Witajcie!
Obiecywałam jakiś miesiąc temu mniej więcej, że wrzucę kiedyś jakiś utwór w wykonaniu Gwila po ingliszu, żeby Wam pokazać jego walijski akcent. No i to się właśnie ziściło.
Akurat ten utwór, który jest w chwili obecnej moim awatarem, jest to piosenka typowo walijska, zrobił więc to z tak walijskim akcentem, z jakim normalnie mówi. Przyznam, że dużo już walijskich akcentów i w ogóle walijskich ludzi słyszałam, ale tylko dwie osoby, jakie słyszałam dotąd dorównują Gwilowi w walijskości akcentu. Na ogół jak śpiewa po ingliszu, jego akcent jest znacznie słabszy, w ogóle w muzyce na ogół aż tak akcentu nie słychać, wiadomo, ale tu jest tak celowo. Poza tym do nawijania też ma właściwie trzy akcenty. Jeden taki typowo walijski walijski, którym się posługuje naprzemiennie z językiem walijskim, albo wśród walijskich native'ów, jak trzeba coś koniecznie po ingliszu, drugi taki bardziej cywilizowany walijski i trzeci taki prawie, praawie RP, czyli ten taki, nazwijmy to, czysty angielski, dla niewalijskich ludzi. Przy czym ja się czuję zaszczycona, bo jeśli już on mi cóś nagrywa, to z tym walijskim walijskim, z którym ja się już chyba nienajgorzej osłuchałam i ogarniam, choć na początku było troszkę słabo i dużo czasu mi zajmowało rozszyfrowanie, na początku brzmiało to dla mnie niemal identycznie jak język walijski. 😀 W tym utworze jest kilka walijskich słów, są to nazwy kilku walijskich miejscowości, które nie mają swoich angielskich odpowiedników, słowo achafi – czyli po naszemu fuj, bue, oraz imię żeńskie Gwenllian – czyli imię żony tytułowego bohatera piosenki, ale to tyle walijskiego.
A co do utworu, jest to tradycyjny utwór walijski, znaczy nie tyle tradycyjny, że jakiś bardzo stary, zaledwie z dziewiętnastego wieku, ale po prostu zakorzeniony w tradycji, z racji na temat. Opowiada o jednej z bardziej znanych walijskich osobistości XIX wieku, niejakim doktorze Williamie Price, facet naprawdę istniał, jakby ktoś miał wątpliwości, był jak tytuł wskazuje lekarzem, ale zasłynął jako jeden z excentryczniejszych obywateli wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii, co jest wielkim wyróżnieniem, ponieważ epoka wiktoriańska sprzyjała wszelkim dziwadłom i można by rzec, że excentryczność była wtedy modna. Oprócz więc tego, że był lekarzem, był także neodruidem, nacjonalistą, nudystą, wegetarianinem, ale przede wszystkim – pionierem kremowania zwłok w Wielkiej Brytanii, ponieważ skremował jako pierwszy w tym kraju swojego zmarłego synka, który by the way nazywał się Iesu Grist, czyli Jezus Chrystus, potem zaś sam został skremowany po śmierci. W ogóle facet miał manię wielkości. I głównie o tych jego krematoryjnych wyczynach traktuje ów utwór.
Jest kompletnie inny w stylu od albumu Gwila, poza tym wyróżnia się chociażby tym, że jest po ingliszu.
Kiedyś jeszcze Wam pokażę jego walijski akcent w wersji light, ale na razie jeśli chcecie usłyszeć akcent walijski w wersji light, to dobrym przykładem, choć z innego regionu Walii – jest Danielle Lewis, której piosenkę w dwóch wersjach językowych już kiedyś udostępniłam, po angielsku nazywa się Dreams Grow.
Miłego słuchania. 🙂
Gwilym Bowen Rhys – DR William Price.
Witajcie!
Obiecywałam jakiś miesiąc temu mniej więcej, że wrzucę kiedyś jakiś utwór w wykonaniu Gwila po ingliszu, żeby Wam pokazać jego walijski akcent. No i to się właśnie ziściło.
Akurat ten utwór, który jest w chwili obecnej moim awatarem, jest to piosenka typowo walijska, zrobił więc to z tak walijskim akcentem, z jakim normalnie mówi. Przyznam, że dużo już walijskich akcentów i w ogóle walijskich ludzi słyszałam, ale tylko dwie osoby, jakie słyszałam dotąd dorównują Gwilowi w walijskości akcentu. Na ogół jak śpiewa po ingliszu, jego akcent jest znacznie słabszy, w ogóle w muzyce na ogół aż tak akcentu nie słychać, wiadomo, ale tu jest tak celowo. Poza tym do nawijania też ma właściwie trzy akcenty. Jeden taki typowo walijski walijski, którym się posługuje naprzemiennie z językiem walijskim, albo wśród walijskich native’ów, jak trzeba coś koniecznie po ingliszu, drugi taki bardziej cywilizowany walijski i trzeci taki prawie, praawie RP, czyli ten taki, nazwijmy to, czysty angielski, dla niewalijskich ludzi. Przy czym ja się czuję zaszczycona, bo jeśli już on mi cóś nagrywa, to z tym walijskim walijskim, z którym ja się już chyba nienajgorzej osłuchałam i ogarniam, choć na początku było troszkę słabo i dużo czasu mi zajmowało rozszyfrowanie, na początku brzmiało to dla mnie niemal identycznie jak język walijski. 😀 W tym utworze jest kilka walijskich słów, są to nazwy kilku walijskich miejscowości, które nie mają swoich angielskich odpowiedników, słowo achafi – czyli po naszemu fuj, bue, oraz imię żeńskie Gwenllian – czyli imię żony tytułowego bohatera piosenki, ale to tyle walijskiego.
A co do utworu, jest to tradycyjny utwór walijski, znaczy nie tyle tradycyjny, że jakiś bardzo stary, zaledwie z dziewiętnastego wieku, ale po prostu zakorzeniony w tradycji, z racji na temat. Opowiada o jednej z bardziej znanych walijskich osobistości XIX wieku, niejakim doktorze Williamie Price, facet naprawdę istniał, jakby ktoś miał wątpliwości, był jak tytuł wskazuje lekarzem, ale zasłynął jako jeden z excentryczniejszych obywateli wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii, co jest wielkim wyróżnieniem, ponieważ epoka wiktoriańska sprzyjała wszelkim dziwadłom i można by rzec, że excentryczność była wtedy modna. Oprócz więc tego, że był lekarzem, był także neodruidem, nacjonalistą, nudystą, wegetarianinem, ale przede wszystkim – pionierem kremowania zwłok w Wielkiej Brytanii, ponieważ skremował jako pierwszy w tym kraju swojego zmarłego synka, który by the way nazywał się Iesu Grist, czyli Jezus Chrystus, potem zaś sam został skremowany po śmierci. W ogóle facet miał manię wielkości. I głównie o tych jego krematoryjnych wyczynach traktuje ów utwór.
Jest kompletnie inny w stylu od albumu Gwila, poza tym wyróżnia się chociażby tym, że jest po ingliszu.