Witajcie!
Zacznę jednak chyba od tej niemiłej rzeczy, bo jest dość szokująca. Wczoraj Zofijka złamała nogę. W kolanie. Jechała na wrotkach, ale była u niej nasza kuzynka, która też jeździła, mimo, że nie bardzo umie, więc Zofijka pożyczyła jej ochraniacze, dosłownie na chwilę. Pewnie gdyby tego nie zrobiła, teraz w ogóle nie byłoby sprawy. Prawie całą nogę ma w gipsie i w sumie nie wiadomo, czy w ogóle potem będzie mogła jeździć na wrotkach. W gipsie ma być sześć tygodni, cały czas ją ta noga boli. Dzisiaj Tatul skombinował jej jakieś kule, to sobie w tym względzie jakoś radzi, nienajgorzej właściwie, ale jest wciąż dość przybita. Wczoraj jak wróciła do domu, była w jakimś takim szoku, że właściwie ledwo co mówiła, tylko, że się chce szybko położyć do łóżka i jest głodna, ale nie da rady nic zjeść. Nic więcej nie mówiła, co jest bardzo, bardzo nie w stylu Zofijki, bo normalnie jak ma jakiś problem to ciągle gada. Jak nie ma to też. Dziś już jest lepiej, na szczęście wciąż jest z nią Dominika – nasza kuzynka – to chociaż o tym tyle nie myśli. Wydaje mi się, że problem jest nie tyle w tym, że złamała sobie nogę, ale że może nie będzie mogła już jeździć na wrotkach, no i że nie pojedzie w czwartek na obóz siatkarski. Strasznie się na pewno wynudzi.
Co do miłych rzeczy: Tatul dzisiaj rano był w sklepie po cóś tam i specjalnie kupił Zofijce i mi bułki maślane. Bardzo często Tatul rano kupuje mi bułki, co jest bardzo miłe z jego strony.
Miałam po prostu piękny, no genialny, niesamowity sen. W szczegóły wchodzić nie będę, bo musiałabym się rozpisywać o rzeczach, o których przynajmniej póki co nie macie pojęcia, wpis pewnie miałby z dobrych kilka stron, nie wiem, może kiedyś będzie osobny wpis na ten temat i moimi snami też się z Wami podzielę, może tak, a może nie, muszę jeszcze pomyśleć. Jakby jednak nie było miałam piękny sen i warte jest to udokumentowania.
I żeby było jeszcze fajniej, odpisał mi dzisiaj Bardzo Miły Człowiek, a żeby było jeszcze fajniej, jak mu bezzwłocznie odpisałam, to jeszcze dzisiaj mi odpisał ponownie. 😀 Jak to zwykły email może człowiekowi zrobić endorfinowy koktajl z mózgu. 😀
Dostałam od Mamulki specjalne kulki do kąpieli, znaczy nie jakieś specjalne, że specjalne, po prostu kulki specjalnie do kąpieli. Już wcześniej ich nie raz używałam i zawsze bardzo je lubiłam, to są takie bardzo fajne lawendowe kulki, to znaczy z olejkiem lawendowym w środku, są takie małe, wrzucasz je do wody i one się bardzo szybko rozpuszczają, no i ja się dzisiaj myłam w ich towarzystwie, oraz w towarzystwie Mishy, który pił wodę z umywalki. Także miałam towarzystwo doborowe doprawdy.
Jadłyśmy dziś z Zofijką krakersy z masłem orzechowym. Kiedyś strasznie nie lubiłam masła orzechowego, moja Mamula twierdzi, że musiałam pierwszy raz zjeść jakieś podrobione i jest to bardzo możliwe, bo jak Mamulka po kilku latach od tego momentu, gdy ja je jadłam po raz pierwszy, kupiła sobie masło orzechowe i ja go spróbowałam, stwierdziłam, że jest bardzo dobre i zupełnie inne od tego czegoś, co ja jadłam kilka lat temu. Także obecnie lubię, i ja i Zofijka też, masło orzechowe. Bardzo miło też nam się z Zofijką rozmawiało.
OK, to by było chyba tyle.
O jednej niemiłej i wielu miłych rzeczach słów kilka.
Witajcie!
Zacznę jednak chyba od tej niemiłej rzeczy, bo jest dość szokująca. Wczoraj Zofijka złamała nogę. W kolanie. Jechała na wrotkach, ale była u niej nasza kuzynka, która też jeździła, mimo, że nie bardzo umie, więc Zofijka pożyczyła jej ochraniacze, dosłownie na chwilę. Pewnie gdyby tego nie zrobiła, teraz w ogóle nie byłoby sprawy. Prawie całą nogę ma w gipsie i w sumie nie wiadomo, czy w ogóle potem będzie mogła jeździć na wrotkach. W gipsie ma być sześć tygodni, cały czas ją ta noga boli. Dzisiaj Tatul skombinował jej jakieś kule, to sobie w tym względzie jakoś radzi, nienajgorzej właściwie, ale jest wciąż dość przybita. Wczoraj jak wróciła do domu, była w jakimś takim szoku, że właściwie ledwo co mówiła, tylko, że się chce szybko położyć do łóżka i jest głodna, ale nie da rady nic zjeść. Nic więcej nie mówiła, co jest bardzo, bardzo nie w stylu Zofijki, bo normalnie jak ma jakiś problem to ciągle gada. Jak nie ma to też. Dziś już jest lepiej, na szczęście wciąż jest z nią Dominika – nasza kuzynka – to chociaż o tym tyle nie myśli. Wydaje mi się, że problem jest nie tyle w tym, że złamała sobie nogę, ale że może nie będzie mogła już jeździć na wrotkach, no i że nie pojedzie w czwartek na obóz siatkarski. Strasznie się na pewno wynudzi.
Co do miłych rzeczy: Tatul dzisiaj rano był w sklepie po cóś tam i specjalnie kupił Zofijce i mi bułki maślane. Bardzo często Tatul rano kupuje mi bułki, co jest bardzo miłe z jego strony.
Miałam po prostu piękny, no genialny, niesamowity sen. W szczegóły wchodzić nie będę, bo musiałabym się rozpisywać o rzeczach, o których przynajmniej póki co nie macie pojęcia, wpis pewnie miałby z dobrych kilka stron, nie wiem, może kiedyś będzie osobny wpis na ten temat i moimi snami też się z Wami podzielę, może tak, a może nie, muszę jeszcze pomyśleć. Jakby jednak nie było miałam piękny sen i warte jest to udokumentowania.
I żeby było jeszcze fajniej, odpisał mi dzisiaj Bardzo Miły Człowiek, a żeby było jeszcze fajniej, jak mu bezzwłocznie odpisałam, to jeszcze dzisiaj mi odpisał ponownie. 😀 Jak to zwykły email może człowiekowi zrobić endorfinowy koktajl z mózgu. 😀
7 replies on “O jednej niemiłej i wielu miłych rzeczach słów kilka.”
Biedna Zofijka. Ja sobie nigdy nogi nie złamałam, no i oczywiście bym nie chciała, ale Zofijce bardzo,
bardzo współczuję.
No bardzo biedna Zofijka. Ja też sobie nigdy nic nie złamałam, ale byłam w gipsie po operacji, więc w jakimś sensie znam ten ból i dla mnie osobiście niewiele było rzeczy tak frustrujących jak gnicie w gipsie, więc też jej bardzo współczuję. Cały czas jest przybita, płakała dziś trochę, ale i tak jest bardzo dzielna.
Ja w gipsie nigdy niczego nie miałam, ale dawniej gips był moją największą zmorą. No może prócz żab, które w koszmarach prześladują mnie do dziś, bo z lęku do gipsu się wyleczyłam. Kiedyś jednak bałam się go panicznie! Kobieta, która się mną opiekowała, złamała sobie rękę i zaczęłam uciekać choćby na dźwięk jej nazwiska albo w ogóle przypuszczenia, że mogłaby znajdować się w tym samym pomieszczeniu co ja. Tę moją awersję do ludzi mających coś w gipsie rodzinka, pogodziwszy się z faktem, że w żaden sposób nie da się jej ze mnie wyplenić,, jakoś zaakceptowała, ale… potem moja siostra złamała sobie rękę! Cały wieczór przeleżałam w łóżku, czekając, aż ona pójdzie spać, żebym mogła skorzystać z łazienki. Potem gips zaczął mi się nawet podobać i kiedy siostra następnego lata złamała sobie drugą rękę, obyło się już bez chowania pod kołdrą. 🙂 Tak więc Zofijce bardzo współczuję… I to jeszcze w wakacje… 🙁 A masło orzechowe jest pyszne!
Ojj, to ciężka gipsofobia, ciekawe, że aż taka, skoro nigdy niczego sama w gipsie nie miałaś. Ja mam po operacji po której byłam bardzo długo w gipsie chyba jakąś lekką traumę, bo jeszcze mi się czasami śni, że w nim mam całe nogi, a jak dotknęłam tego Zofiji gipsu to mnie aż ciarki przeszły. Rzeczywiście bycie w gipsie podczas wakacji to kicha, akurat jak na złość Zofijce zrobił się upał i jest jej w tym bardzo gorąco i nikt do niej nie przychodzi, bo wszyscy wolą być na podwórku.
Nie lubię masła ożechowego. No i biedna Zofijka, niech wraca do pełnej sprawności. Takie kulki do kompieli
są fajne, tylko, że trzeba wodę do wanny napuszczać. Ja mam prysznic, więc ich nie mogę stosować.
Ja jak miałam 3 latka, to złamałam sobie obojczyk. Bo wlazłam do kartonowego pudełka. NIe pytajcie mnie po co? Od małego miałam, mam i mieć będę chore pomysły. I w gipsie miałam. Całą rękę. A jak tam teraz ZOfijka?
Dziś już Zofijka pewnie wcale nie pamięta o tym, że miała złamaną nogę.