Categories
Co mi w mózgu gra, czyli o awatarach. I Had A Dream. Zwierzenia Świra.

Alex Kunnari ft. Tim Hilberts – Wake Me Up plus nawijki snów dotyczące.

Ostrzeżenie: jak na wpis o awatarze wpis nieco przydługi.
Witajcie!
W przeciwieństwie do wszystkiego, co pojawiało się w moich awatarach do tej pory, utwór Wake Me Up nie jest moim awatarem dlatego, że podoba mi się od strony muzycznej. Muzycznie, jak mam być szczera, nieszczególnie mi podchodzi. To, co zwróciło moją uwagę w tym utworze, to jego text. Nie, że mądry, nie, że ładny, tylko, że po prostu jestem w stanie się do niego ustosunkować i cieszę się, że ktoś tak ładnie opisał zjawisko, o którym chciałabym Wam dzisiaj troszkę napisać, opisał je wręcz z mojej perspektywy. Już mówię, o co chodzi.
Od tak wczesnego dzieciństwa, jakie tylko jestem sobie w stanie przypomnieć, aż do tej pory co jakiś czas mam do czynienia ze strasznymi, bardzo nieprzyjemnymi i ogromnie męczącymi snami. Sny owe są dziwne, ponieważ ich fabuła zwykle jest niemal taka sama, z jakimiś zazwyczaj tylko drobnymi szczegółami, które ulegają zmianom. Głównym ich tematem są kompletnie irracjonalne lęki, jakie miałam w dzieciństwie. Pewnie obecnie, gdybym w normalnej sytuacji i na jawie zetknęła się z tym, co wtedy budziło we mnie owe lęki, nie byłabym tak bardzo przerażona, ale w tych snach do tej pory jestem ogromnie i samo to przerażenie, obezwładniające cię poczucie bezradności, osaczenia i lęku, racjonalnie patrząc kompletnie nieadekwatne do sytuacji, jest strasznie męczące. Dodatkowo dobrych kilka lat temu, jak już Wam pisałam w jednym z wpisów na Drimolandii, bardzo lubiłam się bawić zjawiskami typu LD (świadome śnienie) i innymi podobnymi, nie mając pojęcia, jak destrukcyjne potrafi to być dla mózgu. Mam wrażenie, że zabawy ze świadomymi snami zaostrzyły jeszcze mój problem i odtąd miałam i mam te sny nieco częściej, niż wcześniej. Na tyle często, że zdążyłam zaobserwować, kiedy się pojawiają i w ogóle postanowiłam zrobić trochę research na temat tego, co to jest, czemu to jest i na ile jest to w ogóle naturalne. Zauważyłam mianowicie, że najczęściej, acz nie zawsze, sny owe pojawiają się u mnie, jeśli obudzę się, załóżmy w nocy, potem przez jakiś czas nie śpię, jakiś czas to znaczy załóżmy powyżej 15 minut do… no nie wiem, trzech godzin, że przed zapadnięciem się w czeluść tego snu (co serio przypomina trochę zapadanie się w jakieś trzęsawisko) mam czasem możliwość odwrócenia tego i obudzenia się, zanim ugrzęznę na dobre, choć wymaga to wręcz fizycznej siły, często podczas tych snów miałam od zawsze jakieś takie resztki świadomości, tak, że potrafię na przykład zarejestrować, że na przykład ktoś już się obudził i łazi po kuchni, mózg mam jednak jakby za jakąś mgłą i miesza mi się sen z rzeczywistością, co czasami sprawia, że te sny potrafią być naprawdę upiornie realistyczne, zawsze wiem, że to jest sen i rozpaczliwie chcę się obudzić, ale nic z tego nie wychodzi, przytłaczają mnie moje lęki, w ogóle ogólne poczucie lęku, bezradności, tak, jakby z każdej strony czekało na ciebie jakieś niebezpieczeństwo, nawet ciężko byłoby mi opisać, czego się boję najbardziej, po prostu się boisz i czujesz jak w jakiejś pułapce, albo w centrum idiotycznego horroru, ale to, co jest najbardziej zjawiskowe… w kulminacyjnym momencie snu zawsze próbuję wrzasnąć, ruszyć się, cokolwiek… nic… nie idzie. I jeszcze czasem masz straszliwe wrażenie, że jeszcze chwila i się udusisz. Po obudzeniu dobrą chwilę jest się w równie przytłaczającej dezorientacji, no i jak są jakieś serio gorsze te sny to czasem cały dzień nie bardzo można się do końca pozbierać i funkcjonuję trochę tak, jakbym się przez noc naoglądała horrorów. Na podstawie tego, oraz różnych innych objawów, po zrobieniu miniresearchu zaczęłam podejrzewać, że jest to paraliż przysenny. Nie wszystko się zgadzało, ale obezwładniający lęk, resztki świadomości, niektórzy mają całkowitą świadomość, biedaki, niemożność poruszenia się, częste fałszywe przebudzenia, to znaczy, że śpisz, ale śni ci się, że już wstajesz, że zaczął się dzień, nareszcie, już skończył się ten głupi sen, a tu nagle, wychodzisz sobie załóżmy z domu i… okazuje się, że nadal śpisz, że to jest w ogóle dopiero początek i musisz się po raz kolejny zmierzyć ze swoimi ciężkimi do określenia, a jednocześnie tak wyrazistymi, że niemal uosobionymi lękami, wszystko to wskazywało na to, że to musi być paraliż przysenny. rozmawiałam na ten temat z moją Mamulką, która wie o tych moich snach, bo jak byłam mała byłam przekonana, że wszyscy tak mają i że tak wyglądają klasyczne koszmary normalnych ludzi. Potem przypadkowo kiedyś zeszliśmy na temat snów z moim dziadkiem. Nieraz mi już wcześniej opowiadał, że często ma dziwne sny, albo babcia coś wspominała, a wtedy właśnie dziadek opowiedział mi o tych swoich snach, których fabuła kręci się wokół tego, że gdzieś go zabierają, gdzie nie chce być, że to miejsce wygląda trochę jak szpital, tylko jest dużo straszniejsze i że nie może się w tym śnie ruszyć i to wszystko jest bardzo, bardzo straszne. Wtedy już wiedziałam, że dostałam paraliż przysenny w spadku po dziadku, bo to niby też może być genetyczne. Szkoda tylko, że nie idzie tego jakoś leczyć. Dowiedziałam się już jednak, że istnieją techniki oddechowe, które pomagają się wybudzić, czy w każdym razie opanować trochę sytuację i to wrażenie, że ktoś na tobie siedzi, a ty się dusisz. Poszłam też z tym kiedyś do neurologa i się dowiedziałam, że może mi to kiedyś jeszcze samo przejdzie i że niektórym na to pomagają jakieś leki z grupy SSRI, aczkolwiek to nie jest bezpośrednie lekarstwo na paraliż przysenny. Moja Mamulka chciała, żebym ja spróbowała, czy mi to pomoże, ale i ta neurolog i ja stwierdziłyśmy wtedy, że chyba najpierw lepiej spróbować jakichś innych rzeczy. Teraz więc jak już od jakiegoś czasu wiem, o co chodzi, staram się przestrzegać tak zwanej higieny snu, chociaż nie zawsze jest to takie łatwe, jakby się mogło wydawać i jak mi się wydawało, że będzie, raczej nie idę spać ponownie, jeśli na przykład obudziłam się i zachciało mi się spać dopiero po godzinie, wolę już być trochę niewyspana, niż znów mieć te sny, a jak już wpadnę, to staram się opanowywać sytuację oddychając jakoś normalnie, co jest jednak straszliwie trudne czasami.
Piszę o tym dzisiaj dlatego, że właśnie mam za sobą noc pełną tego typu snów, na szczęście udało im się mnie wciągnąć, zawsze jakoś w ostatniej chwili się odratowywałam, ale za jakąś trzecią próbą normalnego uśnięcia stwierdziłam, że nieee, ja się tak dłużej nie bawię. I resztę nocy bawiliśmy się cichutko i kulturalnie z Mishą, dobrze, że Misha był, bo inaczej to bym się pewnie strrrasznie bała. Odespałam sobie w dzień, co ciekawe w dzień jest zawsze jakoś mniejsze prawdopodobieństwo, że mi się zaczną te sny.

Ostrzeżenie: jak na wpis o awatarze wpis nieco przydługi.
Witajcie!
W przeciwieństwie do wszystkiego, co pojawiało się w moich awatarach do tej pory, utwór Wake Me Up nie jest moim awatarem dlatego, że podoba mi się od strony muzycznej. Muzycznie, jak mam być szczera, nieszczególnie mi podchodzi. To, co zwróciło moją uwagę w tym utworze, to jego text. Nie, że mądry, nie, że ładny, tylko, że po prostu jestem w stanie się do niego ustosunkować i cieszę się, że ktoś tak ładnie opisał zjawisko, o którym chciałabym Wam dzisiaj troszkę napisać, opisał je wręcz z mojej perspektywy. Już mówię, o co chodzi.
Od tak wczesnego dzieciństwa, jakie tylko jestem sobie w stanie przypomnieć, aż do tej pory co jakiś czas mam do czynienia ze strasznymi, bardzo nieprzyjemnymi i ogromnie męczącymi snami. Sny owe są dziwne, ponieważ ich fabuła zwykle jest niemal taka sama, z jakimiś zazwyczaj tylko drobnymi szczegółami, które ulegają zmianom. Głównym ich tematem są kompletnie irracjonalne lęki, jakie miałam w dzieciństwie. Pewnie obecnie, gdybym w normalnej sytuacji i na jawie zetknęła się z tym, co wtedy budziło we mnie owe lęki, nie byłabym tak bardzo przerażona, ale w tych snach do tej pory jestem ogromnie i samo to przerażenie, obezwładniające cię poczucie bezradności, osaczenia i lęku, racjonalnie patrząc kompletnie nieadekwatne do sytuacji, jest strasznie męczące. Dodatkowo dobrych kilka lat temu, jak już Wam pisałam w jednym z wpisów na Drimolandii, bardzo lubiłam się bawić zjawiskami typu LD (świadome śnienie) i innymi podobnymi, nie mając pojęcia, jak destrukcyjne potrafi to być dla mózgu. Mam wrażenie, że zabawy ze świadomymi snami zaostrzyły jeszcze mój problem i odtąd miałam i mam te sny nieco częściej, niż wcześniej. Na tyle często, że zdążyłam zaobserwować, kiedy się pojawiają i w ogóle postanowiłam zrobić trochę research na temat tego, co to jest, czemu to jest i na ile jest to w ogóle naturalne. Zauważyłam mianowicie, że najczęściej, acz nie zawsze, sny owe pojawiają się u mnie, jeśli obudzę się, załóżmy w nocy, potem przez jakiś czas nie śpię, jakiś czas to znaczy załóżmy powyżej 15 minut do… no nie wiem, trzech godzin, że przed zapadnięciem się w czeluść tego snu (co serio przypomina trochę zapadanie się w jakieś trzęsawisko) mam czasem możliwość odwrócenia tego i obudzenia się, zanim ugrzęznę na dobre, choć wymaga to wręcz fizycznej siły, często podczas tych snów miałam od zawsze jakieś takie resztki świadomości, tak, że potrafię na przykład zarejestrować, że na przykład ktoś już się obudził i łazi po kuchni, mózg mam jednak jakby za jakąś mgłą i miesza mi się sen z rzeczywistością, co czasami sprawia, że te sny potrafią być naprawdę upiornie realistyczne, zawsze wiem, że to jest sen i rozpaczliwie chcę się obudzić, ale nic z tego nie wychodzi, przytłaczają mnie moje lęki, w ogóle ogólne poczucie lęku, bezradności, tak, jakby z każdej strony czekało na ciebie jakieś niebezpieczeństwo, nawet ciężko byłoby mi opisać, czego się boję najbardziej, po prostu się boisz i czujesz jak w jakiejś pułapce, albo w centrum idiotycznego horroru, ale to, co jest najbardziej zjawiskowe… w kulminacyjnym momencie snu zawsze próbuję wrzasnąć, ruszyć się, cokolwiek… nic… nie idzie. I jeszcze czasem masz straszliwe wrażenie, że jeszcze chwila i się udusisz. Po obudzeniu dobrą chwilę jest się w równie przytłaczającej dezorientacji, no i jak są jakieś serio gorsze te sny to czasem cały dzień nie bardzo można się do końca pozbierać i funkcjonuję trochę tak, jakbym się przez noc naoglądała horrorów. Na podstawie tego, oraz różnych innych objawów, po zrobieniu miniresearchu zaczęłam podejrzewać, że jest to paraliż przysenny. Nie wszystko się zgadzało, ale obezwładniający lęk, resztki świadomości, niektórzy mają całkowitą świadomość, biedaki, niemożność poruszenia się, częste fałszywe przebudzenia, to znaczy, że śpisz, ale śni ci się, że już wstajesz, że zaczął się dzień, nareszcie, już skończył się ten głupi sen, a tu nagle, wychodzisz sobie załóżmy z domu i… okazuje się, że nadal śpisz, że to jest w ogóle dopiero początek i musisz się po raz kolejny zmierzyć ze swoimi ciężkimi do określenia, a jednocześnie tak wyrazistymi, że niemal uosobionymi lękami, wszystko to wskazywało na to, że to musi być paraliż przysenny. rozmawiałam na ten temat z moją Mamulką, która wie o tych moich snach, bo jak byłam mała byłam przekonana, że wszyscy tak mają i że tak wyglądają klasyczne koszmary normalnych ludzi. Potem przypadkowo kiedyś zeszliśmy na temat snów z moim dziadkiem. Nieraz mi już wcześniej opowiadał, że często ma dziwne sny, albo babcia coś wspominała, a wtedy właśnie dziadek opowiedział mi o tych swoich snach, których fabuła kręci się wokół tego, że gdzieś go zabierają, gdzie nie chce być, że to miejsce wygląda trochę jak szpital, tylko jest dużo straszniejsze i że nie może się w tym śnie ruszyć i to wszystko jest bardzo, bardzo straszne. Wtedy już wiedziałam, że dostałam paraliż przysenny w spadku po dziadku, bo to niby też może być genetyczne. Szkoda tylko, że nie idzie tego jakoś leczyć. Dowiedziałam się już jednak, że istnieją techniki oddechowe, które pomagają się wybudzić, czy w każdym razie opanować trochę sytuację i to wrażenie, że ktoś na tobie siedzi, a ty się dusisz. Poszłam też z tym kiedyś do neurologa i się dowiedziałam, że może mi to kiedyś jeszcze samo przejdzie i że niektórym na to pomagają jakieś leki z grupy SSRI, aczkolwiek to nie jest bezpośrednie lekarstwo na paraliż przysenny. Moja Mamulka chciała, żebym ja spróbowała, czy mi to pomoże, ale i ta neurolog i ja stwierdziłyśmy wtedy, że chyba najpierw lepiej spróbować jakichś innych rzeczy. Teraz więc jak już od jakiegoś czasu wiem, o co chodzi, staram się przestrzegać tak zwanej higieny snu, chociaż nie zawsze jest to takie łatwe, jakby się mogło wydawać i jak mi się wydawało, że będzie, raczej nie idę spać ponownie, jeśli na przykład obudziłam się i zachciało mi się spać dopiero po godzinie, wolę już być trochę niewyspana, niż znów mieć te sny, a jak już wpadnę, to staram się opanowywać sytuację oddychając jakoś normalnie, co jest jednak straszliwie trudne czasami.
Piszę o tym dzisiaj dlatego, że właśnie mam za sobą noc pełną tego typu snów, na szczęście udało im się mnie wciągnąć, zawsze jakoś w ostatniej chwili się odratowywałam, ale za jakąś trzecią próbą normalnego uśnięcia stwierdziłam, że nieee, ja się tak dłużej nie bawię. I resztę nocy bawiliśmy się cichutko i kulturalnie z Mishą, dobrze, że Misha był, bo inaczej to bym się pewnie strrrasznie bała. Odespałam sobie w dzień, co ciekawe w dzień jest zawsze jakoś mniejsze prawdopodobieństwo, że mi się zaczną te sny.
A co ma do tego ALex Kunnari i Wake Me Up? No tytuł mówi sam za siebie chyba. Jeszcze nigdy, nigdy nie wiedziałam takiego opisu, pod którym ja bym się mogła podpisać oboma rękoma i nogoma, jak mówi moja Mamulka. Wake Me Up poznałam przez Spotify, konkretnie przez ich składanki Daily Mix, wtedy miałam fazę na słuchanie norweskiej elektroniki. Jak jednak znalazł się tam utwór Kunnariego, Fina, nie Norwega, i raczej dance'owy, niż elektroniczny, kompletnie nie wpasowujący się w mój gust muzyczny, nie mam pojęcia, ale text mnie powalił. Ja czytałam wiele opisów paraliżu sennego, ludzie różne mają, ale tak podobnego do mojego jeszcze nie widziałam.
Miłego słuchania życzę wszystkim. 🙂

2 replies on “Alex Kunnari ft. Tim Hilberts – Wake Me Up plus nawijki snów dotyczące.”

Współczuję z tymi snami. Co prawda ja mam sny stosunkowo rzadko, a jeszcze rzadziej coś konkretnego z nich pamiętam,
ale to jedno wiem, że sny potrafią być bardzo realistyczne i mogą rzeczywiście wzbudzić lęk.
Ja miałem kiedyś chroniczne problemy, dla odmiany z bezsennością. Bardzo często nie mogłem zasnąć do
późnych godzin nocnych. Inna sprawa, że u mnie to było trochę takie samonakręcające się koło, bo najczęściej
kładąc się, już byłem przekonany, że nie zasnę, no więc denerwowałem się i rzeczywiście nie zasypiałem.

O, to tak podobnie ma teraz moja Zofija. Ona się boi różnych rzeczy, więc zawsze idzie spać wtedy, gdy jeszcze nikt nie śpi, żeby czasem nie okazało się tak, że Mamulka już poszła do łóżka, a ona jeszcze nie śpi. No ale jak chociaż przez chwilkę dłużej nie może zasnąć, to zaraz zaczyna się bać, że wszyscy już pójdą spać i ona zostanie sama, w związku z czym rzeczywiście ciężko zasypia. Przy tym niestety często strasznie histeryzuje. Ale sama też wiem, że jak któś często długo nie może zasnąć, to potem trudno nie myśleć o tym, że się nie zaśnie i to się bardzo łatwo nakręca niestety.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink