Witajcie!
Znalazłam sobie writing prompt, bo chciałam coś napisać, ale nie wiedziałam, co właściwie, więc takie randomowe cóś będzie dziś. Jakie uczucia towarzyszyły mi po przebudzeniu i jakie bym chciała,
aby zawsze mi towarzyszyły.
Najpierw napiszę jednak trochę jeszcze o dniu wczorajszym, żebyście mieli kontext. Wczoraj wieczorem zeszłam sobie do Mamulki na dół, oglądała jakiś polski film, a mi się akurat nudziło,
więc oglądałyśmy razem i Mamulka się mnie zapytała, czy chcę jakiegoś drinka. Do niedawna miałyśmy z
Mamulką taką tradycję, że oglądałyśmy sobie cóś i piłyśmy Jacka Danielskiego, potem tradycja się rozwaliła,
ponieważ moja Mamulka ma chyba jakąś alergię na alkohol, już po jednym drinku rano zawsze ma taki ból
głowy, że nie chcielibyście nawet tego obserwować. W związku z tym teraz alkoholu nie pije w ogóle, a ja
nie lubię sama pić, a mój Tatul nie lubi whisky. Ostatnio jednak miałam taką ochotę na Jacka, czy jakąkolwiek dobrą whisky, że w tym
tygodniu piłam ją już dwa razy, najpierw Jacka, a właśnie wczoraj Grand MCNisha, z Pepsi w sensie, i
ów MCNish był bardzo dobry. W ogóle na początku zrozumiałam, że to MCMish, ale dobra, to już mój problem.
😀 Więc wypiłam dwa drinki z tym MCNishem, ja wiem, że to jest dziwne, ale zawsze, jak się napiję jakiegoś
alkoholu, zaczynam myśleć po ingliszu 😀 więc sny miałam dziś też po ingliszu i bardzo, bardzo, bardzo
mi się podobały, chociaż były strasznie kosmiczne. W jednym z tych snów wygrałam nawet dziesięć tysięcy
złotych, także było bardzo ciekawie, ale całych tych snów nie będę teraz opowiadać, zresztą za bardzo
to było pokręcone.
Także przechodząc do meritum wpisu, obudziłam się dziś w bardzo ciekawym stanie. Byłam bardzo szczęśliwa
po tych wszystkich fajnych snach, zdziwiona, że w ogóle może się coś takiego śnić człowiekowi, zamulona
po MCNishu, co mi na szczęście po chwili przeszło i chciało mi się bardzo śmiać jak sobie przypomniałam,
o czym wczoraj dyskutowałyśmy z Mamulką. 😀 Było fajnie. W ogóle podoba mi się bardzo nazwisko MCNish
i wczoraj sobie postanowiłam, że sprawdzę, skąd się wywodzi, no poza tym, że ze Szkocji oczywiście. Nigdy
wcześniej o nazwisku MCNish nie słyszałam, nazwiska szkockie/irlandzkie zaczynające się od MC/MAC pierwotnie
znaczyły, czyim osoba nosząca to nazwisko jest synem, bo mac to syn, ale ja nie kojarzyłam i nie kojarzę
szkockiego imienia Nish ani żadnego podobnego. Dzisiaj chciałam się czegoś dowiedzieć na Behindthename.com,
ale tam też nie ma ani MCNisha ani Nisha. To tak troszkę of topic, jeszcze się na pewno dowiem, nie ma
że nie.
Także obudziłam się w stosunkowo miłym nastroju, dodajmy, że dość późno, bo jakoś chwilę przed dwunastą.
Z jakimi uczuciami chciałabym się budzić codziennie? Bo ja wiem? Ciężko stwierdzić, czy w ogóle chciałabym
się budzić zawsze z tymi samymi. Przede wszystkim nie chciałabym mieć tych moich epickich wprost koszmarów,
to już i tak byłoby nieźle. Chciałabym mieć więcej snów związanych z moimi fazami, dzisiaj na to narzekać
nie mogłam, ale patrząc na całokształt ostatnio jest trochę kiepsko. No i nie chciałabym tego, co mi
się stosunkowo często zdarza, czyli że śpię, nawet bardzo długo czasami, a budzę się tragicznie zmęczona,
no chore. Aha, i mogłabym mieć trochę logiczniejszy cykl snu, to też by dobrze wpłynęło na moje samopoczucie
po przebudzeniu, ale więcej raczej żadnych pomysłów nie mam.
A w jakim nastroju Wy się dzisiaj obudziliście? Z jakimi uczuciami chcielibyście się budzić?
4 replies on “Uczucia po przebudzeniu.”
Co do tych moich snów, to o kosmosie i kwestiach pokrewnych nic tam nie było, 😀 były tylko kosmiczne,
w sensie dziwne. Takich dosłownie kosmicznych snów chyba jeszcze nie miałam.
Hahahaha woow, pięknie. Ja tak hardcore’owo nie miałam, ale często jak robiłam coś dłużej po ingliszu,
to potem czasem ciężko mi było znaleźć polski odpowiednik jakiegoś słowa.
Ooj, to rzeczywiście długo spałeś w takim razie.
Tak też myślałam, ale wolałam sprostować, żeby nie było. 😀
Eee, rakietowe sny to chyba tylko ja mam. 😀 Znaczy kosmiczne, i to dosłownie. 😀
Spoko 😀 Ja z racji studiów filologicznych mieszam angielski z polskim co chwilę, to znaczy szczególnie po ciężkim dniu
na uczelni, aczkolwiek snów po angielsku nigdy nie miałam, raz tylko śniło mi się, że spóźniłam się na
egzamin.