Ostrzeżenie: długi wpis. Męczyłam go od wczorajszego wieczoru, mam nadzieję, że dzisiaj już uda mi się wrzucić.
Witajcie!
Wreszcie na tym blogu pojawi się jakaś porządna rozkmina. Nosiłam się z zamiarem stworzenia tego wpisu, a wkażdym razie jakiegokolwiek wpisu dotyczącego jakoś ASMR już od jakiegoś czasu, dlatego też zdecydowałam się przetestować na sobie to zjawisko, żeby dostarczyć Wam jak najbardziej wyczerpujących informacji, chociaż takie najbardziej wyczerpujące to one znowu nie będą, bo zjawisko jest ciężko wytłumaczalne, a poza tym każdy odbiera inaczej. No ale o co w ogóle chodzi?
Mam taką koleżankę w Anglii, która ma świetne pomysły. Pomysły te dotyczą naprawdę różnych rzeczy i różnych dziedzin życia, rozpisywać się tu o nich nie będę, bo i tak nie wiem, czy zdążę skończyć tego wpisa dzisiaj, tak się późno zabrałam, a o tym by można trochę pisać. W każdym razie to, co jest śmiszne, to to, że podrzuciła mi już kilka pomysłów na ewentualny biznes w przyszłości. Pomysłów na biznes ma też mnóstwo moja Mamulka, mogłaby nimi naprawdę wiele bezrobotnych osób uszczęśliwić. Albo w każdym razie ma różne pomysły na zbicie kasy, ale żadnego jeszcze nie zrealizowała. Zawsze się nabijam, że gdyby Mamulka tyle robiła, co myślała, to bylibyśmy już multimiliarderami. 😀
Natomiast co do Sekai, uświadomiła mi, że mogę być na przykład baby namerem. Baby namerzy to rzecz coraz bardziej normalna w Ameryce, w Anglii powoli też, w Australii, ale u nas chyba żadnych nie ma. BO i właściwie chyba niewielkie jest, a w każdym razie było, zapotrzebowanie. Baby namer to oczywiście jest taka osoba, która pomaga rodzicom nazwać ich dziecko. Na razie korzystają z tego głównie celebryci, którym się przewraca w głowach i czasami któś musi uświadomić, że jeśli dziecko będzie się nazywało na przykład Petal Blossom Rainbow jak córeczka Jamiego i Jools Oliverów, to raczej łatwego życia mieć nie będzie, no i wypadałoby podsunąć im jakieś alternatywy w ich guście. W Ameryce to może o tyle działać, że tam nie ma żadnych praw, ustaw czy czegokolwiek, co by dotyczyło nadawania imion dzieciom, podobnie w innych krajach anglosaskich. U nas jeszcze kilka lat temu te prawa były dość restrykcyjne i, w mojej opinii, miało to swoje zalety, natomiast teraz jesteśmy w podobnej sytuacji jak oni. Kwestia tylko, czy już jesteśmy gotowi na wprowadzanie na szeroką skalę jakichś nowych imion, bo tak jak sobie patrzę na rankingi, no owszem, są dziwne imiona, ale jednak rodzice pozostają przy tradycji, mają jednak inne problemy, no i może tu jest pole do popisu. W każdym razie Mamulka pomysł Sekai, tej mojej koleżanki popiera i uważa wreęcz, że nikt bardziej ode mnie się do tego nie nadaje. 😀
To był pierwszy pomysł Sekai, który ostrożnie, ale poważnie cały czas rozważam, znajdując coraz to nowe argumenty za, także… no kto wie, bo Sekai też mi o tym cały czas nawija.
Drugim było uczenie cudzoziemców polskiego, który to pomysł bardzo mi się spodobał. W ramach wymiany językowej uczyłam już jednego Holendra bardzo podstawowego polskiego, a on mnie bardzo podstawowego holenderskiego, jedną Holenderkę, w zamian za co ona mnie wprowadziła w świat języka fryzyjskiego, no i Sekai, która ma fisia na języki słowiańskie i już się uczy języka rosyjskiego, ona z kolei w zamian doucza mnie w kwestiach brytyjskiej angielszczyzny i poprawia moje mało co prawda chyba znaczące, ale bardzo mnie wkurzające błędy w ingliszu. No i teraz jest jeszcze Gwil, z którym, chociaż piszemy rzadziej niż z Sekai i znam go krócej, jesteśmy już z polskim trochę dalej. Dlatego uznałam na początku, że to musi być fajna zabawa robić to profesjonalnie, jedyne jednak, co mnie bardzo odrzuca, to to, że nie wiem, czy chciałabym tak na co dzień być jakąś nauczycielką, tak cały czas się tym zajmować, uczyłam już moją kuzynkę inglisza i Zofiję też, czasami to myślałam, że mnie szlag trafi, ile można człowiekowi tłumaczyć jedną rzecz? Także nie wiem, czy to by się na dłuższą metę dla mnie sprawdziło, nie sądzę. Teraz to w ogóle wiem, że nigdy nie będzie mi się nikogo tak fajnie uczyło jak Gwila, wtedy bym zawsze to sobie przypominała i… eee tam, no lepsze rzeczy są do robienia w życiu. Ale ludziom w sieci nadal zamierzam z polskim pomagać. A teraz, w zeszłym tygodniu jakoś, napisała mi Sekai o ASMR.
ASMR (Autonomous Sensory Meridian Response), dość nieprzetłumaczalna na nasz ojczysty język nazwa, jest reakcją naszego ciała, czy też raczej mózgu, na pewne dźwięki. Dźwięki wywołujące te reakcje (tak zwane trigger sounds), różnią się w zależności od osoby, a myślę, że też jej upodobań i skojarzeń. Owa reakcja naszego mózgu na usłyszany dźwięk sprawia, że ciało, najczęściej górne partie, głównie głowa, kark, ramiona, plecy, czasami twarz, u niektórych wszystko, zaczyna na nie reagować. Reaguje w ten sposób, że człowiekowi robi się bardzo przyjemnie, ma tak zwane tingles, jakieś takie mrowienia, dreszcze, jak zwał tak zwał, zresztą też od człowieka ta reakcja zależy. Generalnie jest to bardzo przyjemne, relaxujące uczucie, bardzo się przy tym odprężasz, niektórzy twierdzą, że to ma niby być przyszła metoda relaxacji, choć ja do tego akurat podchodzę sceptycznie. ASMR może być pomocne w jakimś wyciszaniu się, odprężaniu, trochę może w poprawie nastroju, niwelowaniu stresu, w zaśnięciu… Te różne dźwięki, o których mówiłam, są naprawdę bardzo różne. Od szeptów, jakiejś cichej nawijki, przez wszelkiego rodzaju szelesty, papieru, liści, jakichś folijek, konkretne słowa, dźwięk żwiru, jedzenie, czy to jako czynność, czy dźwięki różnych produktów i w ogóle rzeczy związanych z kulinariami, jakieś mlaski, zapalanie zapałek, co tylko chcesz, naprawdę triggerów może być mnóstwo, każdy może mieć totalnie inne. Dużym triggerem, czy też dodatkowym czynnikiem, który u wielu osób sprawia, że ASMR jest takie milusie i relaxujące jest połączenie tych dźwięków z skierowaną indywidualnie na tę osobę, która ma doświadczyć ASMr uwagą. Czyli po prostu żeby się czuła doceniona, zauważona, coś w tym stylu. No i najlepiej, jak jest cisza wokół.
Problem z ASMR polega na tym, że szczęśliwców, którzy to w ogóle posiadają jest bardzo mało, widziałam gdzieś, ile procent nawet, ale, że liczby stanowią nieszczególnie ważną część mojego życia, zdążyłam już zapomnieć, w każdym razie na pewno mało, bo bardzo się zdziwiłam.
No OK, ale gdzie konkretnie miałoby tu być miejsce na jakiś biznes?
Od kilku lat na ASMR panuje swego rodzaju moda, na Youtube'ie. Można tam znaleźć miliard kanałów poświęconych ASMR, niektóre są bardzo dobre, niektóre normalne, inne nieszczególnie, większość bardzo amatorska i robiona przez jakieś szepczące dzieci robiące wokół siebie mnóstwo szumu i strasznie, obrzydliwie mlaszczące, albo po prostu marnej jakości. Ośmielam się stwierdzić, że tych ludzi jest tam tak dużo, że nie mogą wszyscy mieć ASMR, skoro niby tych, co mają ASMR jest tak mało, stąd może tak ogromne zróżnicowanie w jakości tego wszystkiego.
Filmiki z ASMR mogą być zwykłymi filmikami z triggerującymi dźwiękami lub dźwiękiem, mogą to być filmiki typowo poświęcone na przykład temu, żeby pomóc ludziom usnąć, wtedy się coś tam do nich szepcze, ewentualnie cicho mówi, tam nie wolno mówić normalnie, bo niby ludzi taka nienormalna nawijka często triggeruje, rusza się rękami, robi różne uspokajające dźwięki, można zapuścić ewentualnie jakąś cichutką muzykę. Ten któś, kto ma doświadczyć ASMR musi oczywiście mieć słuchawki, a dźwięki muszą być binauralne, czyli dwoma mikrofonami się nagrywa, wtedy ten któś, kto ma doświadczyć ASMR będzie miał wrażenie przestrzeni i na przykład jak ruszasz rękami niby koło jego polików, albo jakieś tam dźwięki kierujesz do któregoś konkretnie ucha, albo że stoisz za nim, czy coś, no jak to z binauralnymi, wiadomo. Poza tym jest masa filmików typoo kobiecych i trochę mniej, ale też dużo filmików typowo męskich. Te typowo kobiece skupiają się głównie wokół jakichś zabiegów kosmetycznych, głoównie na twarz, bo wtedy możesz to jakoś poczuć binauralnie i się ładnie striggerować, łatwo też wtedy okazać człowiekowi dużo personalnej uwagi i go wirtualnie wymiziać ze wszystkich stron. Filmików dla facetów wiele nie widziałam, te które widziałam dotyczyły picia różnych napojów wyskokowych oraz jakiegoś strasznie profesjonalnego golenia. Jest też dużo innych filmików z odgrywaniem roli, że ten któś, kto robi filmik, zwraca się niby bezpośrednio do ciebie, sobie tam monologuje i udaje, że jest na przykład lekarzem, masażystą, twoim przyjacielem, tego jest tyle, że i sytuacji w tych filmikach roleplay może być od choinki, jest dziewczyna, z raczej słabymi filmikami, ale ogromną kreatywnością, gdyż zdecydowała się odgrywać rolę psa, z którym ty się bawisz, jest też jakiś francuski dziadziuś, który w swoich filmikach ASMR przeprowadza lekcje historii, albo jedna z moich obecnie ulubionych ludzi w tej dziedzinie ze względu na mocno triggerujący akcencik – LAURALEMUREXASMR, zrobiła kilka filmików z lekcjami walijskiego. Kwestia kreatywności.
Ci, którzy w tym siedzą dłużej i są dobrzy, bardzo często zakładają sobie konta na Patreonie, albo jakoś inaczej tam się urządzają, na Paypalu czy coś i… no i robią biznes. Niektórzy nie taki znowu mały biznes.
Przechodząc do mojej własnej historii z ASMR, jak już pisałam dowiedziałam się o tym od Sekai, która podesłała mi filmik jakiejś… ally… no nie pamiętam, ale na pewno była Ally, a co dalej niech pozostanie zagadką, Sekai stwierdziła, że zobaczyła niedawno te filmiki, bo dowiedziała się, że ludzie jakieś ciekawe i dziwne rzeczy piszą o tym ASMR, dostała jakichś tingles (czyli teraz już wiem, że właśnie tego uczucia, które wywołuje ASM), zrobiła research i stwierdziła, że musi mi o tym napisać, bo jej się całe to zjawisko ze mną kojarzy i w ogóle ja to pewnie będę mieć, bo przecież jestem niewidoma, a niewidomi mają wyostrzone zmysły itd. itd. No a jak będę mieć to mogę zrobić biznes. 😀 W filmiku owym ta cała Ally robiła peeling twarzy. Ja w ogóle nie mogłam z początku zakumać o co chodzi, bo Sekai opisała mi to zjawisko dosyć lakonicznie. Czemu ona do siebie gada? Komu ona robi ten peeling? Co to w ogóle jest i do czego?
W związku z tym sama zrobiłam research i mi się spodobało. Spodobało mi się poza paroma kwestiami.
Miałam uraz do wyrażenia "dźwięki binauralne". Bawiłam się kiedyś dźwiękami binauralnymi, tak zwanymi dose'ami, pisałam o tym więcej w Drimolandii, we wpisie dotyczącym mojego ponownego nawrócenia, dopiero po fakcie jednak dowiedziałam się, że owe Dose'y wbrew pozorom są ogromnie destrukcyjne dla mózgu, no a przy okazji, co w sumie wiedziałam, zabawa czymś takim jest nieszczególnie zgodna z zasadami wiary chrześcijańskiej. A że gdzieś tam się natknęłam na babkę piszącą, że robi filmiki ASMR dotyczące hipnozy, to początkowo wrzuciłam ASMR do jednego worka z Dose'ami.
Zrobiłam też research dotyczący zgodności ASMR z chrześcijaństwem jak i moimi wartościami, no i się ucieszyłam, bo okazało się, że w samym ASMR nic złego nie ma, no chyba, że któś się już uzależni od tych całych tingles, tak jak i można od każdej przyjemności, po prostu ludzie mogą to wykorzystywać do różnych celów, jak na przykład właśnie do łatwiejszego osiągnięcia innego stanu świadomości i poddania się hipnozie, bo wiadomo, człowiek zrelaxowany jest, łatwo pójdzie, czy do osiągania satysfakcji sexualnej, na tej samej zasadzie. Bo tak jak mówiłam te filmiki mogą być naprawdę różne. No to skoro się uspokoiłam i ucieszyłam, to poszłam testować, czy działa.
Według mojej byłej psychoterapeutki, do której kiedyś jeździłam, chyba przez większość podstawówki, mam szczęście czy też nieszczęście być posiadaczką nadwrażliwego układu nerwowego, jakoś tak to ona określiła, w każdym razie posiadam cóś, co według niej sprawia, iż najprawdopodobniej jestem tak zwanym wysokowrażliwcem, czy też HSP (Highly Sensitive Person). Nad wysokowrażliwością rozwodzić się nie będę, przynajmniej nie teraz, jak któś chce więcej wiedzieć to niech sobie wejdzie na przykład na stronkę hsperson.com. Również sądzę, że tak może być, bo kiedyś robiłam w związku z tym jakiś test Elaine Aron, tej babki, która to wymyśliła i wyszło mi, że owszem. Razem z wysokowrażliwością większość ludzi ma też cóś, co po ingliszu zwie się Sensory Processing Sensitivity, także teoretycznie ASMR powinno mi działać pięknie. Rzecz w tym, że akurat tak, jak większość wysokowrażliwców to ma, tak ja nie jestem pewna, czy tę drógą wrażliwość również posiadam, jeśli rzeczywiście jestem HSP, ponieważ ci ludzie z Sensory Processing sensitivity w większości są też bardziej podatni na kofeinę na przykład, podczas gdy na moim mózgu kofeina nie robi wrażenia, zawsze mam niedociśnienie i po kawie, niestety, się to nie zmienia, są bardziej podatni na różne zjawiska duchowe, typu, no nie wiem, zasypianie w Duchu Świętym, pogrążanie się w medytacji, poddawanie się hipnozie itd. rzeczy, przy których trzeba się na ogół intensywnie skupić na jednej rzeczy. Ja się nie umiem skupić na jednej rzeczy. Nie, że mam cóś z koncentracją, tylko się skupiam zawsze na zbyt wielu rzeczach naraz, widzę na ogół stosunkowo dużo szczegółów wszędzie, myśli mi w mózgu latają, no nie idzie się ograniczyć do jednej rzeczy, a w każdym razie muszę się bardzo postarać, tak, że bardzo bardzo bardzo. Także nie sądziłam, że coś z tego może wyjść po racjonalniejszym spojrzeniu na rzecz.
Jednakże spróbować by należało. Postanowiłam zacząć od naszej polskiej babki od ASMR, SoftAnnaPL, jedynej dobrej, jaką znalazłam robiącą ASMR po polsku i myślę, że też bardzo dobrej międzynarodowo. No OK, fajne są te dźwięki, miło jest, zamulasto, ale żeby jakieś tingles? Nieee… Absolutnie. Potem zaczęłam jeszcze czytać w sieci, że właśnie tak mało jest tych ludzi, co to mają, że każdy ma inne triggery i postanowiłam sobie sprawdzić różne triggery. Od razu zauważyłam, że nie robią na mnie wrażenia filmiki z mizianiem, jakieś kosmetyczki, masaże itd. których jest chyba najwięcej. Może dlatego, że i w realu jakoś nieszczególnie lubię, jak mnie ktoś obmiziowuje, nawet moja własna Mamulka jak mi kiedyś robiła masaż kamieniami, musiała mnie najpierw strasznie długo rozluźniać i niby było fajnie, ale jakoś tak… no sama nie wiem, zresztą chyba po niej mam tę awersję do miziania, w genach czy coś, bo moja Mamulka to nawet ma dziwniej, bardzo, bardzo niekomfortowo się czuję, jak na przykład jedzie komunikacją miejską i jest ścisk, łazić do kosmetyczki czy do fryzjera nie lubię, bo mi się nudzi. 😀 Nie mam pojęcia, jak ludzi to może relaxować.
Wtedy właśnie przyszła mi myśl, że przecież mnie triggerują te wszystkie moje języki. Na przykład jak mam z nimi kontakt przed snem, albo jak się uczę któregoś z tych, które już jakoś znam, albo jak jestem w jakimś takim dobrym nastroju, czy coś. Przecież tam pisali w którymś czymś, że niektórzy mają ASMR przed snem. Jak to nie jest ASMR, to, jak to mówi Zofijka, ja jestem latający pingwin. Podobnie i akcenty mnie triggerują różne, harfa mnie triggeruje, czasami Mishy gadanie, te jego hhrrru? i inne różne, no i moje fazunie mnie triggerują. Muzyka obiektów moich faz wielkich i małych, nawijki obiektów moich faz wielkich, dużo rzeczy związanych z nimi, śmiech Gwila mnie triggeruje bardzo… I różne konkretne słowa mnie triggerują, nawet w polskim. Wiecie, że ja sobie robię takie rankingi, moich ulubionych słów w każdym moim ulubionym języku? 😀 Haha, serio. Tak jak chyba wszyscy na Behind The Name robią sobie prywatne rankingi ulubionych imion co roku, tak ja robię też rankingi moich ulubionych słów, względnie wyrażeń.
No to mnie olśniło, czyż nie? 😀 Wtedy jeszcze nie wierzyłam, że ludzie mogą też się triggerować słowami, ale okazało się, że trigger words też mogą być. Co prawda większość ludzi robiących ASMR rozumie trigger words inaczej niż ja, jako słowa zawierające dużo triggerującyc głosek, którymi jak zauważyłam wedlug nich są c/k, t, p, głównie chyba to, albo słowa typowo związane z relaxem, odprężeniem itd. Czyli to też nie działa? No szkoda, ale przynajmniej wiem już, że mam ASMR.
Potem tak się jakoś do tego zniechęciłam.
No dobrze, ale czy w tym jest miejsce dla mnie? Powiedziałam Sekai, że tak, chyba mam ASMR, że chyba miałam, właściwie od zawsze, tyle, że jakieś takie dziwne, no i nie wiedziałam nigdy co to jest, kiedyś nawet myślałam, że tak w jakimś stopniu wszyscy mają, no bo co takiego dziwnego, teraz wiem, że to jest na pewno to, ale te filmiki na mnie wrażenia nie robią. No i czemu niby to miałby być biznes dla mnie? No więc Sekai się bardzo ucieszyła, że nie tylko ona ma tingles od tego i zaczęła najpierw swoją nawijkę o tym, że wiedziała, że ja to będę mieć, bo niewidomi mają wyostrzone zmysły, 😀 a potem stwierdziła, że ja jej zawsze piszę takie długie maile i ona zawsze miała wrażenie, że w takim razie muszę jej poświęcać dużo czasu, się dziwiła, że mi się chce, chociaż dla mnie to jest naturalne, że jak się z kimś pisze już jakoś dłużej, kogoś się lubi, jest temat do nawijki, to się pisze nieraz długo, zwłaszcza, że Sekai bardzo ciekawie pisze, więc raczej nie ma to nic do rzeczy, czyż nie? No ale OK, w każdym razie stwierdziła, że z tego wnioskuje, że w takim razie potrafiłabym chociaż zrobić wrażenie, że się interesuję tymi ludźmi, którym mam z założenia zrobić ASMR. Nooo ciekawa teoria, 😀 ale może coś w tym jest. Nie mam pojęcia właściwie. No i jeszcze stwierdziła, bo myślała, że ASMR są tylko po ingliszu, że nie mam blokady przed nawijaniem po ingliszu, co jest prawdą, bo się dosyć dawno już pozbyłam ku mojej ogromnej radości, teraz współczuję tylko tym, którzy się blokują, no i że pewnie z ingliszem też bym sobie poradziła.
Zrobiła mi Sekai miszmasz w mózgu, myślałam o tym i myślałam, w sumie bardzo poważnie, ale doszłam do wniosku, że nie jestem wcale taka pewna, czy dałabym radę ogarnąć wrzucanie filmików na Youtube'a, nagrywanie, w sensie jakiejś wizji, no bo wiem, że niewidomi ogólnie robią jakieś filmiki na Youtube'ie, ale przy czymś takim to pewnie trzeba by się było trochę pobawić, nie wierzę, że taki normalny człowiek striggeruje się samymi dźwiękami, bez jakichś chociaż minimalnych wspomagających bodźców wizualnych. Pewnie ktoś by mi musiał pomagać, ja w ogóle nie wiem, jak to się robi technicznie, a poza tym, myślę, że robienie tego dość szybko mogłoby mi się znudzić. Fajna zabawa, ale czy na dłużej? Tak mi się wydaje, że chyba nie. No i ostatecznie wtedy bym to nagrywała i puszczała w sieć, choroba wie, czy by mi się ze stresu inglisz nie bloknął, albo bym się przycinała, co ludziom by w relaxie raczej nie pomogło. Bo chciałabym jednak jeśli już robić, to nie tylko po poliszu. Po szwedzku byłoby śmisznie, szwedzki jest taki uspokajający i harmonijny. 😀 Dużo triggerujących słów. 😀 No nie wiem, mimo wszystko babynaming dużo bardziej mi się podoba.
Ale idźmy dalej, bo to bynajmniej nie jest koniec mojej zarąbistej przygody. Wczoraj, teraz to właściwie już przedwczoraj… przedWczoraj postanowiłam spróbować jeszcze raz, co wyjdzie. Postanowiłam znaleźć jakiś kanał z ASMR po walijsku. -Dość trudne zadanie, które też mi się nie udało, ale znalazłam wyżej wspomnianą Laurę, która pochodzi z północnej Walii i jest nativespeakerką, w związku z czym ma zzzaaarrrąbiiissstyyy akcencik w ingliszu, chociaż nie jakiś bardzo mocno walijski i stwierdzić muszę, że mimo wszystko wiele ciekawszych w Walii już słyszałam, no i kilka tych filmików z walijskim w roli głównej lub drugoplanowej zrobiła, włącznie z wyżej wspomnianymi lekcjami, szkoda, że takimi podstawowymi, bo jestem pewna, że jakby zrobiła cóś więcej, mogłabym się z tego uczyć z ciekawymi efektami. I wiecie co nastąpiło? Miałam te całe tingles. Miałam tingles na całych ramionach i trochę też na skroniach, jakby mi się bezpośrednio mózg ztriggerował hahahaha. Oczywiście wszystko bardzo stopnowo i powolutku, z czasem zaczęłam też coraz bardziej zamulać, no tak normalnie jak podczas relaxu, nie jakoś tam dziwnie. Jak to mówi moja koleżanka z Irlandii, ta, o której Wam pisałam, że mam od niej pełno książek, zresztą mam tylko jedną koleżankę z Irlandii, czułam się chillaxed, w sensie chilled out i relaxed oczywiście, bardzo mi się podoba to określenie, nie wiem, czy to jej, czy jest w szerszym użytku, w każdym razie kupiłam je i myślę, że to jest właśnie tak, gdy człowiek czuje się naprawdę chillaxed.
Ale żeby było jeszcze ciekawiej, z czasem zauważyłam, że chyba nie tylko ten jej walijski mnie triggeruje, nawet nie tylko jej walijski akcent w angielskim, ale też wiele innych dźwięków w tym filmiku. Tak jakby ten walijski mi pobudził całe ASMR. Słuchajcie, miałam to dziwne coś, te całe tingles nawet od dźwięku pisania długopisem. A jeszcze dzień wcześniej się trochę podśmiewałam, jak człowiek może się relaxować i odczuwać jakiś tam wielki błogostan, bo któś tam sobie skrobie długopisem czy nalewa Pepsi do szklanki. No bo to jest śmieszne, ale teraz przynajmniej wiem, jak to jest. 😀 Jeszcze nie byłam taka bardzo zamulona, mimo, że sama nie bardzo wiedząc, w którym momencie dokładnie, znalazłam się z laptopem na łóżku i leżałam plackiem, tak jakoś odruchowo chyba postanowiłam, że lepiej mieć tingles w pozycji leżącej. Postanowiłam więc się dowiedzieć, czy może być tak, w sensie czy to jest normalne, jak któś najpierw nie ma tingles, a potem od jednego triggera nagle odkrywa, że może mieć ASMR, jak się odpowiednio wczuje. Przeczytałam mnóstwo ludzkich historii dotyczących ASMR i w końcu dowiedziałam się, że tak, bo jeden facet tak miał.
Z tymi całymi tingles to ja mam w ogóle fajnie. One trwają od kilku sekund do kilku minut normalnie, może czasem trochę dłużej i moje też, ale są tak jakby z przerwami. Także jeszcze piętnaście minut po tym, jak mi się zaczęło je miałam. No to jak wiedziałam, że nie jestem jakiś alien z moimi reakcjami ASMR, postanowiłam się jeszcze pobawić.
Był już raczej późny wieczór, więc stwierdziłam, że zobaczę sobie, czy teraz jakiś filmik z ASMR do snu będzie w stanie zmusić mój mózg, żeby usnął o jakiejś normalnej porze, bo ostatnio trochę dziwnie zasypiałam. Wypróbowałam więc filmik SoftAnny. Nie zasnęłam co prawda, ale miałam wręcz takie fale tingles i byłam bardzo, bardzo zamulona, tak jakbym miała w niedługiej przyszłości zasnąć. Wtedy zobaczyłam filmik jakiejś babki z brytyjskim akcentem, robiącej roleplay z masażem twarzy. Babka się nazywa Innocent Whispers. Jej akcent jest trochę przesadzony, jakoś mi się wydaje, ale i tak bardzo fajny, poza tym ładnie brzmi. Chciałam zobaczyć, czy teraz, w moim obecnym tinglowym stanie, to całe mizianie zrobi na mnie jakieś wrażenie.
Mizianie tak sobie… ale, te wszystkie buteleczki… z tymi płynami, olejkami, mmmmm. Że też ja tego wcześniej nie zauważyłam, jakże to pięknie brzmi. 😀 Nie no, serio, chillax.
Oczy mi się już zamykały, ale jeszcze jakimś trzeźwo funkcjonującym obszarem świadomości zarejestrowałam, że Tatul wyłonił się z łazienki poczyniywszy już właśnie wszelkie swe kąpiele i inne zabiegi pielęgnacyjne, a że ja się zaszyłam na większość wieczoru z moimi triggerami i robiłam z siebie królika doświadczalnego, to sama się jeszcze wypluskać nie zdążyłam. Gdybym wiedziała, jak będzie wyglądać sytuacja, z pewnością inaczej bym to zorganizowała. Sądziłam, że zanim się w pełni ogarnę do snu, tingles i cały ten chillax zdążą mi już dawno przejść.
Fakty wyglądały jednak tak, że owszem, odmuliłam się trochę, znowu myśli w mózgu zaczęły mi latać i myślałam o wszystkim naraz, zaśnięcie też mi trochę zajęło, ale tingles… taak… to jest naprawdę zjawiskowe…. tingles miałam jeszcze bezpośrednio przed uśnięciem i, choć za to mózgiem nie ręczę, mam wrażenie, że jak już byłam w głębokim śnie, też miałam taką jedną, dużą falę tingles, która przeleciała przeze mnie po całości, tak jak wtedy przy tym filmiku do snu.
Mądrzy ludzie od ASMR piszą, że: "(…) each episode contributes to improved mood and a feeling of happiness and wellbeing, which lasts for several hours." (www.steadyhealth.com/medical-answers/autonomous-sensory-meridian-response-asmr)
Mmm, ja zdecydowanie miałam feeling of happiness and wellbeing lasting for several hours. Chodzi mi o to, że jak się obudziłam, chociaż nie miałam już oczywiście żadnych tinglów, byłam w bardzo bardzo fajnym nastroju.
Ciąg dalszy też jest. ALe niezwiązany ściśle z ASMR, to znaczy tak, ale to jest już jakby osobna historyjka, więc pozwolę sobie opowiedzieć ją Wam w osobnym wpisie.
Tymczasem ciekawa jestem Waszych opinii na temat tego wpisu, także na temat ASMR, może któś testował? A jak któś pod wpływem mojego wpisu testować zamierza, to ogromnie jestem ciekawa, czy w Waszym przypadku działa, no i Waszych triggerów. 😀 Ciekawe, czy teoria Sekai, że jak niewidomi mają wyostrzone zmysły, to mają ASMR, się sprawdza, czy jedno z drugim ma w ogóle coś wspólnego.
ASMR. Pomysł na biznes? Na relax na pewno.
Ostrzeżenie: długi wpis. Męczyłam go od wczorajszego wieczoru, mam nadzieję, że dzisiaj już uda mi się wrzucić.
Witajcie!
Wreszcie na tym blogu pojawi się jakaś porządna rozkmina. Nosiłam się z zamiarem stworzenia tego wpisu, a wkażdym razie jakiegokolwiek wpisu dotyczącego jakoś ASMR już od jakiegoś czasu, dlatego też zdecydowałam się przetestować na sobie to zjawisko, żeby dostarczyć Wam jak najbardziej wyczerpujących informacji, chociaż takie najbardziej wyczerpujące to one znowu nie będą, bo zjawisko jest ciężko wytłumaczalne, a poza tym każdy odbiera inaczej. No ale o co w ogóle chodzi?
Mam taką koleżankę w Anglii, która ma świetne pomysły. Pomysły te dotyczą naprawdę różnych rzeczy i różnych dziedzin życia, rozpisywać się tu o nich nie będę, bo i tak nie wiem, czy zdążę skończyć tego wpisa dzisiaj, tak się późno zabrałam, a o tym by można trochę pisać. W każdym razie to, co jest śmiszne, to to, że podrzuciła mi już kilka pomysłów na ewentualny biznes w przyszłości. Pomysłów na biznes ma też mnóstwo moja Mamulka, mogłaby nimi naprawdę wiele bezrobotnych osób uszczęśliwić. Albo w każdym razie ma różne pomysły na zbicie kasy, ale żadnego jeszcze nie zrealizowała. Zawsze się nabijam, że gdyby Mamulka tyle robiła, co myślała, to bylibyśmy już multimiliarderami. 😀
Natomiast co do Sekai, uświadomiła mi, że mogę być na przykład baby namerem. Baby namerzy to rzecz coraz bardziej normalna w Ameryce, w Anglii powoli też, w Australii, ale u nas chyba żadnych nie ma. BO i właściwie chyba niewielkie jest, a w każdym razie było, zapotrzebowanie. Baby namer to oczywiście jest taka osoba, która pomaga rodzicom nazwać ich dziecko. Na razie korzystają z tego głównie celebryci, którym się przewraca w głowach i czasami któś musi uświadomić, że jeśli dziecko będzie się nazywało na przykład Petal Blossom Rainbow jak córeczka Jamiego i Jools Oliverów, to raczej łatwego życia mieć nie będzie, no i wypadałoby podsunąć im jakieś alternatywy w ich guście. W Ameryce to może o tyle działać, że tam nie ma żadnych praw, ustaw czy czegokolwiek, co by dotyczyło nadawania imion dzieciom, podobnie w innych krajach anglosaskich. U nas jeszcze kilka lat temu te prawa były dość restrykcyjne i, w mojej opinii, miało to swoje zalety, natomiast teraz jesteśmy w podobnej sytuacji jak oni. Kwestia tylko, czy już jesteśmy gotowi na wprowadzanie na szeroką skalę jakichś nowych imion, bo tak jak sobie patrzę na rankingi, no owszem, są dziwne imiona, ale jednak rodzice pozostają przy tradycji, mają jednak inne problemy, no i może tu jest pole do popisu. W każdym razie Mamulka pomysł Sekai, tej mojej koleżanki popiera i uważa wreęcz, że nikt bardziej ode mnie się do tego nie nadaje. 😀
8 replies on “ASMR. Pomysł na biznes? Na relax na pewno.”
Bardzo ciekawe, naprawdę. W życiu o czymśt akim nie słyszałam. Posłuchałabym sobie Laury i tej drugiej
babki, przy której prawie zasnęłaś, nawet, jak to na mnie nie zadziała, to mogę sobie po prostu posłuchać
mojego brytyjskiego. 😀
O taak, to też jest bardzo dobre zastosowanie filmików ASMR. Innocent Whispers ma naprawdę fajny, brytyjski akcencik, taki właśnie “czysty”, choć, jak pisałam, chyba troszkę przesadzony, ale jest fajna.
To podrzucisz mi ją i Laurę gdzieś na Twittera? ;D
I ty mi mówisz o językach? O trigger words? Jasne, że są! Ja o asmr słyszałam, ale nie wiedziałam, że
to taka gałąź gospodarki mózgowej, myślałam, że zwykłe binauralne. Wiadomo, binauralne były do relaksu,
ale nie wiedziałam, że aż tak. Ja się chyba zakochałam w przeciwieństwach, ogień i woda mnie uspokaja.
xd. I lubię słowa z r i l. W sensie, że i r, i l w jednym słowie. Pokażesz mi ranking? :d
Też to mam z akcentem i językiem. Głos też może być? Bo ja chyba mam.
Ja coś tam wiedziałam, że ludzie mają fazy na słowa, że się jarają i tak dalej, ale nie miałam bladego pojęcia, że to na taką skalę i że tak to ludzie odczuwają. Przynajmniej się nie czuję teraz jakimś linguofilem czy innym świrem od języków. 😀
Ooo, to w szwedzkim dużo słów by Ci się spodobało, jest na przykład föräldrar, lärare, rörlig, allra, dużo takich mają.
Ranking Cię interesuje dla polisza i inglisza? 🙂
Tak tak, bardziej english nawet, bo ja tam lubię dużo słów, w niektórych przypadkach nawet wszystkie,
ale to tylko czasami. :p Ale tam mam trochę takich słów, więc fajnie by było. Ale na ojczysty też mogę
zerknąć, bo w sumie nie mam pomysłu. CHociaż, kiedyś z babcią spisałyśmy słowa, które nas bardzo bawiły.
Jednym z nich był, pamiętam, gzyms.
Ja też poproszę angielski ranking 😀
Jejkuś, jak ja lubię takie wpisy. Jako, że psyhologia sama w sobie mnie interesje. A tobie Maugosiu polecam popatrzeć sobie na TCK. Bo gdzieś kiedyś wspominałaś, że się muzgiem interesujesz. TCK to terapia-czaszkowo-krzyrzowa