Witajcie!
Trzeba by chyba było napisać coś konstruktywnego. ALe mi się nie chce, bo mój zwęglony mózg mi nie chce działać. @Pajper wymyślił mi parę dni temu nową xywkę – mózgozwęglacz – także ja dopiero teraz odkryłam, co się dzieje z moim mózgiem, mianowicie, że właśnie się zwęgla. Co w sumie nie jest dziwne przy takiej ilości snu, jaką miałam w tym tygodniu. Teraz mi się tak przestawiło, że jeszcze chyba nigdy nie było tak dziwnie i okropnie pod tym względem. Jestem strasznie śpiąca, zmęczona i zamulona, ale jak tylko próbuję zasnąć, czegokolwiek bym w tym celu nie robiła, po prostu nie idzie. Względnie jest tak, że przysnę na chwilkę i zaraz się gwałtownie wybudzam, albo na około godzinkę i wtedy mam jakiś debilny koszmar, więc i tak się budzę zmęczona, także nie wiem, co lepsze. Moja Mamulka mówi, że jak zna mnie, powodem tego musi być coś dziwnego, bo tylko mi w tym domu się przytrafiają jakieś dziwne rzeczy, albo poznaję dziwnych ludzi, no czasem jeszcze Tatulowi. Oczywiście wszelkie meliski, neospazminki i inne takie nie działają. Mamulka wpadła na pomysł, że to może coś od tarczycy, chociaż według mnie gdyby to było coś od tego, to bym raczej ciągle spała, tak jak wcześniej, no ale trzeba sprawdzić. Dlatego wczoraj przed szkołą byłyśmy jeszcze zrobić wszystkie badania, które się tak z biegu da zrobić, jak nie to, to pojedziemy do tej babki, która mi zdiagnozowała wtedy te moje sny, o których Wam pisałam. Zrobiłam sobie też wczoraj kąpiel jodową, bo jod jest dobry na niedoczynność tarczycy, no ale to nie działa tak doraźnie. ASMR nawet próbowałam, nawet w ogóle nie mam tingles, co mnie w sumie nie dziwi, świat serio nie wygląda atrakcyjnie z perspektywy kilku bezsennych lub prawie bezsennych dni, a żeby mieć tingles to trzeba się tak trochę cieszyć życiem. Chciałam się pobawić nawet melatoniną, chociaż różne rzeczy o tym słyszałam, ale jak to powiedziałam mojej Mamulce, człowiekowi, który się zna na lifestylach i głęboko w tym siedzi, to dość gwałtownie stwierdziła, że nie, bo melatonina potrafi jeszcze bardziej rozregulować. Cóż, będę musiała się chyba sama dokształcić i dowiedzieć, jak jest naprawdę, no ale do tego to muszę się wyspać. 😀 No i dochodzimy do punktu wyjścia. Ale ja nie o tym chciałam, zaraz się zapultam w przeszłości jak Misha. 😀
Dążyłam do tego, że skoro trzeba by chyba było napisać coś konstruktywnego, a ja nie mam siły na jakieś odkrywcze rozkminy, to zdecydowałam się na jakiś przyjazny writing prompt. Ten, który wybrałam, jest to writing prompt w formie pytań. Przy okazji jeśli komuś się spodoba, możecie pisać Wasze odpowiedzi na te pytania w komentarzach albo to sobie ukraść na Wasze blogi, bo to jest podobno ze strony z takimi rzeczami, więc można, ja to widziałam, bo znajoma, której bloga śledzę zreblogowała. No i uprzedzam, że jeśli będzie tu coś niegramatycznie, nielogicznie, nieortograficznie, niestylistycznie, od tyłu czy jakkolwiek niezgodnie z zasadami pisowni polskiej, jest to spowodowane zwęglaniem się mojego mózgu.
1. Jak mija twój dzień i na co czekasz w najbliższej przyszłości?
Mój dzień… no nieszczególnie dzisiaj. Rano byłam w szkole, potem z Mamulą na zakupach, i z Zofijką, potem przewalaliśmy się z Mishą po łóżku, bo on akurat leżał, a mi się nic innego nie chciało, byli u nas babcia z dziadkiem, co Misha już zrelacjonował, wrócił z pracy Tatul, a teraz przyjechała do nas Mamuli znajoma, jej krawcowa, której Mamula przed chwilą pokazała cały nasz dom. Obecnie siedzimy z Misheczką u mnie w pokoju, słucham sobie BBC Radio Cymru no i życie jakoś leci. W ogóle czas strasznie wolno leci, jak się nie śpi, no ale to chyba nic odkrywczego. 😀 Co do drugiej części, na co czekam w najbliższej przyszłości… żeby się wyspać. 😀 To na pewno, no ale pytanie w wersji oryginalnej brzmi "What are you excited about in the near future?", a to, mimo, że byłoby świetne, aż tak mnie nie excytuje. Kurczę, no nie wiem, ciężko mi w tym momencie myśleć o czymś excytującym. Ahaa, dobra, chyba wiem, ale wątpię, że to się wydarzy, pozostaję wierna mojej ideologi, żeby się nigdy nie nastawiać. Ostatnio mój Tatul zaczął coś tam mówić, że by chciał sobie wziąć wolne tak na cały tydzień, teraz się trochę narobił, bo jego zmiennik miał wesele syna i widać, że Tatul przez to trochę świruje, a teraz ostatnio już parę razy mówił, że chętnie by sobie znowu na tydzień do Szwecji wyjechał. Zzzzzaaaaarrrrrąbiiiiiście by było, ale nie mam pojęcia, czy to wypali, więc myślę o tym wyłącznie w trybie przypuszczającym.
2. Jaką cechę najbardziej w sobie lubisz i dlaczego?
Hmmm… pomyślmy… tak najbardziej najbardziej to chyba to, że łatwo mi się rozkminia, kto jaki jest. Dużo myślę o ludzkich charakterach i osobowościach, lubię je analizować i obserwować, więc wyciąganie wniosków wychodzi mi coraz lepiej, przynajmniej tak mi się wydaje i taką mam nadzieję. Mój dziadek z tego powodu mówi na mnie rentgen. 😀 To z kolei potrafi czasem pomóc w jakimś pomaganiu ludziom, co zawsze sprawia satysfakcję, bo takim już jesteśmy gatunkiem, że pomoc bliźniemu nas w naturalny sposób uszczęśliwia. No i przydaje się w wielu innych sytuacjach.
3. Jakie jest największe wyzwanie, jakie do tej pory spotkało Cię w życu i jak je przezwyciężyłaś? Jaki jest twój plan, jeśli wciąż nad nim pracujesz?
Nie wiem, czy to jest największe, ale na pewno wielkie. Tym wyzwaniem jest mój walijski rok. Na początku tego roku zrobiłam sobie takie postanowienie noworoczne, że ten rok będzie rokiem walijskim, to znaczy, że postaram się w ciągu tego roku nauczyć ile tylko będę mogła mówić po walijsku i posługiwać się tym językiem, po prostu robić sobie language immersion, czyli się zanurzać w walijskim i się nim otaczać, zrobić wszystko, żeby się rozwijał. Początkowo chciałam robić sobie co roku rok z innym językiem, ale miałabym zbyt wielki miszmasz w głowie, na walijski potrzebuję zdecydowanie więcej czasu, niż rok, nie sądzę, żebym do stycznia była gotowa na wprowadzenie nowego języka. To było oczywiście wyzwanie bardzo pozytywne, choć nie brakowało mi w nim frustracji, często byłam wkurzona, przybita czy coś, ale jeszcze częściej w euforii. A moim największym osiągnięciem jest oczywiście pozyskanie Gwila, bez którego pewnie dawno bym osiadła na mieliznach, jęczała i płakała. Raz, że Gwil to Gwil, faza i te sprawy, a dwa, że po prostu sama bym nie dała rady. No a potem jeszcze się inni ludzie pojawili, różne rzeczy, nawet znalazłam Big Welsh Challenge na stronie BBC, tak też nazwałam mój folder do walijskiego, z jakimiś moimi zapiskami, osiągnięciami, planami na przyszłość itp. Mój game plan nie jest jakiś ścisły, bo nie zależy ode mnie. Zależy też od tego, co wygrzebię na sieci, co mi któś podrzuci, czego się dowiem od ludzi, co jest dostępne i do ogarnięcia… Co miesiąc, albo jakoś tak, staram się robić sobie jakieś podsumowanie i zobaczyć, czy serio się jakoś w danym miesiącu rozwinęłam. Wtedy jest sukces.
4. W czym jesteś mistrzem lub expertem?
Na początku nie mogę sobie odmówić przyjemności zacytowania Wam tego pytania. What is something you are a jack, master, or expert in/of? Jack? Jack to mistrz? Nie wiedziałam. Słowo jack wydaje się mieć miliard zastosowań, zależnie od rejonu, kontextu itd. Ci, co wiedzą, to wiedzą, dlaczego mnie to tak rusza, tym, co nie wiedzą, mówię, że od zawsze uwielbiam mię Jacek, a także Jack, choć nie są one spokrewnione etymologicznie, ale bardzo je oba lubię, lubię wielu ludzi o tych imionach, bo samo to, że się tak nazywają nastawia mnie do nich pozytywnie, lubię po prostu Jacków i słowo jack w każdym jego znaczeniu, choć niektóre są co najmniej dziwne.
Abstrahując od Jacków, myślę, że dużo jest takich rzeczy, na których się nienajgorzej znam, podobnie jak i takich, na których się nie znam w ogóle lub ilekroć się do nich zabiorę, kończy się to co najmniej potrójną porażką. Ale taką chyba najbardziej przebijającą się w moim życiu rzeczą, w której mogłabym się uznać za experta, są szeroko pojęte kwestie lingwistyczne. A nawet, jeśli w jakimś obszarze tychże kwestii nie dysponuję zbyt wielką wiedzą, to mam w tej materii dość otwarty mózg i lubię się nowych rzeczy z tego zakresu dowiadywać, więc siłą rzeczy moja siła expercka rośnie. 😀
5. Czego dotyczył twój ostatni sen, jaki pamiętasz?
Jedno wielkie dziadostwo. Nie będę wchodzić chyba w szczegóły, ale był to jeden z właśnie tych moich snów, o których już trochę pisałam. Moje wszystkie sny są na ogół intensywne, przynajmniej te, które pamiętam, i te złe, i te fajne. Ostatni normalny sen, jaki miałam, dotyczył Gwila, ale był strasznie krótki, to było jakieś dwa tygodnie temu, także, przynajmniej jak na mnie, trochę dawno, bo na ogół miewam sny częściej, no ale… nie w takich warunkach, wiadomo, chyba, że mam śnić na jawie.
6. Kto wie o tobie najwięcej?
Mmmmm… i tu mamy problem. Teoretycznie powiedziałabym, że moja Mamulka, bo my gadamy tyle, że siłą rzeczy musi wiedzieć, poza tym jest moją Mamulką i tak dalej i tak dalej, jednak z kolei są takie rzeczy, których moja Mamulka nie wie, a wiedzą ludzie, którzy wcale jakoś dużo poza tym o mnie nie wiedzą. No ale OK, to jest strasznie trudne pytanie, więc niech będzie, że Mamulka, poza tym dużo informacji na mój temat posiada jeden z moich penpali, sporo dziwnych rzeczy wie także Zofijka, z życia i z tego, że często sobie po nocach gadamy o głupotach, a to jest jeden z łatwiejszych sposobów do poznania człowieka, no i, wbrew pozorom, mamy sporo wspólnego w postrzeganiu świata, co ułatwia wzajemne rozumienie i poznawanie się.
7. W jakiej pozycji śpisz najczęściej?
O mamo. Jak śpię, to nie wiem, ale zasypiam najczęściej na lewym boku. Z trzech powodów. Po pierwsze, tak mi wygodnie, po drugie, Misha stoi po lewej stronie mojego łóżka, znaczy stoi Mishy kosz, a ja się chcę z nim miziać, po trzecie, moja Mamulka gdzieś w tych swoich lifestylach czytała, że taka pozycja sprawia, że człowiekowi szybciej się podczas snu oczyszcza mózg. Nie mam bladego pojęcia, jaki to może mieć związek, ale warto się przyczyniać do dobrostanu mózgowego, więc jeśli to działa… czemu nie. Innym powodem jest to, że ta babka u której byłam z tymi moimi strasznymi snami, powiedziała, że u ludzi występują one najczęściej, gdy śpią na plecach. Ja z własnej woli tak nigdy nie śpię, poza tym nie zauważyłam, żeby pozycja miała u mnie jakieś znaczenie, ale spania na wznak staram się unikać, tym bardziej, że podobno ludzie tak w ogóle nie powinni, bo nie są do takiego snu stworzeni.
8. Gdybyś miała wehikuł czasu (taki jak Tardis), i mogłabyś przenieść się gdziekolwiek w czasie i przestrzeni, gdzie byś się przeniosła?
Jeśli w przestrzeni, to do któregoś mojego ulubionego kraju, albo jakiegoś konkretnego jego obszaru i wtedy czas mnie nie obchodzi. Jeśli w czasie, to do Vreeswijka, albo do Celtów/Wikingów.
9. Dlaczego twój ulubiony kolor jest twoim ulubionym kolorem?
Po pierwsze, nie mam wyłącznie jednego najbardziej ulubionego koloru, po drugie, trudno tak dokładnie sprecyzować dlaczego. Moje ulubione kolory to czarny, biały, szary, zielony i niebieski, w przypadku tych dwóch ostatnich pewnych odcieni nie lubię, ale większość jednak tak. Lubię mieć te kolory wokół siebie, lubię ubrania w tych kolorach, ogólnie lubię chłodne, raczej stonowane kolory, nienawidzę jaskrawości, a czerwony to dla mnie symbol wszelkiego zła na ziemi. NIEEEEENAAAAAWIIIIIDZĘ CZEEEEERWOOOOONEEEEEGOOOOO!!! A mój pokój jest prawie cały zielony.
10. Kiedy ostatnio śmiałaś się tak, że bolał cię brzuch, boki, nie mogłaś złapać oddechu itp.
W piątek. To znaczy w piątek w zeszłym tygodniu. Ryłyśmy się wtedy z Zofijką pisząc jej szkolne wypracowanie, a potem jeszcze z SMS-ów jej koleżanki. Najczęściej takie ataki śmiechu miewamy właśnie z Zofijką, nie umiemy się normalnie śmiać.
OK, to tyle, chyba nawet nie wyszedł najgorszy ten wpis, zaraz go sprawdzę i się zobaczy, a że już się wieczór zrobił, to mam nadzieję, że potem uda mi się normalnie zasnąć. Wam również życzę miłych snów i miłej lektury, no i jeśli będziecie mieć ochotę, zapraszam Was również do zabawy z tymi pytaniami.
Kolejny randomowy wpisik.
Witajcie!
Trzeba by chyba było napisać coś konstruktywnego. ALe mi się nie chce, bo mój zwęglony mózg mi nie chce działać. @Pajper wymyślił mi parę dni temu nową xywkę – mózgozwęglacz – także ja dopiero teraz odkryłam, co się dzieje z moim mózgiem, mianowicie, że właśnie się zwęgla. Co w sumie nie jest dziwne przy takiej ilości snu, jaką miałam w tym tygodniu. Teraz mi się tak przestawiło, że jeszcze chyba nigdy nie było tak dziwnie i okropnie pod tym względem. Jestem strasznie śpiąca, zmęczona i zamulona, ale jak tylko próbuję zasnąć, czegokolwiek bym w tym celu nie robiła, po prostu nie idzie. Względnie jest tak, że przysnę na chwilkę i zaraz się gwałtownie wybudzam, albo na około godzinkę i wtedy mam jakiś debilny koszmar, więc i tak się budzę zmęczona, także nie wiem, co lepsze. Moja Mamulka mówi, że jak zna mnie, powodem tego musi być coś dziwnego, bo tylko mi w tym domu się przytrafiają jakieś dziwne rzeczy, albo poznaję dziwnych ludzi, no czasem jeszcze Tatulowi. Oczywiście wszelkie meliski, neospazminki i inne takie nie działają. Mamulka wpadła na pomysł, że to może coś od tarczycy, chociaż według mnie gdyby to było coś od tego, to bym raczej ciągle spała, tak jak wcześniej, no ale trzeba sprawdzić. Dlatego wczoraj przed szkołą byłyśmy jeszcze zrobić wszystkie badania, które się tak z biegu da zrobić, jak nie to, to pojedziemy do tej babki, która mi zdiagnozowała wtedy te moje sny, o których Wam pisałam. Zrobiłam sobie też wczoraj kąpiel jodową, bo jod jest dobry na niedoczynność tarczycy, no ale to nie działa tak doraźnie. ASMR nawet próbowałam, nawet w ogóle nie mam tingles, co mnie w sumie nie dziwi, świat serio nie wygląda atrakcyjnie z perspektywy kilku bezsennych lub prawie bezsennych dni, a żeby mieć tingles to trzeba się tak trochę cieszyć życiem. Chciałam się pobawić nawet melatoniną, chociaż różne rzeczy o tym słyszałam, ale jak to powiedziałam mojej Mamulce, człowiekowi, który się zna na lifestylach i głęboko w tym siedzi, to dość gwałtownie stwierdziła, że nie, bo melatonina potrafi jeszcze bardziej rozregulować. Cóż, będę musiała się chyba sama dokształcić i dowiedzieć, jak jest naprawdę, no ale do tego to muszę się wyspać. 😀 No i dochodzimy do punktu wyjścia. Ale ja nie o tym chciałam, zaraz się zapultam w przeszłości jak Misha. 😀
Dążyłam do tego, że skoro trzeba by chyba było napisać coś konstruktywnego, a ja nie mam siły na jakieś odkrywcze rozkminy, to zdecydowałam się na jakiś przyjazny writing prompt. Ten, który wybrałam, jest to writing prompt w formie pytań. Przy okazji jeśli komuś się spodoba, możecie pisać Wasze odpowiedzi na te pytania w komentarzach albo to sobie ukraść na Wasze blogi, bo to jest podobno ze strony z takimi rzeczami, więc można, ja to widziałam, bo znajoma, której bloga śledzę zreblogowała. No i uprzedzam, że jeśli będzie tu coś niegramatycznie, nielogicznie, nieortograficznie, niestylistycznie, od tyłu czy jakkolwiek niezgodnie z zasadami pisowni polskiej, jest to spowodowane zwęglaniem się mojego mózgu.
1. Jak mija twój dzień i na co czekasz w najbliższej przyszłości?
Mój dzień… no nieszczególnie dzisiaj. Rano byłam w szkole, potem z Mamulą na zakupach, i z Zofijką, potem przewalaliśmy się z Mishą po łóżku, bo on akurat leżał, a mi się nic innego nie chciało, byli u nas babcia z dziadkiem, co Misha już zrelacjonował, wrócił z pracy Tatul, a teraz przyjechała do nas Mamuli znajoma, jej krawcowa, której Mamula przed chwilą pokazała cały nasz dom. Obecnie siedzimy z Misheczką u mnie w pokoju, słucham sobie BBC Radio Cymru no i życie jakoś leci. W ogóle czas strasznie wolno leci, jak się nie śpi, no ale to chyba nic odkrywczego. 😀 Co do drugiej części, na co czekam w najbliższej przyszłości… żeby się wyspać. 😀 To na pewno, no ale pytanie w wersji oryginalnej brzmi “What are you excited about in the near future?”, a to, mimo, że byłoby świetne, aż tak mnie nie excytuje. Kurczę, no nie wiem, ciężko mi w tym momencie myśleć o czymś excytującym. Ahaa, dobra, chyba wiem, ale wątpię, że to się wydarzy, pozostaję wierna mojej ideologi, żeby się nigdy nie nastawiać. Ostatnio mój Tatul zaczął coś tam mówić, że by chciał sobie wziąć wolne tak na cały tydzień, teraz się trochę narobił, bo jego zmiennik miał wesele syna i widać, że Tatul przez to trochę świruje, a teraz ostatnio już parę razy mówił, że chętnie by sobie znowu na tydzień do Szwecji wyjechał. Zzzzzaaaaarrrrrąbiiiiiście by było, ale nie mam pojęcia, czy to wypali, więc myślę o tym wyłącznie w trybie przypuszczającym.
10 replies on “Kolejny randomowy wpisik.”
Ojojojojoj, chciałam napisać dużo, ale chyba połowa mi pouciekała. 😀
Co do niewyspania, to współczuję. Gdybym Cię nie znała, podejrzewałabym jakieś objawy depresji, ale w
przepaść chyba nie lecisz, a i nastroju deprysyjnego nie masz. Ale współczuję, sama nie raz przechodziłm
przez brak snu i to porządny, też miałam okres, że kilka dni nie spałam, więc Cię doskonale rozumiem
i dobrze radzę, zrób coś z tym jak najprędzej, bo inaczej się wykończysz, a tego byśmy nie chcieli. Wystarczy,
że i tak trąbią o jakimś końcu świata, w który wcale nie wierzę. Ja nie wiem, skąd dziennikarze biorą
te plotki. 😀
A co do pytań, to chętnie się nimi zajmę, na swoim własnym blogu, bo są bardzo ciekawe i znowu mogłabym
się trochę rozpisać. Swoją drogą, jak to jest, że podrzucasz takie fajne pomysły, o których ja nie mam
pojęcia? 😀
O, uwielbiam takie sytuacje, jak coś długiego napiszesz, a potem nie ma. Niemiło.
Niee, myślę, że objawów depresji to nie mam, ale jak tak dalej pójdzie, to przypuszczam, że będę mieć nie tylko objawy depresji, ale i szału i czego jeszcze tam popadnie. Zdecydowanie zamierzam coś z tym zrobić, a przynajmniej próbować coś z tym zrobić, bo jeszcze nie daj Boże ktoś oprócz mnie przez to ucierpi.
Koniec świata? O, a ja myślałam, że to u ZOfiji w szkole takie głupoty wymyślają, tylko od niej o tym słyszałam. Bez sensu. Ciekawie, na jakiej podstawie oni sobie te daty wybierają. Losowanie jakieś czy coś? 😀
Co do pytań, fajnie, na pewno Twojego wpisa z nimi zobaczę, jak go zrobisz. A fajne pomysły mam z innych blogów. Jak się pisze bloga, to inspiracji najlepiej szukać na innych blogach, a ja czytam blogów duuuużo. Tak dużo, że czasami ciężko przez wszystko przebrnąć, jak się tak uzbiera z tygodnia
czy dłużej. 😀
Nie, to nie tylko u Zofijki. 😀 No, ale mamy jedenastą, a końca wita nie ma i pewnie nie będzie. 😀 Teraz
to niby jakieś planety czy coś, na podstawie tego, albo jakichś asteroid, nie wiem. 😀
Moosbish, podrzucisz te pytania na priv?
O, @Hazel, to bardzo dobra prośba jest i ja się do niej dołączam. A co do tego, że nie możesz spać, współczuję bardzo, naprawdę. ::
W ogóle gratuluję, że mimo niewyspania, udało Ci się stworzyć tak konstruktywny wpis. z
@Celtic1002: Szczęśliwie świat dotrwał do dnia dzisiejszego, zresztą niczego innego się nie spodziewałam, chociaż Zofijka miała wczoraj jakieś rozkminy egzystencjonalne, co jak jednak świat się skończy. 😀
@Hazel96 i @Monia01: OK, zaraz rzucę.
@Monia01: Dzięki. 🙂 Też się w sumie zdziwiłam, że mi taki dorzeczny wpis wyszedł. 😀
Ja sobie te pytania wezmę z twojego wpisu własnoręcznie, chyba, że się nie da i też się nimi zajmę. CHętnie
zrobiłabym to dzisiaj, bo mi się podobają, ale chyba już mi się to niestety nie uda, więc zrobię to jutro,
co niewątpliwie wpłynie na odpowiedź na pierwsze, nie wiem, czy w pozytywny sposób. Ja też się śmiałam
w piątek! :d Wow, pierwszy raz widziałam, żeby ktoś powiedział od razu i otwardzie, że zrobi coś z objawami
depresji, żeby inni nie ucierpieli. Za to cię lubię! A, no i co do rozkmin egzystencjalnych, to śmiem
stwierdzić, że o mnie dużo wiesz właśnie ty, mimo to, że dawno się nie widziałyśmy. Pomojając temat X,
to jak się z kimś było na zielonych szkołach, sztuk dwie, konoliach, sztuk jednej i wyjazdach grupowych,
sztuk nie wiem ile, ale w tym biwak z przeprowadzką, to musi się wiedzieć troszkę o ludziach.
Pomijając, koloniach i inne błędy, sorki.
OK, bierz, myślę, że się da, bo czemu nie. Ja nie powiedziałam, że zrobię coś z objawami depresji, których szczęśliwie jak sądzę jeszcze chyba nie mam, tylko z brakiem snu, no ale… na jedno chyba wychodzi, zagrożenie dla okolicznej ludzkości jest prawdopodobnie takie samo, jeśli nie większe, niż przy normalnej depresji. 😀 No taak, to jest fakt, w takich okolicznościach się człowieka dobrze poznaje.