Categories
Co mi w mózgu gra, czyli o awatarach.

Ellie Goulding – The Writer.

Witajcie!
Dzisiaj u mnie od rana leci Ellie. Dość dawno jej nie słuchałam. Ellie należy właśnie do tych ludzi, których lubię słuchać pomimo ich popularności na całym świecie. A nie ma takich wielu. Lubię właściwie chyba wszystko od niej, jedne piosenki bardziej, inne mniej, ale jednak ona się po prostu daje lubić.
Poznałam Ellie oczywiście wtedy, gdy większość ludzi, jak zaczęli ją puszczać w radiach, ale zwróciłam na nią jakąś większą uwagę dopiero po jakimś, chyba dość długim czasie. Średnio pamiętam tamten okres, ale wiem, że moja lekka fazunia na Ellie zaczęła się na Twitterze, pierwszy wstawił ją wtedy chyba Piciok, to było “Anything Could Happen” i stwierdziłam, że chociaż słyszałam ten utwór już pewnie z kilkadziesiąt razy wcześniej, to nigdy się jakoś bardziej nie przysłuchiwałam i nawet nie zauważyłam, jaką ładną barwę głosu ma Ellie, no i dalej się tak jakoś samo rozwinęło. TO oczywiście nigdy nie była żadna taka prawdziwa faza, ale bardzo Ellie polubiłam.
A utwór, który chciałabym Wam dzisiaj pokazać – The Writer, należy do tych jej piosenek, które polubiłam szczególnie. W sumie sama nie wiem dokładnie czemu. Za całokształt chyba.

Witajcie!
Dzisiaj u mnie od rana leci Ellie. Dość dawno jej nie słuchałam. Ellie należy właśnie do tych ludzi, których lubię słuchać pomimo ich popularności na całym świecie. A nie ma takich wielu. Lubię właściwie chyba wszystko od niej, jedne piosenki bardziej, inne mniej, ale jednak ona się po prostu daje lubić.
Poznałam Ellie oczywiście wtedy, gdy większość ludzi, jak zaczęli ją puszczać w radiach, ale zwróciłam na nią jakąś większą uwagę dopiero po jakimś, chyba dość długim czasie. Średnio pamiętam tamten okres, ale wiem, że moja lekka fazunia na Ellie zaczęła się na Twitterze, pierwszy wstawił ją wtedy chyba Piciok, to było "Anything Could Happen" i stwierdziłam, że chociaż słyszałam ten utwór już pewnie z kilkadziesiąt razy wcześniej, to nigdy się jakoś bardziej nie przysłuchiwałam i nawet nie zauważyłam, jaką ładną barwę głosu ma Ellie, no i dalej się tak jakoś samo rozwinęło. TO oczywiście nigdy nie była żadna taka prawdziwa faza, ale bardzo Ellie polubiłam.
A utwór, który chciałabym Wam dzisiaj pokazać – The Writer, należy do tych jej piosenek, które polubiłam szczególnie. W sumie sama nie wiem dokładnie czemu. Za całokształt chyba.

6 replies on “Ellie Goulding – The Writer.”

Ale żeś utrafiła jedna z drugą, co, Małgosiu? :d Też lubię jej piosenki, szczególnie takie, choć akurat
z nią jest taka ciekawostka, że nawet popularne “burn” lubię, m.in. dlatego, że mi się kojarzy z jednym
bardzo fajnym wyjazdem i ze światłem ogólnie. W ogóle wiele jej piosenek kojarzy mi się ze światłem,
nie pytajcie, sama nie wiem. :d
O, a tak z ciekawości, napisz, kogo jeszcze lubisz z ludzi znanych na całym świecie.

Z tym światłem to ciekawie. Może dlatego, że jej debiutancki album nazywa się Lights? Albo dlatego, że imię Ellie może oznaczać światło. Tego drugiego, domyślam się, nie wiesz, ale no nie wiem, może jakoś podświadomie, tak mi jakoś przyszło do mózgu.
Z ludzi znanych na całym świecie lubię bardzo wielu, z tym, że większość lubię za jakiś konkretny utwór, czy album, nie tak w całości, acz nie zawsze tak jest. Oczywiście uwielbiam Enyę, to to już chyba wiadomo, takich ludzi jak Tori AMos, Kate Bush, Björk, Sinead O’connor, Gabrielle aplin, chociaż ona nie jest w sumie chyba aż tak bardzo bardzo znana, Birdy, Amy Diamond, ale to to wiesz, Amy Winehouse, dużą część utworów Adele, starsze kawałki Black-Eyed Peas, Catatonię, Loreenę MCKennitt, znana jest co prawda na ogół tylko w jakichś konkretnych środowiskach, ale jednak dość równomiernie na świecie, Celtic Woman, jak wyżej, ostatnio odkryłam, że lubię almę, taką FInkę, co nawet po Eskach leci, Blackmore’s Night, Clannad, duużo tego.

Stój, kochana moja! Czekaj! Ty? Lubisz? Black eyed peas? Proszę dłóższą wypowiedź! Można nawet na prywatną
wiadomość, bo ja chcę o tym porozmawiać! :d Ja też ich bardzo lubię, ale z twojej strony potrzebuję głębszych
informacji na ten temat. A co do Ellie, niesamowite z tym imieniem, jasne, że nie wiedziałam, ale sama
teoria chyba się nie zgadza, chociaż “lights” mnie jeszcze utwierdziło. Ja to skojarzenie miałam jeszcze
przed tym, jak znałam ten album. Ja to skojarzenie już miałam przy “burn”, przy tym… yyyy… przedrefrenie,
nie wiem, jak to określić. Takie coś, jakby drobne spadające gwiazdki… takie… jasne, ładne takie…
sztuczne ognie, czy coś. Nie mam pojęcia, jak to wygląda, to ty się znasz na kolorach. Ale ładne to jest,
chodź mój mózg mi na tyle tego nie udostępnił, żebym wiedziała coś więcej. A jak słyszę “the writer”,
to sama się rozświetlam, ale to z innego powodu.

Mi się ostatnio odświeża faza na Amy Diamond. Nawet nie wiem, z jakiego powodu. Któregoś dnia zaczęło
mi się nucić “It can only get better”, a później “Tomorrow”, to sobie puściłam.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink