Witajcie!
Dziś w moim awatarze jeden z piękniejszych pod względem muzycznym według mnie utworów Vreeswijka, choć wydaje mi się, że dość mało znany, oczywiście mówię o Szwecji, bo w Polsce raczej w ogóle nie jest szerzej znany. Utwór "Elisabeth" jest apostrofą do kolejnej kobiety, właśnie Elisabeth, która jest bardzo młoda i piękna, a podmiot liryczny ją pociesza, ponieważ jest nieszczęśliwa z powodu jakiejś miłości i mówi jej, w skrócie rzecz ujmując, że to nie oznacza, że będzie tak zawsze i że znajdzie sobie jeszcze kogoś innego.
Category: Co mi w mózgu gra, czyli o awatarach.
Witajcie!
Dzisiaj również taki raczej spokojny, skandynawski utworek. Dzisiaj jednak z Finlandii, ale nie po fińsku, po angielsku, jak widać po tytule. Elisabeth Ehnrooth (nieszczególnie fińskie jest i jej imię i nazwisko) mieszka w Helsinkach, znana jest po prostu jako ELisabeth. Znam ten utwór już od dłuższego czasu i wciąż mi się podoba.
Witajcie!
Usłyszałam ten utwór dziś rano w jednej ze szwedzkich stacji radiowych i od razu strraszliwie mi się spodobał. Według mnie jest śliczny i zdecydowałam się nim podzielić. Wykonawczyni tego utworu – ELisabet Ormslev – pochodzi z Islandii.
Witajcie!
Mam ochotę trochę pozanudzać. 😀 Dzisiaj mój awatar to znowu piosenka walijskiego, rockowego zespołu Candelas, kolejna, którą wprost uwielbiam. Nazywa się Llwytha'r Gwn i została stworzona w gościnnej współpracy z Alys Williams.
To, co mnie właśnie najbardziej powala w tym utworze, to wokal Alys, z którym pierwszy raz się zetknęłam słuchając Llwytha'r Gwn. Długo, dłuuugo próbowałam się czegoś dowiedzieć, któż to zacz jest, bo zespół Candelas tworzą sami faceci, a przy moim bardzo wtedy kulawym walijskim ciężko mi się było czegokolwiek dowiedzieć, no i w końcu dowiedziałam się, kim jest ta kobitka, dowiedziałam się w dość ciekawy sposób, ciekawy choćby dlatego, że przez Gwila.
Gdy już sobie od jakiegoś czasu pisaliśmy i już byliśmy na takim trochę luźniejszym etapie, gadaliśmy sobie o muzyce, jaką kto lubi itd. no i okazało się, że o ile słuchamy bardzo różnych rzeczy, o tyle w samym temacie muzyki walijskiej nasze gusta są bardzo zbieżne, no i że on też słucha Candelas. Tak więc mi się w mózgu pojawił impuls i zapytałam się go, skoro jest tak zorientowany w kwestiach walijskiej muzyki, kim jest ta babka na wokalu w Llwytha'r Gwn, bo mnie to bardzo, bardzo nurtuje i chciałabym coś więcej od niej zobaczyć. I dowiedziałam się, że Alys Williams, a co więcej, przekonałam się, jak mały jest świat walijskojęzyczny, ponieważ Alys pochodzi z tego samego rejonu, co Gwil i w tej miejscowości, w której on mieszka, mieszkała jej babcia, do której ona jeździła na weekendy jak była mała i bawiła się z Gwila siostrami i czasami też z Gwilem, w każdym razie się znają. Bardzo mnie to zadziwiło.
Teraz jednak ALys ma30 lat, w każdym razie rocznikowo, parę lat temu brała udział w The Voice UK, gdzie śpiewała po ingliszu, ale niestety nie wydała jak dotąd żadnego albumu, także niewiele jest jakichś jej utworów w sieci. Alys jest też mamą dwójki dzieci – dziewczynki o imieniu Catrin i chłopca o imieniu Gruffudd – i wychowuje ich sama.
Życzę Wam miłego słuchania i ciekawa jestem, czy wokal Alys zrobi na kimś takie wrażenie, jak na mnie, no i w ogóle Waszych opinii.
Witajcie!
Ostatnio mam małą fazę właśnie na zespół Candelas, to znaczy ja ich znam i słucham już… no prawie rok jakoś, ale ostatnio tak jakoś jeszcze częściej u mnie leci.
W dzisiejszym awatarze więc wrzucam Wam jedną z moich ulubionych piosenek tego zespołu, aha, dodajmy, że to jest również zespół walijski, ale to chyba idzie wydedukować po nieodszyfrowywalnym tytule. Ta piosenka nazywa się Colli Cwsg. Jakby ktoś się ciekawił, cwsg czyta się "kusk". W piosence chodzi o to, że osoba się w niej wypowiadająca nie chce stracić snu.
Haha, a właśnie, tak off topic, kwestia mojego snu jest już trochę bardziej wyregulowana, znaczy trwa proces regulacji cały czas, ale jest już znacznie lepiej, biorę jakieś cóś na H, drugie cóś też na H i jakoś się żyje, w przyszłym tygodniu jeszcze się wybieram do endokrynologa, tym razem na wizytę, z tymi moimi wynikami, skoro już badania porobiłam. A już myślałam, że rekord w bezsenności pobiję i przebiję. Jednak naprawdę świat wygląda zupełnie inaczej, jak człowiek się wyśpi. 😀
No ale wracając do utworu, życzę Wam miłego słuchania.
Witajcie!
Obiecywałam jakiś miesiąc temu mniej więcej, że wrzucę kiedyś jakiś utwór w wykonaniu Gwila po ingliszu, żeby Wam pokazać jego walijski akcent. No i to się właśnie ziściło.
Akurat ten utwór, który jest w chwili obecnej moim awatarem, jest to piosenka typowo walijska, zrobił więc to z tak walijskim akcentem, z jakim normalnie mówi. Przyznam, że dużo już walijskich akcentów i w ogóle walijskich ludzi słyszałam, ale tylko dwie osoby, jakie słyszałam dotąd dorównują Gwilowi w walijskości akcentu. Na ogół jak śpiewa po ingliszu, jego akcent jest znacznie słabszy, w ogóle w muzyce na ogół aż tak akcentu nie słychać, wiadomo, ale tu jest tak celowo. Poza tym do nawijania też ma właściwie trzy akcenty. Jeden taki typowo walijski walijski, którym się posługuje naprzemiennie z językiem walijskim, albo wśród walijskich native'ów, jak trzeba coś koniecznie po ingliszu, drugi taki bardziej cywilizowany walijski i trzeci taki prawie, praawie RP, czyli ten taki, nazwijmy to, czysty angielski, dla niewalijskich ludzi. Przy czym ja się czuję zaszczycona, bo jeśli już on mi cóś nagrywa, to z tym walijskim walijskim, z którym ja się już chyba nienajgorzej osłuchałam i ogarniam, choć na początku było troszkę słabo i dużo czasu mi zajmowało rozszyfrowanie, na początku brzmiało to dla mnie niemal identycznie jak język walijski. 😀 W tym utworze jest kilka walijskich słów, są to nazwy kilku walijskich miejscowości, które nie mają swoich angielskich odpowiedników, słowo achafi – czyli po naszemu fuj, bue, oraz imię żeńskie Gwenllian – czyli imię żony tytułowego bohatera piosenki, ale to tyle walijskiego.
A co do utworu, jest to tradycyjny utwór walijski, znaczy nie tyle tradycyjny, że jakiś bardzo stary, zaledwie z dziewiętnastego wieku, ale po prostu zakorzeniony w tradycji, z racji na temat. Opowiada o jednej z bardziej znanych walijskich osobistości XIX wieku, niejakim doktorze Williamie Price, facet naprawdę istniał, jakby ktoś miał wątpliwości, był jak tytuł wskazuje lekarzem, ale zasłynął jako jeden z excentryczniejszych obywateli wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii, co jest wielkim wyróżnieniem, ponieważ epoka wiktoriańska sprzyjała wszelkim dziwadłom i można by rzec, że excentryczność była wtedy modna. Oprócz więc tego, że był lekarzem, był także neodruidem, nacjonalistą, nudystą, wegetarianinem, ale przede wszystkim – pionierem kremowania zwłok w Wielkiej Brytanii, ponieważ skremował jako pierwszy w tym kraju swojego zmarłego synka, który by the way nazywał się Iesu Grist, czyli Jezus Chrystus, potem zaś sam został skremowany po śmierci. W ogóle facet miał manię wielkości. I głównie o tych jego krematoryjnych wyczynach traktuje ów utwór.
Jest kompletnie inny w stylu od albumu Gwila, poza tym wyróżnia się chociażby tym, że jest po ingliszu.
Kiedyś jeszcze Wam pokażę jego walijski akcent w wersji light, ale na razie jeśli chcecie usłyszeć akcent walijski w wersji light, to dobrym przykładem, choć z innego regionu Walii – jest Danielle Lewis, której piosenkę w dwóch wersjach językowych już kiedyś udostępniłam, po angielsku nazywa się Dreams Grow.
Miłego słuchania. 🙂
Witajcie!
Dzisiejszy awatar to również jest cover utworu Cornelisa Vreeswijka, obiektu mojej poprzedniej wielkiej fazy. Cover w wykonaniu popularnej szwedzkiej piosenkarki – Lisy Ekdahl. – A żeby było jakieś porównanie, w moich plikach udostępnionych znajduje się zarówno wersja Lisy, jak i Cornelisa.
Piosenka ta w wersji Lisy EKdahl pojawiła się na albumie "Den Flygande Holländaren", czyli po szwedzku latający Holender. Album ten jest składanką utworów Vreeswijka scoverowanych przez różnych popularnych skandynawskich artystów, został wydany w kilka lat po jego śmierci.
Utwór Papillas Samba został napisany przez Cornelisa do szwedzkiego filmu o tytule "Svarta Palmkronor" (Czarne Korony Palm) z akcją w Brazylii. Vreeswijk nawet grał w tym filmie, ja ten film jakieś półtora roku temu widziałam. Podmiotem lirycznym, czy jak to się tam w muzyce określa, jest w tym utworze niejaka Elin Papilla, czyli główna bohaterka tego filmu, szukająca człowieka, który kiedyś uratował jej życie, ponieważ teraz ona pragnie pomóc jemu, bo tym razem on znalazł się w niebezpieczeństwie.
Witajcie!
Tak sobie pomyślałam, że coś od tego zespołu przydało się wrzucić jako awatar.
Trwynau Coch jest zespołem walijskim, walijskojęzycznym, pochodzącym ze Swansea i już nie istniejącym. Istniał od lat siedemdziesiątych do dziewięćdziesiątych, ich muzyka to taki punkrock charakterystyczny dla epoki.
òw zespół jest dla mnie dość ważny wśród wszystkich zespołów walijskich, jakie znam, ponieważ obiekt mojej obecnej wielkiej fazy – Gwilym Bowen Rhys – jest synem wokalisty tego zespołu, niejakiego Rhysa Harrisa. Gdyby się któś zastanawiał, czemu oni mają inne nazwiska, to jest tak dlatego, że tak po prostu jest w wielu walijskich, walijskojęzycznych rodzinach, że imię ojca jest nazwiskiem jego dzieci, ujmując rzecz tak bardzo skrótowo.
Zespół ten był albo uwielbiany, albo nienawidzony. Uwielbiany oczywiście przez walijskojęzyczną ludność, która w tamtych czasach nie miała wiele swojej muzyki, nie było tak jak jest teraz i w ogóle walijski był rzadko używany, wtedy się dopiero zaczęło coś tam budzić do życia, nienawidzony zaś przez wszystkich innych. Nienawiść ta wzrosła jeszcze bardziej, gdy stworzyli piosenkę, z której niestety do tej pory są najbardziej znani, pod tytułem Merched Dan Bymtheg, bardzo kontrowersyjną, bo, mówiąc wprost, o pedofilskim wydźwięku. Niektórzy patrzyli na to, jako żart, bo jest sobie chwytliwa, walijska piosenka i poza tymi, którzy znają walijski, nikt nie wie, o co chodzi, a media nawet przez jakiś czas to puszczały, potem jednak ich lokalna stacja w Swansea się na szczęście skapnęła i zespół wypadł z łaski. Jedyną stacją, która emitowała ich utwory, oczywiście od początku z wyłączeniem wyżej wspomnianego "hitu", było BBC Radio Cymru. Inne ich piosenki są spoko, ja ich lubię, ale, no właśnie, niestety teraz kojarzy ich się głównie z tamtym czymś, a bardzo szkoda. Niestety wtedy śpiewanie wyłącznie po walijsku nie było szczególnie dochodowe, a już na pewno nie tak, jak jest teraz, dlatego właśnie w latach dziewięćdziesiątych członkowie Trwynau Coch zdecydowali się przebranżowić.
Piosenka, którą ja chciałabym Wam pokazać, ma tytuł Radio Cymru, jest swego rodzaju chołdem dla tej stacji, która jako pierwsza i przez długi czas jedyna zaczęła nadawać wyłącznie po walijsku, właśnie w czasie istnienia tego zespołu.
Hmmm, chwila, godzina jest… no po wpół do piątej. Normalni ludzie o tej porze, wydaje mi się, że śpią, także, miłych snów!
Ja tak jak przypuszczałam wczorajszej nocy nie spałam w ogóle, sądziłam więc, że dzisiaj to sobie nadrobię wszelkie zaległości w tej dziedzinie, ale śnił mi się jakiś dziadowski koszmar, z którego wybrnęłam o drugiej i… no najwidoczniej mój limit na sen już się wyczerpał. To nie jest logiczne, zwłaszcza, że bynajmniej się wyspana nie czuję, no ale po ponad godzinnej próbie ponownego uśnięcia skapitulowałam. No ale OK. Jednak w związku z tym, że limit snu mi się wyczerpał, a wszyscy jeszcze śpią, nie wszystko można w tym momencie robić, chyba, że masz również na celu rozwalenie snu bliźnim, tak więc mi ju ż od tej drugiej się troszeczkę nudzi, stąd postanowiłam wrzucić kolejny awatar. Nawet Misha już usnął, wykończył się chyba, bo dość długo się bawiliśmy. Śmiesznie sapie.
Moim awatarem jest dziś utwór znów walijskojęzyczny, który ogromnie mi się kojarzy z taką jedną Lucy, o której pisałam we wpisie o Gwilu, że też ma fazę, chociaż to właściwie nie jest faza, tylko przewlekłe zaćmienie mózgu, taka rzadka komplikacja w przebiegu fazy wielkiej. W każdym razie ona bardzo tę piosenkę lubi, dzięki niej ją poznałam, no a ja też ją lubię, no to wstawiłam. Tytuł piosenki – Goleuadau Llundain – po naszemu oznacza światła Londynu. Domyśliłby się ktoś, że Llundain to Londyn? 😀
Witajcie!
Wymyśliłam sobie kolejny awatar, tym razem będzie po walijsku.
Elin Fflur Llewelyn Jones jest artystką bardzo dobrze znaną w Walii i walijskojęzycznych mediach, w 2002 roku wygrała konkurs piosenki walijskojęzycznej Cân I Gymru i to głównie to przyniosło jej tak dużą popularność. Mama Elin Fflur – Nest – wygrała ten sam festiwal 24 lata wcześniej, co ciekawe piosenki dla obu z nich napisał ten sam człowiek. Cała rodzina Elin Fflur jest bardzo muzykalna, ona sama ma bardzo szerokie muzyczne horyzonty – lubi pop, folk, rock, soul – i to wszystko u niej słychać. Z wykształcenia jest kryminologiem, kształciła się na Bangor University. Pochodzi z małej miejscowości w północnej Walii o jakże wdzięcznej i uroczej nazwie Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch. Wbrew pozorom miejscowość jest naprawdę malutka, to właściwie jest wieś.
Co do piosenki, Angel, choć po walijsku wymawia się inaczej, niż po angielsku, oznacza dokładnie to samo, co po angielsku. Mówi o aniele, który chroni i opiekuje się osobą wypowiadającą się w tym utworze, ale też o tym, że czasem jej tego anioła brakuje i że chciałaby, żeby ten anioł użyczył jej swoich skrzydeł i pozwolił jej polatać sobie na wolności. Tak w skrócie mówiąc.