Categories
Randomowa pisaninka.

Rzeczy, ludzie i zjawiska, które sprawiają, że jestem szczęśliwa.

Witajcie!
Taki sobie wymyśliłam randomowy wpisik. Nie wiem, czy będzie to w kolejności od tego, co najbardziej mnie uszczęśliwia, do tego, co mniej, po prostu wrzucę to w takiej kolejności w jakiej mi się przypomni. 😀 Otóż:
Misha. Misha to jest takie ciekawe zjawisko, które samą swoją obecnością rozładowuje wszelkie międzyludzkie napięcia przynajmniej w jakimś stopniu. Misha jest piękny, a powszechnie wiadomo, że piękno ma ogromny wpływ na człowieka i jego poczucie szczęścia. Misha jest też dobry, taka jest już jego natura. To bardzo wrażliwe, miłe stworzonko, które najwyraźniej bardzo lubi spędzać ze mną dużo czasu, nawet teraz śpi obok mnie i jak znam życie taka sytuacja utrzymać się może do wieczora. Trudno nie czuć się szczęśliwym, nawet jeśli ogólnie człowiek twierdziłby, że nie jest, gdy Misha jest w pobliżu. Zofijka twierdzi, że Misha ma w środku jakiś mus, który sprawia, że ludzie zawsze się śmieją w jego obecności i że właśnie niby ten mus sprawia, że Mishę tak łatwo jest kochać i lubić. Nie wiem, skąd ona wytrzasnęła ten mus, dlaczego akurat mus, a nie cokolwiek innego, nie udało mi się tego dowiedzieć, jednak coś ten Misha musi mieć.
Zofijka. Zofijka jest zjawiskiem, które wywiera ogromny wpływ na swoje otoczenie, raczej nie jest osobą, którą można tak sobie lubić, albo się ją bardzo lubi, albo nie cierpi. Ja w sumie nie wiem, jak jest w moim przypadku, bo nie ma dnia, żeby mnie nie wkurzała, ale jest też bardzo śmieszna i z nikim się chyba tyle wspólnie nie śmiałam co z Zofijką. Poza tym Zofijka też jest piękna, zwłaszcza, jak śpi. Problem z Zofijką polega na tym, że trzeba ją rozsądnie dawkować, ponieważ w przeciwnym razie może się człowiekowi wszystkiego odechcieć. Ja teraz właśnie mam przerwę od ZOfijki, bo od soboty jest u nas nasza kuzynka i bawi się z Zofijką, w związku z czym ja się teraz nie muszę z nią bawić, przychodzić do niej wieczorem i, jak to określa Tatul ją “usypiać” itd. Czasami przerwa od Zofijki jest serio potrzebna.
3. Czytanie książek i wypisywanie się. Czytać książki uwielbia wielu ludzi i nic w tym dziwnego. Fajnie jest móc sobie żyć innym, książkowym życiem, po to, żeby było ciekawiej i różnorodniej, żeby poznać życie z czyjejś innej perspektywy, żeby się nie nudzić, żeby się oderwać od własnego życia, żeby miło spędzić czas, żeby się czegoś dowiedzieć… Powodów może być wiele. Ja uwielbiam czytać książki Małgorzaty Musierowicz, czytałam je wielokrotnie, mam na myśli te z cyklu “Jeżycjada”, zawsze sprawia mi to tyle samo przyjemności, czuję się wśród ich bohaterów jak wśród rodziny, zawsze się z nich śmieję i zawsze chce mi się przy nich jeść. Uwielbiam książki Lucy Maud Montgomery, bo mam z Maud wiele wspólnego, tak jak i z jej bohaterkami, właszcza z Emilką Starr i z Valancy Stirling. Najmniej mnie chyba łączy z Anią Shirley, ale też lubię ją czytać, choć pierwsza część jest straszliwie cukierkowa. Wszystkie bohaterki Lucy lubię, nawet z jej opowiadań. Uwielbiam też literaturę angielską typu Jane Austin, Charlotte, Emily i ANne Bronte, Elizabeth Gaskell, Frances Hodgson Burnett, Victoria Holt. Czasami lubię sobie poczytać jakieś biografie czy obyczajowe powieści historyczne. Lubię Astrid Lindgren, tak jak Zofijka, często jej czytam książki Lindgren. Ogólnie lubię książki obyczajowe z dobrze zarysowanymi portretami psychologicznymi postaci. I lubię wszelkiego rodzaju baśnie i mity, najbardziej z północnej i zachodniej Europy, ale nie tylko. I zdarza mi się czytać książki medyczne. Mój dziadek, który jest swego rodzaju znachorem, ma takowych sporą ilość, jak mieszkaliśmy w naszym poprzednim domu, to ja je pożyczałam i skanowałam. Lubię też wypisywać się w moim pamiętniku, pisać opowiadania i różne inne rzeczy, pisać na blogu, wypisywać się z emocji generalnie. Zdecydowanie wolę pisać, niż nawijać, zwłaszcza o rzeczach dla mnie istotnych, a jeśli chodzi o ogarnianie emocji, to tylko i wyłącznie na piśmie.

Witajcie!
Taki sobie wymyśliłam randomowy wpisik. Nie wiem, czy będzie to w kolejności od tego, co najbardziej mnie uszczęśliwia, do tego, co mniej, po prostu wrzucę to w takiej kolejności w jakiej mi się przypomni. 😀 Otóż:
Misha. Misha to jest takie ciekawe zjawisko, które samą swoją obecnością rozładowuje wszelkie międzyludzkie napięcia przynajmniej w jakimś stopniu. Misha jest piękny, a powszechnie wiadomo, że piękno ma ogromny wpływ na człowieka i jego poczucie szczęścia. Misha jest też dobry, taka jest już jego natura. To bardzo wrażliwe, miłe stworzonko, które najwyraźniej bardzo lubi spędzać ze mną dużo czasu, nawet teraz śpi obok mnie i jak znam życie taka sytuacja utrzymać się może do wieczora. Trudno nie czuć się szczęśliwym, nawet jeśli ogólnie człowiek twierdziłby, że nie jest, gdy Misha jest w pobliżu. Zofijka twierdzi, że Misha ma w środku jakiś mus, który sprawia, że ludzie zawsze się śmieją w jego obecności i że właśnie niby ten mus sprawia, że Mishę tak łatwo jest kochać i lubić. Nie wiem, skąd ona wytrzasnęła ten mus, dlaczego akurat mus, a nie cokolwiek innego, nie udało mi się tego dowiedzieć, jednak coś ten Misha musi mieć.
Zofijka. Zofijka jest zjawiskiem, które wywiera ogromny wpływ na swoje otoczenie, raczej nie jest osobą, którą można tak sobie lubić, albo się ją bardzo lubi, albo nie cierpi. Ja w sumie nie wiem, jak jest w moim przypadku, bo nie ma dnia, żeby mnie nie wkurzała, ale jest też bardzo śmieszna i z nikim się chyba tyle wspólnie nie śmiałam co z Zofijką. Poza tym Zofijka też jest piękna, zwłaszcza, jak śpi. Problem z Zofijką polega na tym, że trzeba ją rozsądnie dawkować, ponieważ w przeciwnym razie może się człowiekowi wszystkiego odechcieć. Ja teraz właśnie mam przerwę od ZOfijki, bo od soboty jest u nas nasza kuzynka i bawi się z Zofijką, w związku z czym ja się teraz nie muszę z nią bawić, przychodzić do niej wieczorem i, jak to określa Tatul ją "usypiać" itd. Czasami przerwa od Zofijki jest serio potrzebna.
3. Czytanie książek i wypisywanie się. Czytać książki uwielbia wielu ludzi i nic w tym dziwnego. Fajnie jest móc sobie żyć innym, książkowym życiem, po to, żeby było ciekawiej i różnorodniej, żeby poznać życie z czyjejś innej perspektywy, żeby się nie nudzić, żeby się oderwać od własnego życia, żeby miło spędzić czas, żeby się czegoś dowiedzieć… Powodów może być wiele. Ja uwielbiam czytać książki Małgorzaty Musierowicz, czytałam je wielokrotnie, mam na myśli te z cyklu "Jeżycjada", zawsze sprawia mi to tyle samo przyjemności, czuję się wśród ich bohaterów jak wśród rodziny, zawsze się z nich śmieję i zawsze chce mi się przy nich jeść. Uwielbiam książki Lucy Maud Montgomery, bo mam z Maud wiele wspólnego, tak jak i z jej bohaterkami, właszcza z Emilką Starr i z Valancy Stirling. Najmniej mnie chyba łączy z Anią Shirley, ale też lubię ją czytać, choć pierwsza część jest straszliwie cukierkowa. Wszystkie bohaterki Lucy lubię, nawet z jej opowiadań. Uwielbiam też literaturę angielską typu Jane Austin, Charlotte, Emily i ANne Bronte, Elizabeth Gaskell, Frances Hodgson Burnett, Victoria Holt. Czasami lubię sobie poczytać jakieś biografie czy obyczajowe powieści historyczne. Lubię Astrid Lindgren, tak jak Zofijka, często jej czytam książki Lindgren. Ogólnie lubię książki obyczajowe z dobrze zarysowanymi portretami psychologicznymi postaci. I lubię wszelkiego rodzaju baśnie i mity, najbardziej z północnej i zachodniej Europy, ale nie tylko. I zdarza mi się czytać książki medyczne. Mój dziadek, który jest swego rodzaju znachorem, ma takowych sporą ilość, jak mieszkaliśmy w naszym poprzednim domu, to ja je pożyczałam i skanowałam. Lubię też wypisywać się w moim pamiętniku, pisać opowiadania i różne inne rzeczy, pisać na blogu, wypisywać się z emocji generalnie. Zdecydowanie wolę pisać, niż nawijać, zwłaszcza o rzeczach dla mnie istotnych, a jeśli chodzi o ogarnianie emocji, to tylko i wyłącznie na piśmie.
Dobre żarcie i picie. To chyba oczywiste. Dzisiaj na przykład jadłyśmy z Zofijką lody miętowoczekoladowe, a Mamulka zrobiła na obiad kurczaka w sosie chilli z makaronem. Mniammm.
Jazda konna i przebywanie z moim koniem. Pobyt w stadninie zawsze sprawia mi wiele przyjemności, nawet jeśli przy okazji spadnie mi się z konia jak to miało miejsce po raz pierwszy trzy tygodnie temu. Lubię też dyskutować z moją instruktorką i hipoterapeutką, która jest jednocześnie lekarzem, konkretnie neurologiem i anestezjologiem, wie bardzo dużo o mózgach ludzkich i o koniach, jest dla mnie jedną z tych ludzi, których najlepiej jest słuchać. Uwielbiam to uczucie, że gadam z kimś, kto się zna na tym, co mnie interesuje, a ja jestem kompletnie zielona. Można się tyle ciekawych rzeczy wtedy dowiedzieć. Jeśli jednak chodzi o jazdę konną, jest to jedyna sytuacja, kiedy jestem się w stanie skupić wyłącznie na tym, co jest tu i teraz i nie myślę o niczym innym oprócz mojego kunia, tego, co mam z nim robić i że jest gites, no i oprócz naszych mózgowokońskich nawijek, które mnie ogromnie pochłaniają. BO jak Wam ostatnio pisałam, skupienie się wylłącznie na jednej rzeczy to jest dla mnie trochę challenge, zawsze myślę o stu rzeczach naraz, co jest fajne i się przydaje, ale czasami warto sobie mózg trochę przeczyścić i pewne obszary zdezaktywować. 😀
Długie maile od ludzi, z którymi piszę. To jest według mnie zawsze miłe, jak się pisze z kimś, kogo się lubi. Lubię pisać z ludźmi z naszego niewidomego środowiska, a jakiś czas temu wpadłam też na świetny pomysł, że jak chcę sobie jeszcze bardziej rozwinąć mojego inglisza, to powinnam sobie znaleźć jakichś przyjaciół korespondencyjnych, czy jak to się określa po ingliszu, penfriendów czy penpali. No i mi się udało. Nie dość, że mój inglisz dynamicznie się rozwija, to jeszcze znalazłam w sieci wielu ciekawych ludzi, nie tylko anglijskojęzycznych. Mam też bardzo fajnego kolegę z Polski, który udziela mi wielu rozsądnych rad i nigdy się nie dziwi moim rozkminom, w ogóle często mamy różne długie rozkminy. Poznałam też dziewczynę z Anglii, która z moich angielskich penpali najbardziej mi pomaga z językiem, w dodatku mamy wiele wspólnego. Ostatnio bardzo mnie uszczęśliwiła, choć przede wszystkim ogromnie zaskoczyła tym, że jak była jakiś czas temu na wakacjach w Walii, to znalazła jakieś ulotki dotyczące nauki walijskiego, czyli co na przykład możesz zrobić, jak chcesz mieć jakieś materiały do nauki walijskiego, pomyślała o mnie i wzięła je do domu i mi napisała, ż może się z nimi skontaktować i mi to potem poprzesyłać. Normalnie mnie to rozwaliło. No i dzisiaj będziemy sobie po raz pierwszy nawijać na WhatsAppie, już wczoraj w sumie miałyśmy, ale nie wypaliło. Ciekawa jestem, co z tego wyjdzie. No a potem miałam jeszcze lepszy pomysł, to znaczy on nie był właściwie mój, ale dobra, w każdym razie napisałam do Gwila i bardzo się cieszę, że to uczyniłam. Korespondencja z Gwilem uszczęśliwia mnie przeogromnie, jako że Gwil jest obiektem mojej wielkiej fazy. Lubię też pisać z ludźmi z blogów, które śledzę. Najbardziej lubię dostawać od ludzi długie i ciekawe maile i potem na nie odpisywać. Z reguły zajmuje to trochę czasu, czasem się przeciąga i tworzy się tego maila kilka dni, ale uważam, że warto.
Czytanie blogów. Bardzo lubię zabijać sobie czas czytając interesujące mnie blogi, których jest naprawdę wiele i po polsku i po ingliszu i po szwedzku, czasami potrafi to być ogromnie inspirujące.
Moja Mamulka. Z moją Mamulką mam relację bardzo dobrą, choć też mocno skomplikowaną, jakby jednak nie było, lubię spędzać z nią czas. Lubię, jak mi czyta książki, albo ja jej, lubię oglądać z Mamulą filmy, siedzieć z nią w piwnicy, jak na przykład coś prasuje, dyskutować o polityce, religii, ludzkich zachowaniach, o Mamuli pasji, jaką są lifestyle. 😀 Dlatego są lifestyle, bo moja Mamulka kiedyś myślała, że tak się mówi, normalnie po polsku lifestyle, w związku z czym ja tak tę Mamuli pasję zawsze określam. Lubię gdzieś jeździć sama z Mamulą, to znaczy w jakieś miłe miejsca, pić drinki, chociaż teraz Mamula już nie może, bo jej to bardzo szkodzi, no ale ja mogę, a Mamulka sobie pije na przykład sok grejpfrutowy. Mamulka, podobnie jak ten mój kolega z Polski, z którym piszemy długie maile, również udziela mi wielu rad, jak to na ogół mamulki czynić mają w zwyczaju.
Muzyka. Muzyka jest tym, co według mnie potrafi świetnie rozładowywać emocje, albo tworzyć nastrój. Wielu ludzi muzyka uszczęśliwia i mnie również. Po pierwsze dlatego, że takie już ma często właściwości, a po drugie dlatego, że na ogół jak ja słucham muzyki, to jest ona w którymś z moich ulubionych języków. Lubię słuchać muzyki i wtedy, kiedy jestem szczęśliwa i wtedy, kiedy nieszczególnie, wtedy, kiedy nieszczególnie, najpierw słucham czegoś strasznie smutnego, wręcz dołującego, a potem, jak mi już trochę przejdzie, czegoś, co mi może poprawić nastrój. Ogromnie mnie oczywiście uszczęśliwia słuchanie muzyki obiektów moich fazulek, zwłaszcza wielkich. A ostatnio jak już pisałam słucham wiele muzyki walijskiej, i walijsko- i angielskojęzycznej, którą mój mózg chyba bardzo lubi, bo chyba się już od niej trochę uzależniłam. Nawet teraz leci u mnie muzyka walijskiego projektu Bendith.
Robienie czegokolwiek z moimi ulubionymi językami. Jest w nich coś takiego, że jak je słyszę, mózg mi się zalewa endorfinami. Do wyjątków należy polski, który słyszę niemal non stop, więc mój mózg chyba się przyzwyczaił. Pośród tych moich ulubionych języków nie ma takich, które lubię bardziej, albo mniej, nie potrafię tego w ten sposób określić. Należą do nich: polski, angielski, szwedzki, walijski, fiński, saami, farerski, holenderski, fryzyjski, irlandzki, szkocki gaelicki, Scots, Manx i kornijski. Uwielbiam ich słuchać, uczyć się ich, tych, których jeszcze prawie nie znam na razie w stopniu bardzo podstawowym, w tych, których potrafię się już komunikować uwielbiam to robić, jeśli umiem w nich myśleć to również to uwielbiam, zauważyłam, że w każdym myśli mi się w trochę inny sposób, no ale jest taka teoria, że ludzie mają trochę inne osobowości, gdy posługują się różnymi językami, lubię w nich czytać, bo potrafię czytać w większości z nich, jako, że znam ich strukturę fonetyczną, tylko po prostu w tych, których się jeszcze na poważnie nie uczyłam niewiele rozumiem, jeśli w ogóle cokolwiek, no ale i tak lubię w nich czytać.
OK, ode mnie to tyle.
A jakie są rzeczy, które Was uszczęśliwiają? Bardzo chętnie o nich poczytam. 🙂

9 replies on “Rzeczy, ludzie i zjawiska, które sprawiają, że jestem szczęśliwa.”

Hmm, nie słyszałam o tym, że ludzie mają trochę inną osobowość, kiedy posługują się innymi językami, ale
jest ona naprawdę zastanawiająca tudzież intrygująca.
Co do mnie, to muzyka zdecydowanie tak, zwłaszcza instrumentalna, choć nie tylko. 😀 😀 Poza tym rozmowy
z przyjaciółmi, rozkminy życiowe maści wszelkiej – te poważne i te bardziej błahe, czytanie i pisanie
również – to pierwsze dlatego, że czuję, że w jakiś sposób mnie wzbogaca, a to drugie dlatego, że jest
świetną terapią, chociaż oczywiście nie wszystkie moje historie są dołujące. Btw, cierpię ostatnio na
totalny brak weny i jestem tym dość zrozpaczona.

To może nie jest tak z tymi językami, że ludzie są kompletnie różni, nawijając po innemu, ale ponieważ języki różnią się od siebie, w każdym inaczej wyraża się myśli, każdy brzmi inaczej itd. itd. sposób myślenia człowieka jest troszkę inny, jeśli gada i w tym samym czasie myśli po innemu. Choć nie mam pojęcia, czy jest to reguła. Ja na ten temat rozmawiałam z moimi nauczycielami od języków i niektórymi znajomymi, w sieci trochę na ten temat czytałam i fakt, jest to intrygujące i coś w tym musi być.
Jeśli chodzi o pisanie, to zdecydowanie, jeśli ktoś używa go do celów takich trochę autoterapeutycznych, nie powinno być dołujące. Najlepiej wręcz napisać coś śmiesznego. No chyba, że sama się akurat w danej chwili dołujesz i chcesz napisać konkretnie o tym, co czujesz, to OK.
A brak weny potrafi być czasem rzeczywiście frustrujący, choć ja na ogół po prostu jeśli nie mam weny, to ni c nie piszę, poza ewentualnie moimi jakimiś codziennymi zapiskami i jak jej nie wołam, to sama sobie zawsze kiedyś tam wróci.

Co do tego, co mnie uszczęśliwia, musiałabym napisać długi referat i myślę, że zrobię to, ale u siebie
na blogu, jeśli pozwolisz, bo muszę ten temat dobrze przemyśleć, żeby nie palnąć czegoś głupiego. 😀

To ja zacznę od pierwszej rzeczy, fajne wyzwanie! Podejmę, choć trudne jest ono dla mnie, bo, jak może
zdajesz sobie sprawę, ja żadko jestem bardzo szczęśliw ostatnio. Mogę być rozbawiona, to tak. Ale do
szczęścia często idę długo. Pomagasz mi tym wyzwaniem wybitnie i to nie jest ironia tym razem.
Po 2. Ja cię doskonale rozumiem! Ja znam takich ludzi, których się albo uwielbia, albo niecierpi. I oczywiście
zna mteż takich, których trzeba sobie rozsądnie dawkować. Jeśli to są ci sami, to jeszcze dochodzi złożony
problem, no bo jak aktualnie uwielbiamy, to nie można przedawkować narkotyku, bo się traci na mózgu,
a jak akurat niecierpimy, no to się można załamać ogólnie.
Co do muzyki, to, i czekaj, tu musiałam wrócić do wpisu, bo cierpię na problemy z koncentracją… a!
Już pamiętam. Pani Monika CHmielewska by cię bardzo pochwaliła. To jest spostrzeżenie bardzo muzykoterapeutyczne,
że najpierw ten sam nastrój, a potem dopiero lepszy. Mądra jesteś niesłychanie, powtórzę to jeszcze raz.
OK, to ja się zaczynam zastanawiać nad wyzwaniem.

O tak, tak to właśnie jest z tego typu ludźmi. 😀
A co do muzyki, według mnie to jest właściwie trochę logiczne. Mi się, szczerze mówiąc, średnio chce słuchać czegokolwiek jakiegoś bardzo wesołego, jeżeli jestem w jakimś totalnym, mulistym dole, choćbym nie wiem jak bardzo to coś wesołego lubiła w normalnej sytuacji. Najpierw trzeba dobić się jakąś zamulastą, depresyjną nutką już do końca, zlecieć na samo dno tego mulistego dołu, a dopiero potem się podnieść, inaczej się po prostu może nie udać, można stracić równowagę i znowu spaść, połamać się albo choroba wie, co jeszcze. 🙂

Z tymi językami to słyszałam, w sensie że osobowość się zmienia, ale nie zgłębiałam tematu. Bardzo lubię Twoje wpisy. 🙂 I wyzwanie też podejmę.

Dzięki, bardzo mnie cieszy, że lubisz moje wpisy. 🙂 A Twój wpis dotyczący wyzwania na pewno przeczytam. 🙂

Świetnie, że tak wyszło. Cieszę się, że było fajne, choć to nie ja je wymyśliłam, a jedna z moich znajomych, której bloga obserwuję.

Witam. Hm. Mnie interesują wszelkie rozkminy życiowe, psyhologia, para psyhologia, wszelakie działania muzgów, i różniste biologie w praktyce i take tam. Mamulka podziela moje zainteresowania!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink