę i znowu zwymiotowałem dwa razy. I znowu spałem. Jak się obudziłem, to już nie było słońca na podwórku, chciałem gdzieś iść, ale cały czas źle się czułem i zapomniałem gdzie chcę iść i tylko dowlokłem się do mamy łóżka, wczołgałem się pod łóżko i leżałem, ale już nie spałem. Tam mnie znalazła mama i powiedziała Mishka co się stało? Źle się czujesz? Potem mama mnie podniosła, przyszła Emi, mama mnie obejrzała, a mi się to nie podobało i tak głośno, skrzekliwie miauknąłem, to znaczy po Mishowemu weź się odwal. Ale mama się nie odwaliła, tylko mi zajrzała pod ogon, potem mnie podała Emi, żeby zobaczyła, czy nie mam gorączki, bo mamie się wydawało, że mam. Emi powiedziała, że chyba nie mam, potem mnie puściła, a ja się powlokłem do Emi do pokoju i zasnąłem u niej pod łóżkiem. Potem było mi już troszkę lepiej, zszedłem na dół i się włóczyłem po domu, ale się zmęczyłem i znowu poszedłem na górę do Emi i spałem u niej pod łóżkiem. To był bardzo smutny dzień, bo prawie cały czas się źle czułem i byłem sam i nie wiedziałem dlaczego, było bardzo smutno.
Ale dzisiaj jest już lepiej. Czuję się dobrze, ale słyszałem, że wszyscy krzyczeli na Zofijkę, że mi dała trzy kabanosiki, mama mówiła co % myślisz że to jest jakiś chłop? On ma bardzo m'ały żołądek i jest wrażliwy. No dobra, bez przesady, ale chyba nie aż tak, dzisiaj też bym sobie chętnie te kabanosiki zjadł, na pewno już bym ich nie zwymiotował. Ale mama je Zofijce zabrała.
Dzisiaj rano miałem dietę, ale potem przyjechali babcia i dziadek, Emi, Olka i Zofijki oczywiście, nie moja prawdziwa babcia Natasha i prawdziwy dziadek Jaguar i mama zrobiła rybkę, bo tatuś wczoraj przywiózł. Ja wskoczyłem Emi na kolana, żeby mnie też poczęstowała, bo Emi zawsze mi wszystko daje jak się przytulam, ale niestety mi nie dała. No to wszedłem na jej krzesło, stałem, gapiłem się jak je i sapałem i się o nią opierałem. Ja nie lubię z ludźmi być tak blsko, chyba, że w nocy, albo jak długo byłem samotny, albo jak się czegoś boję, ale czego się nie robi dla rybki, prada? Ale Emi mi i tak nie dała. Wtedy przyszła mama z kuchni i powiedziała Misha spadaj. No to spadłem z krzesła, bo myślałem, że wtedy coś dostanę, no i się nie pomyliłem. Mama dała mi trochę rybki do miseczki. Jeszcze nigdy takiej dobrej nie jadłem. A wiecie co? Mama niedawno coś mówiła o piersiach z kurczaka, może dostanę na kolację? A Zofijka coś mówiła, że zrobi galaretkę, może też mi da trzy porcje? Bardzo bym sę cieszył, ale Zofijka nigdy wcześniej nie robiła mi galaretki, zawsze kupują mi w sklepach, poza tym nie wiem, czy z owocami będzie dobra, a Zofijka powiedziała, żeby mama jej kupiła owoce do galaretki, ale może coś wyżebrzę, to chociaż zobaczę. To jest dziwne, ja tu jestem królem, a muszę żebrać o jedzenie. To ja powinienem wydzielać jedzenie ludziom. Wtedy by było sprawiedliwie. Dobra, idę spać.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha
Ja Misha.
Hhrrru?
Tak, to ja Misha. Wiem, że bardzo dawno mnie nie było i bardzo za to przepraszam. Ja ostatnio ciągle śpię. Teraz też spałem, dopiero się obudziłem, ale wydaje mi się, że jak wszystko powiem, co chciałem powiedzieć, to znowu pójdę spać, bo jeszcze mi się chce i ciągle ziewam. Wczoraj Zofijka zrobiła dziwną rzecz. Ja tak mocno ziewnąłem, a ona w tym czasie wsadziła mi palca do buzi. Chciałem ją ugryźć, żeby tak więcej nie zrobiła, ale w końcu jednak tego nie zrobiłem, bo to chyba znowu miała być jakaś zabawa. Nie wiem, czy kiedyś tak naprawdę zrozumiem ludzi, ale wychodzi mi już coraz lepiej. Dzisiaj nawet taki facet, który przyjeżdża do Emi i z nią gada chyba po ingliszu, już mi się mieszają te języki, do mnie Emi też co chwilę po innemu mówi, przyjechał właśnie dzisiaj i to z taką wielką torbą, a ja już Wam mówiłem, że lubię torby, nie? No właśnie, a tam prawie nic nie było, to ja najpierw wąchałem i wąchałem i wąchałem, a potem tam wlazłem. Ja go lubię, nawet kiedyś do niego powiedziałem Hhrrru? a ja nie do każdego mówię Hhrrru? ale jeszcze bardziej lubię jego torbę, bo ja zawsze wolę torby i kartony od ludzi. Ludzie też są fajni, ale za dużo gadają i robią i mi się wszystko miesza. Ale tak naprawdę jak dobrze spojrzeć, to właściwie robia cały czas to samo, nic się codziennie nie zmienia, tak jak u mnie. Śpią, wstają, jedzą, idą gdzieś, wracają, znowu jedzą, siedzą i się gapią w jakiś ekran, tylko raz od telewizora, raz od telefonu, raz od komputera, znowu jedzą i idą spać, tylko gadają codziennie inaczej i co innego jedzą. Ale ja nie o tym miałem gadać. Też już za dużo gadam o głupotach. Chciałem powiedzieć, że przyjechał ten facet do Emi, no to jak ja mu wlazłem do torby, to on się zaczął śmiać i mama też, a ja nie chciałem wyjść, wtedy przyszła Emi no i ja też z nimi poszedłem na górę. No i wylądowałem w tej torbie na ziemi, rozglądałem się dookoła, potem się spojrzałem na tego faceta, a on do mnie mówi: "Misha, co ty się tak patrzysz, jak jakiś człowiek?". Wtedy weszła mama Emi i moja z kawą i z jakimś ludzkim żarciem i powiedziała, że Misha się zawsze gapi jak człowiek i że jest bardziej cywilizowany od niektórych ludzi, nawet aż za bardzo. Nie wiem, co to cywilizowany, ale to chyba znaczy, że nie narobię komuś znienacka kupy do torby, albo coś takiego, nawet bym nie potrafił, jakoś tak poza moim kibelkiem po prostu nie idzie, Emi kiedyś powiedziała, że to dobrze, bo car Wszechrosji byle gdzie się nie załatwia. Cały czas nie wiem, co to car Wszechrosji, no ale to chyba miał być komplement znowu. No ale skoro się patrzę jak człowiek, to chyba znaczy, że coraz lepiej rozumiem ludzi, prawda? I robię się do nich podobny. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Wszystko dlatego, że nie ma żadnego innego zwierzęcia. To znaczy nie, tak właściwie jest, ale… dobra, chyba muszę zacząć od początku.
Już dosyć dawno temu, po tym, jak mnie święcili i miałem tą przygodę, co Wam opowiadałem, mama i Zofijka nagle przywiozły psa. To nie był pierwszy pies, jakiego poznałem. Moja ludzka mama jest troszkę dziwna, bo co chwilę zmienia zdanie. Raz chce psa, żeby pilnował domu, potem nie chce, bo brudzi, potem chce kota, bo ja jestem sam, potem nie chce, bo niby jak się będę bawił z moim młodszym rosyjskim bratem, to porwiemy firany i wszystko, co jest, no ale to nie moja sprawa. Chodzi mi o to, że dlatego właśnie zdążyłem już poznać kilka psów, oba mnie nie polubiły, albo kogoś innego i uciekły. Była Pepa, o której już Wam mówiłem, ja ją bardzo lubiłem, bawiłem się z nią, było zabawnie, gadaliśmy sobie razem i razem spaliśmy z Zofijką na materacu, bo Zofijka wtedy jeszcze nie miała łóżka, dopiero przyjechaliśmy do tego domu. A potem nagle uciekła. Zofijka płakała. I mi było smutno bardzo. Potem był jeszcze jeden pies, o którego byłem zazdrosny, a on mnie nie lubił. Zofijka go nazwała Alvaro. On co chwilę uciekał wracał, wył po nocach, Zofijka chciała, żeby był jej przyjacielem, ale on nie chciał, nawet ją ugryzł, no i w końcu uciekł i nie wrócił. I Zofijka znowu płakała. Emi jej powiedziała, że p rzecież jest Misha, Misha to jest prawdziwy przyjaciel, ale Zofijka powiedziała, że Misha to jest tylko Misha, a ona chce psa, bo z Mishą jest nudno. Bardzo mi było smutno, ale nic nie powiedziałem, no bo co miałem powiedzieć, może sobie myśleć, jak chce, ale to nie było przyjemne. No i właśnie wtedy przyjechał ten trzeci pies. Emi zaraz poszła go zobaczyć i mnie wzięła. Był trochę większy ode mnie, Mamulka mówi, że już większy nie urośnie. Bardzo mnie polubił i ja go też, ale ja nie mogłem wyjść do niego, a on wejść do mnie. On tylko piszczał i na mnie patrzył, a ja trochę nie wiedziałem co powiedzieć, bo już dawno nie rozmawiałem z żadnym zwierzęciem i się odzwyczaiłem. Ale on wcale nie pomyślał, że jestem jak człowiek i zawsze jak mnie widział, to do mnie tak wesoło piszczał. On się nazywał Jackie. Ale potem już nie, bo mamie się nie podobało, bo Jackie to może być i chłopak i dziewczyna, tak jak Misha, więc pewnie też by na niego często mówili ona. No to teraz jest Bobi, chociaż Emi mówi, że Bobi to też może być on i ona. Ale on to jest on. Jest bardzo wesoły i całkiem czyściutki, bardzo głośno szczeka i mnie budzi w nocy. No ale nie możemy gadać, bo ja nie mogę wyjść, a on nie może wejść. Jak Bobi przyjechał, to Zofijka prawie się ze mną nie bawi. Bobi lubi ją najbardziej. Emi i Mamulka bardzo się z tego cieszyły, Mamulka mówi, że Zofijce przydałby się taki przyjaciel pies. On za Zofijką wszędzie łazi. On najbardziej lubi ją, a ona najbardziej lubi jego, ale oczywście i on i ona innych też lubią, tak samo jak ja i Emi, ja najbardziej lubię Emi, EMi najbardziej lubi mnie, ale innych też lubimy. No i w końcu każdy ma swojego przyjaciela. Smutno mi często było, jak Zofijka nie miała się z kim bawić, bo ja nie zawsze mam na to ochotę. Lubię się bawić, ale nie tak, że mnie ktoś goni, wrzeszczy, łapie, albo nagle skądś wyskakuje, bo chce się bawić w chowanego, a Zofijka tak lubi się bawić. Najbardziej teraz lubię się bawić piórkami. Wtedy jestem szalony ze szczęścia. Ale chciałem jeszcze coś powiedzieć o Bobim. Bobi jest cały czas przyjacielem Zofijki, ale wszyscy oprócz Zofijki mówią, że to jest zdrajca. Jest zdrajca dlatego, że ciągle ucieka. Bardzo, bardzo często. Potem wraca, ale zawsze ucieka znowu. A Zofijka udaje, że tego nie widzi. Wczoraj, jak jadłem galaretkę, mamusia powiedziała, że gdyby nie to, że Zofijka będzie histeryzowała, to wolałaby, żeby Bobi już nie wrócił, bo nie lubi takich zdrajców. Ja też nie lubię zdrajców i nie lubię, jak Zofijka jest smutna. Bo jak Zofijka jest smutna, to jest zła i często mówi na mnie głupi Misha, albo Misha jesteś dziwny, albo jeszcze gorsze rzeczy, ale najgorsze jest to, że strasznie wrzeszczy. Nie tylko na mnie, w ogóle wrzeszczy i wszystko ją wkurza, nawet jak ja sobie obok niej usiądę i sobie myję łapę, wtedy wrzeszczy Misha idź stąd. A potem i tak sama sobie idzie. Dziwni są ludzie, a Zofijka w ogóle. Ja bym wolał, żeby Bobi wrócił, ale już więcej nie uciekał, tak by było najlepiej.
Ale nie chce mi się już gadać o Bobim na razie. Opowiem Wam o czymś ciekawszym. Emi była wczoraj z Mamulą w jakichś różnych sklepach i jak przyjechały, to zaraz mnie zawołała i powiedziała, że dostałem prezent. Wiecie jaki to jest prezent? Ja go najbardziej lubię jeść. To są takie specjalne kabanosiki, ja je po prostu uwielbiam. Jak ktoś coś ode mnie chce, to powinien mi przynieść tego kabanosika, a najlepiej dziesięć, dać mi powąchać i ja wtedy dla takiego kogoś wszystko zrobię, nawet mogę śpiewać i tańczyć, byle bym tylko mógł je zjeść. A Emi sobie wymyśliła, że mnie wkurzy, odpakowała tego kabanosika, ja powąchałem, a ona mi go zabrała i podniosła tak bardzo wysoko, że go nie mogłem dosięgnąć. I ja się wtedy zacząłem po niej wspinać i robić hhrrru? ale wtedy Emi dała mi tylko kawałek. Resztę dostałem dopiero u niej w pokoju. Teraz nie mogę się doczekać, kiedy dostanę następnego, one są naprawdę bardzo smaczne, ale Emi powiedziała, że będzie mi je dawać tylko jak będzie jakaś specjalna okazja, bo ich jest mało, szkoooda, i Zofijka powiedziała, że jak będę je co chwilę jadł, to mi pęknie w końcu pupa. Ale ja je bardzo lubię jeść, wtedy strasznie głośno mlaszczę i sapie i potem długo i głośno mruczę, aż zasnę. Chyba nie ma takiej drugiej rzeczy, którą aż tak bardzo lubię, że wszystko za nią oddam, nawet wszystkie moje kartony.
A czy Wy też macie coś takiego, co tak bardzo lubicie, że wszystko za to możecie zrobić, żeby tylko to mieć?
Ja już kończę, bo bardzo chce mi się spać, a poza tym Zofijka wróciła i wrzeszczy. Dobranoc.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
A, jeszcze się może podpiszę, skoro zalazłem aż do klawiatury.
;lkjasdf;lkj lzxkjc; vnmnqpwuirr;ho.zdlhl,.cbxnmvnxbxv.nqrwohfsdm,hoqywey 723081643otiutwjkgjgadslhglhxbz XGZapi
Lepiej jeszcze nie umiem, ale kiedyś może się nauczę, ja się lubię tresować.
Hhrrru?
Co tam u Was słychać? To ja Misha. Dawno mnie tu nie było, bo nie chciało mi się gadać. Chciałem Wam powiedzieć o kilku ciekawych rzeczach, które się mi ostatnio przydarzyły.
Zrobiłem wczoraj Emi niespodziankę. Haha, pięknie się udała. Bardzo lubię robić niespodzianki, bardzo lubię rozśmieszać ludzi, zadziwiać, lubię, jak się śmieją i cieszą, bo wtedy są dla mnie mili i lubię ludziom pomagać, podobno po to jestem na ziemi. No więc sobie pomyślałem, że zrobię niespodziankę Emi, na pewno się z takiej niespodzianki ucieszy. Przespałem prawie cały dzień i wciąż chciało mi się spać. Wszedłem do Emi do pokoju, tak bardzo cichutko, sprawdziłem, czy jest, no i była, ale nawet nie zauważ yła, że wszedłem. Ja rzadko tak cicho idę, że nikt mnie nie słyszy, ale potrafię tak iść i się udało. Tym bardziej było łatwo, że Emi miała słuchawki i słuchała jakiejśwrzeszczącej muzy. Więc ja bardzo cichutko wszedłem do mojego łóżeczka, do kosza, który stoi na łóżku Emi, bo ja mam kilka różnych łóżek. Wszedłem i się tak cicho śmiałem, bo byłem ciekawy, kiedy Emi mnie znajdzie co wtedy zrobi. Ale to strrrasznie długo trwało i nic, więc trochę się niecierpliwiłem, a w końcu zasnąłem. Obudziłem się dopiero jak przyszła ta wrzeszcząca Zofija, siedziała na łóżku i o czymś bardzo głośno gadała i nawet mnie nie zauważyła. I one tak bardzo długo gadały i gadały i nic, nikt na mnie nie zwracał uwagi, aż mi się trochę smutno zrobiło. Ale potem było śmiesznie. Emi się zapytała gdzie jest właściwie Misha, a Zofija powiedziała nie wiem, pewnie ciągle śpi na walizkach jak jakiś bezdomny, stary dziad. I wyszły z pokoju i wołały Miiiiiishaaaaa, Miiiishaaaa, Miiiiishaaaa. Śmieszne, nie? Aż się trząsłem ze śmiechu. No i wtedy właśnie one na chwilę przestały się drzeć, a ja tak się trząsłem, że aż kosz trzeszczał i jeszcze mlaskałem, bo takie to było wszystko śmieszne, one to usłyszały i na mnie lecą "Misha, Misha, Misheczka, co ty tu robisz, tu jest Misha, tu jest Misha, tu jest Miiiishaaaa", normalnie jakiś cyrk. Zofija powiedziała, że trzeba mi zmienić koc w łóżku, bo jest białoszary i mnie na nim nie widać. Przestraszyłem się, bo nie chciałem wstawać, nie lubię takiego zamieszania, ale to chyba był żart. Nie rozumiem czasem, po co ludzie żartują. Ja nie chciałem powiedzieć, jak długo tam już byłem, więc Zofijka mnie lekko podniosła i sprawdziła, jak jest ciepło w koszu. Było gorąco, więc się domyśliła, że już jestem bardzo długo. I byłem jeszcze dłużej, prawie do nocy. Potem tylko wstałem na kolację i Emi z Mamulą oglądały jakieś głupie filmy, a potem Emi mnie znowu wzięła do snu.
Ahaa. Ale jeszcze Wam nie opowiedziałem o jednej, bardzo ciekawej rzeczy. W niedzielę miałem bardzo daleką podróż. Naprawdę. Aż do kościoła. Spałem sobie milutko w garderobie, aż tu nagle mama mnie obudziła tak głośno Misha wstawaj i mnie podniosła. Pobiegłem na dół, żeby sobie znaleźć inne miejsce do snu, ale Mamula zaraz przyszła i przyniosła moje łóżeczko, właśnie ten kosz, który stoi u Emi. I Emi też była na dole. Mamula mnie położyła do tego kosza i powiedziała, że jestem bardzo grzeczny, bo się nie wyrywałem. Wtedy tylko usłyszałem taki dziwny dźwięk i już nawet nie mogłem się wyrwać, bo dookoła tylko była jakaś kratka i mogłem tylko patrzeć i słyszeć co jest nazewnątrz i Emi mnie głaskała. Potem ktoś mnie wziął w tym koszu na ręce i gdzieś długo niósł, strasznie trzęsło, potem mnie gdzieś położyli i trzęsło jeszcze bardziej i warczało. Ja już kiedyś byłem w tym trzęsącym i warczącym czymś, jak jechałem do lekarza, jak miałem chore oko. Emi mnie głaskała i mówiła cały czas, że jestem dobry, spokojny Misha. Starałem się być spokojny, ale się w środku denerwowałem, bo nie wiedziałem, co się dzieje. Potem to coś przestało warczeć, znowu byłem na podwórku, Emi mnie niosła i potem słyszałem bardzo dużo różnych dźwięków. Najwięcej to było psów. Strasznie głośno szczekały, potem mama postawiła mnie na ziemi w koszu i widziałem te wszystkie psy i mnóstwo ludzi i inne zwierzęta i wszystko dobrze słyszałem. Emi przy mnie była i mnie głaskała i podchodzili różni ludzie i się jej pytali, jak się nazywam, najczęściej jakieś dzieci i mnie głaskały, jedno się mnie wystraszyło, chociaż ja wcale nie jestem straszny, ktoś powiedział, że jestem bardzo ładnym królikiem, a jakieś dziecko, jak Emi mu powiedziała, że jestem Misha, to zawołało, mamo, patrz jaka ładna, ona nazywa się Misha. Mama rozmawiała z jakąś panią, że przyjechała, żeby mnie poświęcić, a Emi się śmiała, że będę miał chrzest. Mamula mówiła, że nie rozumie, czemu ludzie się tak dziwią, przecież samochody się święci i rośliny, to zwierzęta też trzeba i różne inne mądre rzeczy mówiła, to znaczy tak mi się wydaje, że to było mądre, bo ja z tego wszystkiego nic nie rozumiałem i w sumie nadal niewiele rozumiem, ale najważniejsze, że miałem przygodę. Ktoś bardzo głośno mówił coś o zwierzętach, a potem poleciała na mnie woda. Potem znowu Emi mnie niosła z powrotem i znowu siedziałem w tym warczącym czymś, a potem było najlepiej, bo mama pozwoliła mi chwilę pobyć na podwórku. Emi powiedziała, że byłem bardzo dzielny i spokojny, a do mamy powiedziała, że chyba bardziej się denerwowała niż ja, bo się bała, że ja się będę bał. Jak dobrze, że nikt nie widział, że się bałem. Potem byłem bardzo zmęczony i chciałem pospać, właśnie dlatego, żeby się tak nie denerwować i Emi zabrała mnie do domu i znowu położyłem się w garderobie.
Fajnie miałem, nie?
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha.
Ja Misha.
Hhrrru?
To ja Misha. Dawno mnie tu nie było. Ostatnio dostaję dużo dobrego jedzenia. Zofijka kupiła mi moje ulubione kiełbaski, Emi kupiła mi nowe przekąski. W ogóle jest fajnie. W środę nawet mi pozwolili wyjść na taras! Sam mogłem wyjść! Sam, bez nikogo. Ale byłem szczęśliwy. Najgorsze, że wtedy był deszcz. Gdyby nie było deszczu, to bym gdzieś daleko pobiegł, na koniec świata i wreszcie wszystko bym obejrzał i wszystkim bym pokazał, że jestem najlepszy. Ale był deszcz, a ja nie lubię deszczu. Lubię tylko pić wodę, a nie jak na mnie chlapie. Więc tak chodziłem bokami, żeby na mnie jak najmniej chlapało, ale i tak było fajnie. I bardzo długo tam byłem, ale w końcu zrobiło mi się zimno i mamusia mnie wpuściła. Ostatnio mam więcej ochoty na to, żeby się tulić i być z ludźmi, Zofijka mówi, że to znaczy, że się starzeję. Szkoda. Ale Emi mówi, że i tak jestem jeszcze bardzo młodziutki. Wczoraj bawiłem się z Emi i Zofijką, że jestem królem, a potem jeszcze w różne inne zabawy. Bo ze mną można się bardzo fajnie bawić, naprawdę. Ja dużo rozumiem, Zofijka mówi, że więcej, niż jakiś tam dachowiec, ale mama i tak ciągle mówi, "Misha, jesteś głupi". Ale Zofijka mówi, że to tylko żart. Nie wiem, po co ludziom są te żarty, nic przez to nie wiadomo. A ja bym chciał wiedzieć tak naprawdę, czy jestem głupi czy mądry. Wczoraj jadłem schabik. Bardzo mi smakował. Zofijka mnie nakarmiła, a ja się głaskałem po główce. Dzisiaj mama obcinała mi pazurki i mnie czesała. Nie cierpię tego. To jest najgorsze, co może być. Kiedyś jeszcze mnie czesała inną szczotką i to było bardzo przyjemne, ale potem powiedziała, że tamta szczotka to jest jakiś "pic na wodę" i teraz mnie czesze taką okropną. No dobra, może ma jedną zaletę, po niej jestem jeszcze bardziej miękki. Ja lubię być miękki. I lubię być piękny i ładnie wyglądać, zawsze się bardzo długo myję przed snem i wtedy Zofijka mówi na mnie Michelle. To jest okropne. Jeszcze gorsze od czesania i obcinania pazurków. A jeszcze przydarzyła mi się jedna niemiła rzecz w środę. Babcia Emi, Olka i Zofijki powiedziała, że jestem brzydki. Nikt wcześniej nie powiedział, że jestem brzydki. Wszystkim się podobam. A babcia powiedziała mamie, że Emi powinna mnie nazwać Mysza, nie Misha, bo jestem taki szary jak mysz i wszystkim mówiła, że jej się nie podobam. Zofijka powiedziała, że jestem piękny i że myszy są inaczej szare, a Emi powiedziała, że w każdym razie jestem mądrzejszy i bardziej wrażliwy niż mysz, ale mi i tak było trochę smutno. Potem jeszcze Emi mi powiedziała, że wcale nie muszę się wszystkim podobać i to nawet dobrze, że się nie podobam wszystkim, bo pewnie zaraz by mnie ktoś ukradł, albo kupił sobie takiego podobnego Mishę. Emi twierdzi, że to by było straszne. Ciekawe, ile jest takich podobnych Mishów, którzy wyglądają tak jak ja. Chciałbym ich wszystkich poznać.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha, nie mysza ani Michelle.
Misha jeszcze raz.
Hhrrru?
Tu Misha jeszcze raz. Przepraszam, że tak Was zanudzam moim śpiącym życiem, ale zdarzyło się coś bardzo
ciekawego. Jak zjadłem to pyszne mięsko, o którym Wam mówiłem, poszedłem spać do Emi. Potem zawołała
mnie mama, bo chciała mnie pokazać tym gościom, jaki jestem ładny. Potem chwilę kręciłem się na dole
i płakałem sam nie wiem za czym a Zofijka ciągle wrzeszczała z góry Misha przymknij się. Potem goście
przyszli obejrzeć pokój Emi i ja też tu przyszedłem. Byli tu strrrasznie długo, strasznie dużo i głośno
mówili i trochę nie wiedziałem, o co chodzi. Wlazłem na szafę do kosza, żeby się poczuć trochę bezpieczniej
i sobie na nich z góry popatrzeć, a nie tylko na nogi i tyłki. Już pisałem, że Emi nie lubi, jak wchodzę
na szafę, zawsze mnie wtedy ściąga, ale teraz nie mogła mnie ściągnąć, bo rozmawiała z tymi gośćmi, więc
sobie tam leżałem, a potem zasnąłem, sam nie wiem kiedy. Obudziłem się dopiero przed chwilą, bo Emi wyszła
z pokoju i zszedłem na dół do kuchni. Była tam mama i Emi. Mama dała mi jeszcze trochę boczku, ładnie
pachniał, ale ja niestety nie byłem głodny i mama powiedziała, że Misha gardzi jedzeniem i niedługo trzeba
mu będzie kupować krewetki, żaby i ślimaki. Ale to wcale nieprawda. Mogła mi po prostu dać później, na
pewno bym zjadł, ale nie. Ona go sobie sama zjadła i jeszcze tak robiła mmmmm. Pewnie specjalnie, żeby
mi było smutno, że nie jestem głodny i nie mogę go teraz zjeść. A potem przyszedł nasz Tatul, bardzo
dużo zrobił zamieszania, nie wiadomo po co mnie wołał i to nawet nie dziadu tylko Misha. Przyszedłem,
ale nic chyba nie chciał. Potem jeszcze raz zawołał Misha i powiedział chodź się pobawić z tatusiem.
Bardzo chętnie przybiegłem, lubię się bawić z tatusiem, rzadko się to zdarza, ale wszyscy się dziwili,
że tatuś sam się przyznał, że jest moim tatusiem. Wziął mnie na ręce i powiedział, że idziemy… no zgadnijcie
gdzie? Powiedział, chodź, Misha, idziemy na dwór. Bardzo się ucieszyłem, aż tak cichutko zrobiłem do
siebie hhrrru? Tata mnie trzymał na rękach i patrzyłem na świat. Ale potem podszedł do okna, widziałem
mamusię i wtedy chyba dopiero mamusia i Emi zauważyły, że nas nie ma, bo zaczęły strasznie wrzeszczeć,
żebyśmy wrócili, bo ja tatę podrapię i potem będę płakał pod oknami. A wcale że nie. Wcale bym mojego
tatusia nie podrapał i w ogóle bym nie płakał. Ale takie już są baby, zawsze muszą histeryzować. A tata
niestety ich posłuchał, wrócił ze mną do domu, rzucił mnie na ziemię, tak, że aż podskoczyłem i był trochę
wkurzony. Chyba też chciał jeszcze dłużej zostać na dworzu. Może gdyby one nie zaczęły wrzeszczeć, pokazał
by mi cały świat? Ehhh, a tak tam było fajnie.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha.
Misha. Po obiedzie.
"Hhrrru?"
Tu Misha. Bardzo się dzisiaj wyspałem. Spałem u Emi, prawie jak zawsze. Dłuuugo spałem. Potem coś
zjadłem i byłem sam. Wszyscy sobie gdzieś poszli. Smutno mi było. Wreszcie wrócili, a ja się polłożyłem
w drzwiach i Zofijka i Emi mnie bardzo dłuugo miziały, aż mi się już znudziło. Ale to było przyjemne
mimo to. Zofijka wzięła mnie potem na ręce i zaniosła do swojego pokoju i się ze mną bawiła. Potem położyła
mnie na łóżku i klepała, nie wiem dlaczego. To nie bolało, ale był taki dziwny, głośny dźwięk, że aż
podniosłem główkę, żeby sprawdzić co to tak dudni. A to we mnie dudniło i Zofijka bardzo się śmiała z
tego dźwięku i z tego, jak ja się zdziwiłem. Ale przecież to nic śmiesznego, że się zdziwiłem, chyba
mogłem, prawda? A potem przyszedłem do Emi, dostałem przekąskę i usnąłem w kartonie. Potem Emi gdzieś wyszła,
a ja nie lubię tu leżeć sam, chyba, że głęboko śpię. Do tego coś tak ładnie pachniało. Potem się okazało,
że to był Tatul. To nie Tatul tak pachniał ładnie, tylko Tatul smażył sobie boczuś. Nawet nie pomyślał,
żeby się ze mną podzielić, jak zszedłem, ale potem wszyscy już przyszli i mama zapytała mnie Mishka,
też byś sobie pewnie mięsko zjadł? No pewnie, że bym zjadł. Emi zapytała tatę, czy może mi dać trochę
boczku i mi dała. Bardzo dużo. No może nie jakoś bardzo bardzo, ale bardzo się najadłem. I teraz jestem
przymulony, nie chce mi się już więcej gadać, idę spać. Jestem teraz cały czas u Emi. Jak jadłem boczuś,
to przyszli jacyś ludzie, Emi mówi, że chcą obejrzeć nasz dom, szkoda, że nie mnie. Trochę się wystraszyłem,
bo robią strasznie dużo szumu i dlatego teraz tu jestem. I bardzo chciałbym teraz zasnąć.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha
Słońce.
"Hhrrru?" Tak, to ja, Misha.
Dzisiaj rano byłem z mamą na chwilę na podwórku. Tak ładnie świeciło słońce, mi na główkę. Wreszci
mogłem trochę pooglądać świat. Trochę się ałem, bo dawno nie wychodziłem, wszystko na dworzu jes takie
inne, ale też byłem bardzo ciekawski, zawsze jestem ciekawski, i wyrywałem się mamusi, bo mnie trzymała
na rękach. Było naprawdę bardzo fajnie. Ale niestety nie dostałem nic dobrego na obiad. Oni jedli jakieś
ludzkie żarcie, nie było na pewno dobre, a ja dostałem tylko suchą karmę. I ogólnie mam dzisiaj nudny
dzień, poza tym, że widziałem słońce. Potem było mi smutno, że nie mogłem tam dłużej zostać i długo chodziłem
od okna do okna i płakałem, aż w końcu się zmęczyłem i zasnąłem. Emi mówi, że ja za dużo jęczę i narzekam,
ale ja wiem, że to nieprawda. Jęczę tyle, ile trzeba.
Pozdrawiam wszystkich bardzo Mishnie.
Misha