Hmmm, chwila, godzina jest… no po wpół do piątej. Normalni ludzie o tej porze, wydaje mi się, że śpią, także, miłych snów!
Ja tak jak przypuszczałam wczorajszej nocy nie spałam w ogóle, sądziłam więc, że dzisiaj to sobie nadrobię wszelkie zaległości w tej dziedzinie, ale śnił mi się jakiś dziadowski koszmar, z którego wybrnęłam o drugiej i… no najwidoczniej mój limit na sen już się wyczerpał. To nie jest logiczne, zwłaszcza, że bynajmniej się wyspana nie czuję, no ale po ponad godzinnej próbie ponownego uśnięcia skapitulowałam. No ale OK. Jednak w związku z tym, że limit snu mi się wyczerpał, a wszyscy jeszcze śpią, nie wszystko można w tym momencie robić, chyba, że masz również na celu rozwalenie snu bliźnim, tak więc mi ju ż od tej drugiej się troszeczkę nudzi, stąd postanowiłam wrzucić kolejny awatar. Nawet Misha już usnął, wykończył się chyba, bo dość długo się bawiliśmy. Śmiesznie sapie.
Moim awatarem jest dziś utwór znów walijskojęzyczny, który ogromnie mi się kojarzy z taką jedną Lucy, o której pisałam we wpisie o Gwilu, że też ma fazę, chociaż to właściwie nie jest faza, tylko przewlekłe zaćmienie mózgu, taka rzadka komplikacja w przebiegu fazy wielkiej. W każdym razie ona bardzo tę piosenkę lubi, dzięki niej ją poznałam, no a ja też ją lubię, no to wstawiłam. Tytuł piosenki – Goleuadau Llundain – po naszemu oznacza światła Londynu. Domyśliłby się ktoś, że Llundain to Londyn? 😀
Daniel Lloyd A MR. Pinc – Goleuadau Llundain.
Hmmm, chwila, godzina jest… no po wpół do piątej. Normalni ludzie o tej porze, wydaje mi się, że śpią, także, miłych snów!
Ja tak jak przypuszczałam wczorajszej nocy nie spałam w ogóle, sądziłam więc, że dzisiaj to sobie nadrobię wszelkie zaległości w tej dziedzinie, ale śnił mi się jakiś dziadowski koszmar, z którego wybrnęłam o drugiej i… no najwidoczniej mój limit na sen już się wyczerpał. To nie jest logiczne, zwłaszcza, że bynajmniej się wyspana nie czuję, no ale po ponad godzinnej próbie ponownego uśnięcia skapitulowałam. No ale OK. Jednak w związku z tym, że limit snu mi się wyczerpał, a wszyscy jeszcze śpią, nie wszystko można w tym momencie robić, chyba, że masz również na celu rozwalenie snu bliźnim, tak więc mi ju ż od tej drugiej się troszeczkę nudzi, stąd postanowiłam wrzucić kolejny awatar. Nawet Misha już usnął, wykończył się chyba, bo dość długo się bawiliśmy. Śmiesznie sapie.
Moim awatarem jest dziś utwór znów walijskojęzyczny, który ogromnie mi się kojarzy z taką jedną Lucy, o której pisałam we wpisie o Gwilu, że też ma fazę, chociaż to właściwie nie jest faza, tylko przewlekłe zaćmienie mózgu, taka rzadka komplikacja w przebiegu fazy wielkiej. W każdym razie ona bardzo tę piosenkę lubi, dzięki niej ją poznałam, no a ja też ją lubię, no to wstawiłam. Tytuł piosenki – Goleuadau Llundain – po naszemu oznacza światła Londynu. Domyśliłby się ktoś, że Llundain to Londyn? 😀
2 replies on “Daniel Lloyd A MR. Pinc – Goleuadau Llundain.”
Hej, to tak jak ja, od drugiej trzydzieści. 😀
O kurczę, no widzisz. O, wiem, Sleepless Club założymy. 😀